Kaczyński został zapytany w wywiadzie dla "Sieci", czy Polska ulegnie "naciskom ze strony Unii Europejskiej".
Obrona polskiej granicy
- Żadnym szantażom nie ulegniemy. Walczymy twardo, w sprawach podstawowych dla państwa i Polaków nie ustąpimy. Choć oczywiście wiemy, że polityka polega m.in. na umiejętności wychodzenia z sytuacji niełatwych, a droga do tego nie zawsze bywa prosta. Ci, którzy próbują nam zarzucać w tym kontekście jakieś lawirowanie, całkowicie się mylą. Nasze cele są niezmienne, różne dobieramy jednak metody. Bronimy polskiej suwerenności, bronimy też polskich praw w UE, bo one są teraz bezczelnie, bezprawnie i w niezgodzie z traktatami podważane - powiedział.
- Będziemy też bronić polskiej granicy, temu służy budowa bariery zabezpieczającej. Ustawę w tej sprawie dużą większością głosów przyjął Sejm, teraz zajmie się nią Senat, potem trafi do prezydenta - dodał.
Jak dodał, "na razie" bariera stanie tylko na granicy z Białorusią.
Przyznał jednocześnie, że sama bariera nikogo nie powstrzyma, musi być wspierana przez dobrze działającą Straż Graniczną, ale będzie to na pewno bardzo poważne utrudnienie dla prób nielegalnego przekraczania granicy.
- Nikt przy zdrowych zmysłach nie może nie dostrzec, że to jest w istocie rodzaj agresji, wojny hybrydowej, że mamy prawo się bronić. A jak nie będziemy się bronić, to jedynym skutkiem będzie zaostrzenie kryzysu, zwiezienie na naszą granicę kolejnych tysięcy. Poza tym przecież my bronimy także granicy Unii Europejskiej, choć nawet gdyby tak nie było, też byśmy nie ulegli - podkreślił prezes PiS.
"Niemcy nas atakują"
Pytany, czy nie należy posłuchać głosów, by wpuścić napierające grupy i niech Niemcy mają problem, ocenił, że nie jest to dobry pomysł. - Niemcy nas atakują, nie traktują fair, ale my trzymamy się tutaj starej polskiej zasady, by nie czynić drugiemu, co tobie niemiłe. Także politycznie taki cynizm nie przyniósłby w finale żadnego pozytywnego efektu - dodał.
Na pytanie, czy państwo polskie zdało egzamin, Kaczyński odpowiedział, że "nie jest oczywiście idealnie, ale jest lepiej, niż można się było spodziewać, sądząc na podstawie ogólnej sprawności naszego państwa, która jest wciąż niewystarczająca".
Zdaniem Kaczyńskiego Łukaszenka chce wymusić na Polsce i całej Unii uległość, uznanie jego władzy, porzucenie wspierania przez nas Białorusinów walczących o wolność. - I on, i także stojący za nim Putin panicznie boją się tego, co nazywają kolorowymi rewolucjami. Nie jest także wykluczone, że ten atak jest elementem szerszej ofensywy wobec Zachodu w stylu tego, co zrobiono Ukrainie - dodał.
- W tej chwili bronimy się skutecznie. Trzeba sobie zdawać sprawę, że potrzebujemy umocnienia tej obrony i świadomości, że to może być coś długotrwałego i także rozszerzającego się w inne formy i być może w inne regiony - ocenił wicepremier.
Bój o spokój i niepodległość
- W pierwszym wymiarze, bezpośrednio, to bój o spokój w kraju, w drugim o niepodległość. Siły, które mają jakieś zakusy wobec Polski, muszą wiedzieć, że z nami łatwo nie będzie, że traktujemy naszą granicę, naszą państwowość i naszą wolność bardzo, bardzo poważnie. I że przewidujemy różne możliwości, zabezpieczając się na wszelkie dostępne nam sposoby. Dlatego już wkrótce przedstawimy plan bardzo poważnego wzmocnienia polskich sił zbrojnych - dodał.
Pytany o ocenę postawy opozycji wobec kryzysu granicznego, Kaczyński ocenił, że PSL poparło budowę zapory, co świadczy o "jakiejś refleksji". - A pozostali, no cóż – sami siebie nazwali totalną opozycją i tak się zachowują. Nie uznają normalnych reguł gry demokratycznej, nie podzielają opinii, że o tym, kto rządzi, decydują wyborcy. Właściwie stawiają się ponad demokracją i jeśli nie oni rządzą, to bez wahania idą na pozbawioną wszelkich hamulców wojnę z państwem. W Polsce, państwie dość miękkim nawet jak na warunki europejskie, to jest niestety możliwe. W wielu krajach Zachodu dość szybko musieliby za to słono zapłacić - powiedział prezes PiS.
