Rzecznik MZ pytany w czwartek o to, dlaczego jest "kij, a nie ma marchewki" dla tych regionów, które nie mają tak bardzo złej sytuacji epidemicznej jak województwo warmińsko-mazurskie, w którym od soboty m.in. zamknięte będą szkoły, hotele, instytucje kultury, galerie handlowe odpowiedział: Była marchewka, widzieliśmy tę marchewkę na Krupówkach i w Mielnie.
Od marchewki do kija
- Ludzie przekombinowali z tą marchewką. Teraz musimy mieć kij, nie marchewkę. Teraz musimy wskazywać, że w każdym województwie może zdarzyć się to, co zdarzyło się w woj. warmińsko-mazurskim. To jaskrawy przypadek, co się będzie działo w kraju, jeżeli z tą marchewką, którą daliśmy dwa tygodnie temu, będziemy się źle obchodzić - dodał.
Równocześnie zaznaczył, że obostrzenia będą wprowadzone regionalnie. - Widzimy, że w niektórych regionach, powiatach dzienne przyrosty wynoszą nawet 50 proc. Nie wykluczamy, że te wzrosty (w innych województwach - PAP) mogą być porównywalne do woj. warmińsko-mazurskiego - dodał.
Wzrost zakażeń
Zaznaczył również, że czwartkowe dane pokażą 12 142 nowych zakażeń i 286 zgonów. - W tej chwili mamy średnio 9 tys. zakażeń tygodniowo - przyznał.
Od soboty w całym kraju zostanie wprowadzony obowiązek zakrywania ust i nosa wyłącznie maseczkami. Dopuszczono wszystkie ich rodzaje, choć rekomendowane są bardziej specjalistyczne, tzn. chirurgiczne i z filtrami. Andrusiewicz zapytany o to, dlaczego rząd tak późno zdecydował się na taki krok powiedział, że cały czas w pandemii pozostaje pytanie czy coś nie jest wprowadzane za wcześnie albo za późno. Przytoczył przykład naszych zachodnich sąsiadów, gdzie wprowadzono w transporcie publicznym obowiązek noszenia maseczek chirurgicznych. "Cały świat dostosowuje się do tej epidemii" - zaznaczył.