Kanclerz Olaf Scholz i jego partia SPD nie wyrzekają się jednej z podstawowych zasad swojej polityki zagranicznej: dążenia do współpracy z Rosją. Taktyczne ustępstwo w sprawie czołgów wymuszone przez USA, Polskę i innych sojuszników nic w tej sprawie nie zmienia. Socjaldemokraci z kanclerzem na czele chcieliby zamrożenia wojny i rozpoczęcia rozmów pokojowych - mówi O'Donnell.

Reklama

Jeśli czołgi nie zmienią sytuacji na korzyść Ukrainy, to Scholz wróci do tematu. Niemcy i USA mają fundamentalnie różną ocenę sytuacji strategicznej i taktycznej - dodaje analityk.

Jego zdaniem, administracja prezydenta USA, Joe Bidena – i większość członków NATO – doszła do wniosku, że na wojnie konieczny jest przełom na korzyść Ukrainy.

Wynika to z oceny, że Władimir Putin może i będzie prowadził długą wojnę, jeśli jego siły nie otrzymają w najbliższym czasie bardzo silnego uderzenia. Strategia wojny na wyniszczenie, którą przyjęła Moskwa, nie tylko pogrążyłaby Ukrainę na wiele lat w nędzy, ale także poważnie obciążyłaby gospodarki i bezpieczeństwo energetyczne zarówno zachodnich sojuszników, jak i krajów rozwijających się - podkreśla O'Donnell.

Reklama

Wskazywałem na to w komentarzu dla ukraińskiego dziennika “The Kyiv Post”, że drugi front działań prowadzonych przez Rosję i wymierzony w państwa zachodnie, to nie jest “normalna” Zimna wojna, którą niektórzy wspominają z nostalgią. Używając surowców energetycznych i innych towarów jako broni Rosja zmusza zachodnie demokracje do poważnych ingerencji - w postaci m.in. dotacji - na rzecz przedsiębiorstw i obywateli. Złożone interwencje na rynkach i inne środki zaradcze są obarczone wyraźnym ryzykiem - wskazuje ekspert.

Wyjaśnia, że rosyjskim celem na tym drugim froncie jest włożenie na barki Zachodu ciężarów, które będą stopniowo narastać, jeśli wojna na wyniszczenie będzie się przedłużać. - Kluczową zmienną jest tu czas. Jak wiadomo, Rosja nie liczy się ze stratami w ludziach. Nigdy się nie liczyła. W tym sensie Putina “stać” na lata konfliktu o średniej intensywności. W krajach zachodnich turbulencje gospodarcze mogą się jednak przełożyć na niepokoje społeczne, na konflikty między poszczególnymi członkami UE, a w konsekwencji rozbicie jedności i podważenia militarnego i finansowego wsparcia dla Ukrainy. Na to liczy Kreml - przewiduje Thomas O'Donnell.

Reklama

Mówiąc najprościej, rząd USA uważa, że unieszkodliwienie strategii “drugiego frontu” Putina, której sukces zależy od przedłużającej się wojny, wymaga szybkiego i dotkliwego uderzenia: umożliwienia ukraińskim siłom zbrojnym zadania dotkliwe klęski siłom Rosji. Stąd pomysł na dostarczenie czołgów. Ocena i strategia USA jest podzielana przez większość sojuszników NATO. Ale nie przez Niemcy - zaznacza amerykański analityk.

Jak wskazuje, kanclerz Olaf Scholz nie zamierza być namiestnikiem USA w Europie i realizować polityki Waszyngtonu, która on sam i wielu jego rodaków postrzega jako awanturnictwo i ryzykowną eskalację.

Scholz - i osoby podobnie myślace w Niemczech i innych krajach - wychodzą z założenia, że jeśli wojna “ugrzęźnie” i żadna ze stron nie będzie w stanie zdobyć przewagi, to po kilku miesiącach zasiądą do rozmów pokojowych. Scholz stoi na czele obozu dążącego do zamrożenia konfliktu. Właśnie dlatego nalegał, by to USA jako pierwsze wysłały ciężkie czołgi. W ten sposób odpowiedzialność polityczna za eskalację spadnie na Bidena, a nie na niego - zauważa O'Donnell.

Gdyby strategia USA zawiodła, Scholz miałby mandat, by w stylu Angeli Merkel - “z tylnego siedzenia” - forsować swoje rozwiązanie, czyli porozumienie z Putinem - konkluduje ekonomista.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz