Sprawa wydaje się prosta, bo chodzi o rzecz oczywistą: o wynagrodzenie dla wydawców za tworzone przez nich treści, które trafiają na platformy cyfrowe – przede wszystkim do Google’a i Facebooka – generując im ruch, dzięki któremu ci globalni giganci zarabiają miliardy na reklamach.
Skoro treści są efektem pracy redakcji, to należy im się za nie zapłata. Wydawcy od lat przekonują się jednak, że podstawowe zasady analogowego świata bywają trudne do wyegzekwowania w tym cyfrowym. Platformy unikają płacenia wydawcom, twierdząc, że przez wyświetlanie ich newsów zwiększają ruch na stronach internetowych gazet.