Zaznaczył, że ocena ta wynika z własnej analizy konkluzji szczytu, a nie z piątkowych zapewnień przedstawicieli rządu, że zawarte porozumienie pozwala realizować cel unijny, ale także tworzy warunki dla sprawiedliwej transformacji polskiej energetyki.

Reklama

Trudno mi podzielać taki optymizm, jaki dzisiaj wykazywał premier na konferencji, bo raczej wyciągam wnioski, że oddaliśmy dużo pola, jeśli chodzi o naszą suwerenność energetyczną i o naszą ścieżkę dotyczącą osiągnięcia celów klimatycznych wynikających z porozumienia paryskiego – powiedział PAP szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności.

Zaznaczył np., że środki z tzw. funduszu modernizacyjnego w większości pójdą najpewniej na odnawialne źródła energii. - Co prawda jest tu zapis o możliwości wyboru najbardziej odpowiednich technologii, umożliwiających zbiorową realizację celu na 2030 r., w tym na przejściowe technologie. Jednak chodzi tu wyłącznie o gaz, a nie o nowoczesne niskoemisyjne technologie węglowe – zastrzegł Kolorz.

Reklama

Wszyscy, którzy choć trochę interesują się energetyką wiedzą, że energia odnawialna jest droga i będzie droga, szczególnie ta z off-shore’ów, no i jest energią niestabilną – bo czy to panele fotowoltaiczne czy wiatraki, to czas ich pracy to gdzieś 60 proc. w skali roku. Te 40 proc. trzeba czymś zapewnić. Czy to będzie atom? Nie wiem. Nawet jeśli będzie, to nie szybciej, niż za 20 lat – podkreślił.

Uznał więc, że szczególnie zadowolone z ustaleń szczytu mogą być Niemcy, bo to firmy z tego kraju będą budowały polskie wiatraki na morzu. - Oni gdzieś tam na szczycie odpuścili trochę kwestię praworządności, ale gospodarczo na nas kupę kasy zarobią, a my energetycznie będziemy krajem zupełnie zależnym. Będziemy kupowali energię głównie od Niemców, a własne źródła energii zlikwidujemy – zdiagnozował.

Reklama

Jeżeli to atom miałby być tylko tym stabilnym źródłem energii, i być może gaz, to będzie dobrze, gdy uzyskamy atom za 20 lat, a w międzyczasie zlikwidujemy sobie prawie całkowicie energetykę bazującą na paliwach kopalnych i przy okazji większość przemysłu energochłonnego - to jest pytanie, jak nasza gospodarka będzie wówczas wyglądała – zauważył.

Nawiązał też do rozmów, które mają być wznowione 15 grudnia br. w Katowicach na gruncie porozumienia dot. zasad i tempa transformacji sektora górniczego, podpisanego 25 września br. przez przedstawicieli działających na Śląsku związków i delegację rządową. Ocenił, że wobec olbrzymiego wyzwania społecznego i gospodarczego na Śląsku, skoro premier okazał się tak dobrym negocjatorem na szczeblu UE, powinien pojawić się też w Katowicach.

Pan minister Soboń (wiceszef MAP) jest bardzo sprawny, ale jego decyzyjność jest, jaka jest, poza tym on nie brał i nie bierze udziału w tych wszystkich rozmowach dotyczących kwestii klimatycznych – i nie ma zbyt dużego wpływu na politykę energetyczną. Więc, żebyśmy nie doprowadzili do podpisania jakiegoś dokumentu, który stanie się bajką zmieniającą się w horror – przestrzegł.

Pytany o to, jak zaostrzenie celu redukcji z 40 proc. do 55 proc. w 2030 r. przekłada się na prace nad umową społeczną ws. transformacji górnictwa, która ma być wypracowana na gruncie porozumienia z 25 września, Kolorz podkreślił, że dotychczasowe prace w powołanych pod tym kątem zespołach bazowały na celu redukcji o 40 proc. uwzględnionym w projekcie Polityki Energetycznej Państwa.

Już na 40 proc. ten pierwszy, na razie zatrzymany projekt PEP, był dla nas bardzo niekorzystny, także nie wiem, co będzie działo się przy 55 proc. – zaakcentował.

Chyba, że coś wyniknie z tych niejednoznacznych zapisów, że Rada Europejska uznaje potrzebę zapewnienia wzajemnych połączeń bezpieczeństwa energetycznego wszystkich państw członkowskich oraz poszanowania prawa wszystkich państw członkowskich do decydowania o swoim miksie energetycznym – zastrzegł szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności.

Premier Mateusz Morawiecki na piątkowej konferencji prasowej podsumowującej szczyt mówił, że stronie polskiej zależało na porozumieniu, w wyniku którego "Polska będzie mogła mieć środki na sprawiedliwą, w naszym tempie transformację klimatyczną, transformację gospodarczą, bo w ślad za transformacją klimatyczną zmienia się gospodarka".

Dobrze się stało, że wbudowaliśmy tam kilka elementów, które bardzo służą polskiej gospodarce, w szczególności uwzględniają jej bardzo nietypowy charakter - zaznaczył szef rządu. - Udało się wbudować takie zapisy, które pozwolą nam na skompensowanie ewentualnie wyższych wydatków w przyszłości związanych z systemem emisji uprawnień, tzw. system ETS. Będziemy mieli odpowiednią legislację, która będzie dawała nam środki na transformację energetyczną – dodał.

Minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka zapewnił, że Polska ma „gwarancję zapisania w przyszłej legislacji dostępu do większej puli środków”. - Mamy również zbalansowanie pomiędzy dochodami w ramach sytemu handlu uprawnieniami do emisji z kosztami ponoszonymi przez podmioty - dodał. Ocenił, że Polska zabezpieczyła swoje interesy gospodarcze przez opisanie zasad w jakich będzie następowała realizacja zwiększonego celu redukcyjnego.