Jak dodał, w 2016 r. opozycja mówiła wprost, że by wpuściła migrantów do Polski i to każdą liczbę. - A dzisiaj pewnie broniliby granicy dużo słabiej, szybko by ulegli - dodał.
Dopytywany, czy "ulegaliby szantażom moralnym", Kaczyński ocenił, że to opozycja w dużej mierze te szantaże konstruują.
- To jest problem dużej części elit zachodnich, które poza swoim ego niczego innego nie widzą. Bo to chodzi o ich pychę, ego, a nie o żadne wartości - uważa szef PiS.
Według niego "jest to postawa zakładająca, że oni mają być superczyści moralnie, w kategoriach, które sami definiują, a inni niech płacą za to cenę, nawet jeśli oznacza to właściwie niemożność normalnego spokojnego życia. Tylko to ich nic nie obchodzi. To jest establishment, który żyje własnym życiem, własnymi sprawami i o nic innego nie dba". - Chcą jednak, przeglądając się w symbolicznym lustrze, wyglądać pięknie, czysto, moralnie. Nie swoim jednak kosztem, a zwykłych ludzi, którym demolują społeczny spokój, państwo, bezpieczeństwo, także to codzienne. Nie ma żadnych powodów, by Polacy tę cenę płacili i dopóki my rządzimy, nie będą - uważa Kaczyński.
"Cały ten polexit to całkowita bzdura"
Zdaniem Kaczyńskiego, opozycja wysuwając zarzut planowanego polexitu, chce "wykreować jakiś punkt, który pozwoli skupić pod ich przewodnictwem energię przeciw nam". - Cały ten polexit to całkowita bzdura, równie dobrze mogliby ogłosić, że chcę przyłączyć Polskę do któregoś z sąsiadów, straszyć taką bzdurą Polaków i organizować pod tymi hasłami demonstrację - zapewnił.
W wywiadzie dla "Sieci" Kaczyński podkreślił, że przedterminowe wybory nie są rozważane. - Bardzo się staramy, by była stabilna większość, i jak pokazują ostatnie głosowania, nie jest pod tym względem najgorzej. Nie ma żadnego planu wyborów na wiosnę, żadnych planów wytworzenia którejś z sytuacji opisywanych w konstytucji jako prowadzących do wyborów - dodał.
Szef PiS był też pytany o żądania zamknięcia kopalni w Turowie. - Bez wątpienia jest to test, bardzo poważne wyzwanie, któremu jednak staramy się sprostać. A czy to jest zorkiestrowane? Wiele wskazuje na to, że to jest ze sobą połączone, choć pewności nie ma - ocenił prezes PiS.
Pytany o dalsze relacje z Brukselą, Kaczyński ocenił, że jest to kwestia pewnego układu sił w Unii, który może się zmieniać wraz ze zmianami politycznymi w poszczególnych krajach UE. - Nie mówię, że to proces szybki i pewny, ale widać, że prawdopodobny, możliwy we Włoszech, Hiszpanii, może we Francji. Rozważając te wszystkie ataki na Polskę, nie możemy też pominąć jeszcze jednego elementu – wpływów rosyjskich w Europie. Już carska Rosja świadomie wchodziła z dużymi pieniędzmi w elity zachodnie, a potem to samo robiły Sowiety, podobnie dzieje się dzisiaj - powiedział. - Dysponują na ten cel potężnymi pieniędzmi, głównie ze sprzedaży surowców, które mogą przekazywać w sposób niekontrolowany, niemożliwy w państwach demokratycznych. Czasami służby używają także wiedzy o korupcji wśród elit zachodnich, demoralizacji. To są w sumie potężne narzędzia nacisku - mówił.
Dopytywany, czy Polska zapłaci kary za działalność Turowa i za działalność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, wicepremier odpowiedział: To jest problem związany ze sprawą zasadniczą: Krajowym Planem Odbudowy i głównymi funduszami unijnymi. To jest kwestia skali, która się z tym wiąże i oceny racjonalności pewnych działań, czasami także płacenia lub nie pewnych kar. Staramy się być elastyczni. Jest plan reform wymiaru sprawiedliwości, w tym likwidacja Izby Dyscyplinarnej. W obecnym kształcie nie spełnia ona założonych celów, kreuje za to niepotrzebne napięcia. Po przeprowadzeniu tej reformy przynajmniej jeden z punktów sporu zniknie. Ale oczywiście zawsze można szukać jakiegoś powodu do ataku, na przykład na Krajową Radę Sądownictwa. To jest już jednak polityka i to są polityczne ataki.
