To, co robi Jarosław Kaczyński, jest głęboko niemoralne. Rosną ceny, rośnie inflacja, a całe grupy pracowników budżetówki nie dostają podwyżek. Podnoszenie w tym momencie pensji parlamentarzystom, członkom rządu, przyznawanie gigantycznej pensji żonie prezydenta to skandal - mówi "Wyborczej" posłanka Izabela Leszczyna (KO).

Reklama

PiS wciąga opozycję w pułapkę

Podkreśla, że opozycja jest wciągana przez PiS w pułapkę. Chcą nas zrobić wspólnikami w tej brudnej operacji - ocenia Leszczyna. Pytana, co sama zrobi z podwyżką, nie chce się wypowiadać: Mam swój pogląd na tę sprawę, ale czekam na decyzje klubu, nie będę wybiegać przed szereg. Wierzę, że znajdziemy dobre wyjście, by nasi wyborcy nie poczuli się zdradzeni.

Dla Dariusza Jońskiego (KO) "przyzwoicie" oznacza zgodę na podwyżki, ale od przyszłej kadencji. Wtedy nikt nam nie zarzuci, że załatwiamy coś dla siebie" - mówi Joński. "(...) Też czekam na decyzję klubu, potem się wypowiem - dodał.

Większość posłów KO milczy i unika deklaracji? "Wszyscy czekają, co powie Tusk"

Według "GW" Leszczyna i Joński to nieliczni posłowie KO, którzy odbierają w tej sprawie telefon. Pozostali milczą, unikają publicznych deklaracji lub nie rozmawiają pod nazwiskiem. Wszyscy czekają na to, co powie DonaldTusk. On ma wyczucie, co zrobić - usłyszała gazeta od posła, który poprosił o anonimowość.

Jak pisze "GW", według jej informacji Lewica była i jest przeciwko podwyżkom dla parlamentarzystów w czasach pandemii. Z kolei klub PSL miał dogadać się z PiS, że zaakceptuje wyższe pensje.

W piątek w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie prezydenta wprowadzające podwyżki m.in. dla premiera, marszałków Sejmu i Senatu, członków rządu i parlamentarzystów. Premier i marszałkowie będą zarabiać ponad 20 tys. zł miesięcznie, a posłowie i senatorowie zamiast 8016,07 zł dostaną ok. 12,5 tys. zł.