Najwięcej pracodawców szukało w czwartym kwartale 2010 r. robotników wykwalifikowanych - wynika z badania Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. W cenie byli m.in. kierowcy i szwaczki. Najwięcej zarabiali pracownicy z województwa mazowieckiego
Badanie rynku pracy w Polsce przeprowadziła w czwartym kwartale 2010 roku Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości we współpracy z Uniwersytetem Jagiellońskim. Wzięło w nim udział m.in. 16 tys. pracodawców, ponad 17,9 tys. osób w wieku produkcyjnym, ok. 8 tys. bezrobotnych zarejestrowanych w powiatowych urzędach pracy, ponad 35,7 tys. uczniów ostatnich klas szkół ponadgimnazjalnych i ok. 33 tys. studentów.
W tym czasie 40 proc. pracodawców chciało zatrudnić robotników wykwalifikowanych, m.in. kierowców, operatorów pojazdów, murarzy, dekarzy, glazurników, monterów urządzeń sanitarnych, a także spawaczy, piekarzy, stolarzy oraz szwaczki. Wielu pracodawców (28 proc.) szukało też pracowników związanych z finansami i zarządzaniem, lekarzy, pielęgniarek, farmaceutów, architektów, geodetów czy lektorów języka angielskiego.
Nieco mniej pracodawców (22 proc.) zamierzało dać pracę sprzedawcom, kucharzom, kelnerom, fryzjerom, recepcjonistom i pracownikom call center. Zgodnie z badaniem, bezrobotni zgodziliby się podjąć pracę za najmniej 1200-1700 zł netto miesięcznie. Najwyższe aspiracje płacowe mieli specjaliści z zakresu nauk fizycznych, matematycznych i technicznych, a także ekonomii i zarządzania.
Z badania wynika, że najwyższymi zarobkami mogli pochwalić się pracownicy województwa mazowieckiego. Najmniej zarabiały osoby z województw: świętokrzyskiego, podkarpackiego, kujawsko - pomorskiego i lubelskiego. W opinii ekspertów, niższemu bezrobociu towarzyszą zazwyczaj wyższe oczekiwania płacowe wśród bezrobotnych. "W przypadku osób bezrobotnych, kobiety mają zdecydowanie niższe aspiracje płacowe niż mężczyźni i to bez względu na wykształcenie, ocenę własnych kompetencji, czy też rodzaj poszukiwanej pracy. Zarobki kobiet, pracujących w pełnym wymiarze, to przeciętnie jedynie 80 proc. zarobków mężczyzn" - wynika z badania.
W ostatnim roku co dziesiąty respondent, zarejestrowany jako bezrobotny, pracował bez formalnej umowy. Praca na czarno była popularna w województwach: świętokrzyskim, podkarpackim, podlaskim, łódzkim oraz śląskim.
Autorzy badania podkreślili, że spośród pracodawców, którzy w czwartym kwartale 2010 r. szukali nowych pracowników, aż 75 proc. miało kłopoty ze znalezieniem odpowiednich kandydatów. "Wzrastający wskaźnik skolaryzacji na poziomie wyższym i wysokie aspiracje edukacyjne uczniów szkół ponadgimnazjalnych (aż 87 proc. uczniów planuje dalszą edukację, najchętniej na studiach wyższych - 70 proc. badanych) powodują wysoki poziom przeedukowania społeczeństwa, który niekoniecznie wiąże się z nadmiarem kompetencji" - dodali.
90-95 proc. studentów, zadowolonych z wybranego kierunku, uczy się w Krakowie i Warszawie. Studiują m.in. architekturę i budownictwo, weterynarię, informatykę i kierunki artystyczne. 25-40 proc. najbardziej rozczarowanych osób studiuje m.in. europeistykę, nauki o rodzinie, pedagogikę, rolnictwo i leśnictwo. Eksperci zwrócili uwagę na niską jakość kształcenia w szkołach zawodowych, co powoduje spadek zainteresowania tą formą edukacji. Rynek pracy - jak podkreślili - "boryka się z niedoborem osób o kwalifikacjach, które powinny być uzyskiwane w szkołach zawodowych".
W ostatnich 12 miesiącach dokształcało się ledwie 19 proc. Polaków w wieku produkcyjnym. "Utrzymujący się bardzo niski poziom aktywności edukacyjnej dorosłych Polaków oraz rzadkie rozwijanie kompetencji poprzez samokształcenie, to najważniejsze wyzwanie dla systemu kształcenia ustawicznego" - napisali autorzy badania. Jak zaznaczyli, najmniej zmotywowane do doskonalenia swoich kompetencji były osoby z niższym wykształceniem i gorszymi kompetencjami, a także ludzie starsi. Obecnie dokształca się ponad pięciokrotnie więcej osób z wykształceniem wyższym niż zawodowym.