Węgry wolniej dostrzegają, jaka będzie przyszła Rosja, wolniej przyznają, że Europa po wojnie z pewnością nie będzie miała tak bliskich relacji z Rosją – dodał Podolak w opublikowanej w poniedziałek rozmowie. Podkreślił, że węgierski rząd gra na prorosyjskich sentymentach, licząc na określone korzyści, jednak w rzeczywistości wszystko „odbywa się w ramach sprytnie prowadzonego dialogu”.

Reklama

Węgry mogłyby być o wiele bardziej skuteczne, gdyby uznały, że autorytarny system rządów w Rosji jest wyjątkowo nieefektywny z perspektywy historycznej. Takie kraje tak czy inaczej źle kończą – zauważył doradca prezydenta Ukrainy.

Koń trojański

We wrześniu Podolak nazwał Węgry „koniem trojańskim”, który dąży do rozbicia Unii Europejskiej; słowa padły w kontekście sprzeciwu rządu węgierskiego wobec sankcji nakładanych na Rosję. Obecnie, jak podkreśla Telex, doradca Zełenskiego ostrożniej ocenia politykę Węgier. Po prostu Węgry wolniej dokonują przewartościowań w tym zakresie - powiedział.

Podchodzimy do Węgier pragmatycznie. Nie ma jednak wątpliwości, że mamy zastrzeżenia do rządu w Budapeszcie. Wydaje nam się, że Unia Europejska dość jasno naświetliła przyczyny wojny i to, czym skutkowałoby niesprawiedliwe jej zakończenie zgodnie z rosyjskimi żądaniami – powiedział Podolak.

Myśleliśmy, że Węgry w końcu zajmą bardziej zdecydowane stanowisko, jeśli nie w kwestii wsparcia militarnego, to w kwestii wsparcia informacyjnego i materialnego. W końcu stawką jest tu bezpieczeństwo całej Europy. Chodzi również o wojnę energetyczną, która dotyczy również Węgier. Niestety, na razie obserwujemy krótkowzroczną politykę, która odbija się także na reputacji Węgier – dodał.

Podolak zauważył, że odmowa transportowania broni NATO na Ukrainę przez węgierskie terytorium mogła nieco spowolnić logistykę, ale w ostateczności Kijów był w stanie dostosować się do tych okoliczności. Istnieją alternatywne drogi i kraje gotowe podjąć się tej historycznej misji i pomóc Ukrainie doprowadzić wojnę do sprawiedliwego końca – powiedział.

Reklama

Wydaje mi się, że Węgry wierzą, iż zawsze muszą dopasować się do interesów wielkich imperiów. Nie bardzo rozumiem, dlaczego kraj, który w XXI wieku ma potencjał, by zintegrować się ze społecznie i politycznie perspektywicznym sojuszem, jakim jest Unia Europejska, ciągle spogląda w stronę Rosji. Ukraina jest gotowa zapłacić wysoką cenę za możliwość samodzielnego decydowania o tym, w którym kierunku powinna się rozwijać – podkreślił Podolak.

Odniósł się również do rzekomej wiedzy węgierskiego rządu o lutowym ataku Rosji na Ukrainę oraz rzekomej chęci zmiany granic przez Węgry. Wykluczył możliwość, że węgierski premier Viktor Orban został uprzedzony przez Putina o ataku podczas wizyty w Moskwie na początku lutego, ponieważ - jak zaznaczył - nawet na Kremlu nie wszyscy prominentni przedstawiciele reżimu o nim nie wiedzieli.

Podolak odrzucił też pojawiające się zarzuty, że rząd w Budapeszcie myślał o przyjęciu jakiejś terytorialnej oferty ze strony Rosji i rozważał zmianę granic kosztem Ukrainy. Nie sądzę, by ten temat był kiedykolwiek podnoszony przez Węgry, nawet na poziomie teoretycznym. Negatywne konsekwencje zlekceważenia prawa międzynarodowego znacznie przewyższyłyby korzyści z pozyskania terytorium. Węgry nie zanegowałyby międzynarodowego porządku prawnego, w którym żyją, i nie ma sensu marnować na to słów – podkreślił.

Ocenił również, że kiedyś w podręcznikach do historii będzie napisane, że Rosja, która popełniała masowe zbrodnie wojenne, napadła na Ukrainę, ale została pokonana m.in. dzięki pomocy wielu państw. Jednak w tych podręcznikach będzie też informacja, że były kraje, które z jakichś powodów stanęły po złej stronie – dodał.

Zgadzam się, jest szereg problemów między Ukrainą a Węgrami. Ale jestem też pewien, że po wojnie, kiedy Rosja straci swoją nieformalną moc weta, by ingerować w decyzje innych krajów, będziemy mogli bardzo szybko usiąść przy stole negocjacyjnym i dojść do porozumienia – ocenił doradca prezydenta Ukrainy.

Z Budapesztu Marcin Furdyna