]W latach 2010-2014 cena detaliczna oscylowała wokół 6 zł za litr, choć po radykalnym spadku cen ropy w latach 2014-2015 (do 40 USD za baryłkę) mieliśmy kilka lat, żeby cieszyć się cenami o ponad złotówkę niższymi. Niemniej już wtedy (tak jak obecnie) ceny detaliczne w Polsce należały o najniższych w Europie. Dzisiaj o miano najtańszego kraju dla kierowców ścigamy się z Bułgarią i Rumunią, zaś w innych krajach - nawet porównywalnych poziomem dochodu z Polską, jak Czechy, Słowacja, Słowenia czy kraje bałtyckie – cena ta jest o kilkadziesiąt grosy wyższa. Nie mówię nawet o krajach zachodnich, gdzie poziom 7 lub nawet 8 zł jest raczej standardem, zaś rekordzista - Holandia zbliża się do 10 zł.

Reklama

Istotną różnicą w stosunku do podobnych cen dekadę temu jest istotnie zwiększona siła nabywcza Polaków – w porównaniu do 2010 r., za średnią pensję w Polsce można kupić ok. 66 proc. więcej benzyny i ok. 60 proc. ON. W tym samym okresie, Niemiec za swoją średnią pensję może kupić ok. 28 proc. więcej benzyny i 23 proc. ON. Słowak z kolei 38 proc. więcej benzyny oraz 44 proc. ON. Tak więc przy podobnych cenach jesteśmy jednak zamożniejsi, niż dekadę temu.

Skąd bierze się rajd cenowy ropy?

Poza tym trzeba pamiętać, że tak naprawdę zarówno rząd danego kraju, jak i producent paliw nie mają zbyt wielkiego pola manewru ceną. Zależy ona głównie od ceny surowca – tymczasem w marcu 2020 roku ropa Brent kosztowała nieco ponad 36 dolarów za baryłkę, a amerykańska ropa WTI kosztowała 32,20 dolarów za baryłkę. Obecnie ropa Brent kosztuje 84,25 dolarów za baryłkę, a amerykańska ropa WTI kosztuje dziś 81,44 dolarów za baryłkę. Drugim czynnikiem jest kurs walutowy: silny dola,r w którym rozlicza się ropę, nie pomaga polskim konsumentom. Resztę stanowią podatki - a tu też minimalne stawki akcyzy ustala UE, zaś polskie stawki akcyzy już są na dopuszczalnym przez Unię poziomie.

Warto też odczarować mityczną marżę producentów; już w tej chwili marże rafineryjne są na poziomie nie zawsze gwarantującym opłacalność rafinerii, zaś marża detaliczna, także dosyć niska, na mocno wrażliwym cenowo polskim rynku w sytuacji drogiego surowca raczej spada (żeby utrzymać popyt na paliwa). Taka sytuacja miała już miejsce w szczycie pandemii wiosną 2020, kiedy producenci, jak np. Orlen, świadomie informowali o maksymalnych obniżkach marż, aby skłonić klientów do zakupów paliwa także w sytuacji zmniejszonej mobilności.

Oczywiście, strategicznie ropa naftowa jest – z powodu transformacji energetycznej - towarem "schodzącym", natomiast jej obecny cenowy rajd bierze się z kilku przyczyn. Z popandemicznego odbicia gospodarki światowej, polityki OPEC, oraz kryzysu gazowego - w przypadku niedoborów gazu jest on zastępowany ropą, a wzrost jego ceny ciągnie w górę wszystkie surowce energetyczne. To jednak znaczy, że wzrost cen nie będzie trwały i po zimie możemy się spodziewać stabilizacji tego rynku.

dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica / Materiały prasowe