Kaczyński ocenił, że powrót do Polski Donalda Tuska to był - z punktu widzenia PiS-u - "całkiem dobry pomysł". - Uczytelnia różnice, przypomina, jakie były jego rządy. To ma swoją wagę. Oczywiście, poprzednie kierownictwo Platformy było już tak przerażająco słabe, że dla samej PO to jest jakiś zasób. Hołownię jednak zepchnął do tła - dodał.
"Żadnej możliwości zmiany rządu i premiera"
W wywiadzie dla tygodnika "Sieci" Kaczyński został zapytany, czy premier Morawiecki poprowadzi rząd do czasu wyborów w 2023 r. Prezes PiS oświadczył, że "w tej chwili nie widzi żadnej możliwości zmiany rządu, bo zmiana premiera jest też zmianą rządu". - Byłoby to przedsięwzięcie wielce ryzykowne. Nie widzę też powodów, to człowiek niezwykle sprawny i też odporny, co było widać choćby ostatnio w Sejmie. Opozycja wyje, zachowuje się straszliwie, a premier mówi, jakby się nic nie działo - wskazywał wicepremier.
Pytany o relacje z ministrem Zbigniewem Ziobrą, Kaczyński przyznał, że politycznie to niełatwy koalicjant. - Ale osobiście jesteśmy w dobrych relacjach, to jest pewna różnica w stosunku do Jarosława Gowina, gdzie kłótni nie było, ale moje zaufanie coraz bardziej słabło - dodał.
W wywiadzie padło tez pytanie o powody odejścia z rządu. - Od początku mówiłem, że przychodzę, by wykonać kilka zadań związanych z koniecznym wzmocnieniem państwa. Wszystkie te tezy, że mam nadzorować premiera, były nieprawdziwe, przecież nawet nie jestem pierwszym wicepremierem – tę funkcję pełni Piotr Gliński i to on prowadzi posiedzenia Rady Ministrów w zastępstwie Mateusza Morawieckiego - powiedział Kaczyński.
Jak dodał, przyszedł do rządu, żeby wykorzystać swoją pozycję polityczną, "może trochę lepszą niż przeciętnego wicepremiera, żeby pewne sprawy przepchnąć". - Przede wszystkim zwiększenia wydatków na uzbrojenia, uporządkowania przepisów o stanach nadzwyczajnych i zarządzaniu kryzysowym, wprowadzenia możliwości skutecznej interwencji przez wojewodów na rzecz obywateli w przypadku rażąco bezprawnych decyzji administracyjnych. To pakiet dużych zmian w prawie - dodał.
Został zapytany też, czy odetchnął po odejściu Jarosława Gowina. "Gowin z wozu, koniom lżej" - zapytano. - No tak. To odpowiedni zwrot. Cały rząd odetchnął - odpowiedział prezes PiS.
- Ta nieustanna obecność związana z postawą tego polityka, ciągłe próby chwiania łódką, były już dla wszystkich bardzo męczące, całkowicie niezrozumiałe. Przecież on negocjował tygodniami jakieś rozwiązania, na przykład zawarte w Polskim Ładzie, wywierał na nie wpływ, wnosił poprawki, wreszcie zadowolony podpisywał, a następnie wychodził i się odcinał, krytykował - wskazywał Kaczyński.
Zdaniem prezesa PiS Gowin "uwierzył, że będzie w stanie przeprowadzić plan, który zamajaczył mu w roku 2020: obalić rząd z opozycją, zostać co najmniej marszałkiem Sejmu".
Kaczyński przyznał, że "zakolegował" się z Pawłem Kukizem. Dopytywany, czy razem śpiewają, odpowiedział, że "zdarzyło się w pewnym stanie, lepiej tu postawić kropkę". - Istotą tej współpracy jest jednak realizacja dużej części programu tego środowiska. Umówiliśmy się w kilku sprawach i dotrzymujemy słowa - dodał.
Pytany, czy wewnętrzne targi w Zjednoczonej Prawicy i wokół budowania większości nie przekraczają granicy zachłanności, Kaczyński przyznał, że zachłanność polityków się pojawia. Zapytał jednocześnie, kiedy jej nie było. - Taka jest polityka, politycy zwykle ostro targują się o swoje strefy wpływów, zawsze licytują wyżej, niż się należy. Mam nad tym kontrolę - zapewnił.