Wśród zaprezentowanych postulatów, których realizacja pomóc ma branży w przetrwaniu kryzysu spowodowanego pandemią, znalazł się ten o udzielenie dopłat do utrzymania autobusów, których wysokość uzależniona miałaby zostać m.in. od wielkości pojazdów. Kolejny postulat wiąże się z odroczeniem płatności rat kredytów i leasingów do czerwca przyszłego roku.
Ponadto przedstawiciele branży chcą przyznania dodatkowej puli środków z PFR do wysokości sięgającej 24 proc. obrotów, a także umorzenia w całości subwencji z Funduszu dla branży autokarowej. Apelują również o przedłużenie zwolnienia z płacenia składek ZUS-owskich o kolejne trzy miesiące, tak aby utrzymać miejsca pracy, oraz o dopłaty do wynagrodzeń i postojowego dla firm, które doświadczyły spadku przychodów o co najmniej 70 proc.
Postulaty te przekazane zostały przez organizacje reprezentujące branżę: Krakowską Izbę Turystyki (KIT), Polskie Stowarzyszenie Przewoźników Autokarowych, Stowarzyszenie Ekologicznego Transportu Autokarowego STEKTRA oraz Inicjatywę Przewoźników Autokary 2020. W sumie w poniedziałkowym spotkaniu z mediami, z uwagi na zagrożenie epidemiologiczne, przedstawiciele przewoźników uczestniczyli w sposób symboliczny, podstawiając na parking pod Wawelem swoje autokary. Miejsce wybrano ze względu na to, że w sezonie wiosenno-letnim to właśnie tam przyjeżdżają liczne autokary z turystami.
Jak podkreślali przedstawiciele, spełnienie zaprezentowanych postulatów "da szansę przetrwać branży do czasu, kiedy wycieczki, wyjazdy turystyczne, konferencje, kolonie i ferie zimowe znów będą czymś normalnym, pożądanym, dającym uczestnikom radość, emocje i pozytywne doświadczenia".
Prezes KIT Rafał Marek poinformował, że pismo z postulatami, będącymi efektem badania przeprowadzonego wśród przedstawicieli branży w całej Polsce, zostało przesłane do premiera Mateusza Morawieckiego oraz dwóch szefów resortów - ministra rozwoju, pracy i technologii Jarosława Gowina oraz ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka.
Marek ocenił, że skutki kryzysu spowodowanego pandemią najmocniej uderzają w mniejsze firmy, prowadzone często przez całe rodziny. Średnia liczba pojazdów w takich firmach to około sześciu sztuk; są to małe, zatrudniające około dziesięciu kierowców przedsiębiorstwa. Ich największy problem to koszty stałe, które muszą ponosić. Możliwość utraty środków to z kolei wielki stres, w związku z czym poziom ich desperacji jest wysoki - podkreślił.
Równocześnie Marek zaznaczył, że przedstawiciele branży nie domagają się przejęcia wszystkich kosztów, które musi ponosić ich branża; chodzi o wsparcie, które objawiać się może m.in. umożliwieniem odroczenia spłaty rat kredytowych.
Zwrócił uwagę, że w branży przewozowej zatrudniane są osoby o wysokich kwalifikacjach, które musiały ukończyć specjalne kursy i zdobyć uprawnienia do wykonywania swojej pracy. To zawodowcy. Przez wiele lat był problem ze znalezieniem odpowiedniej liczby kierowców, ponieważ jest to praca obwarowana wieloma przepisami, dotyczącymi między innymi czasu pracy i stanu technicznego pojazdów, które te osoby mają prowadzić - wskazał Marek.
Jego zdaniem obecna sytuacja związana z koronawirusem jest trudniejsza niż ta, w której branża znalazła się wiosną. Wtedy mieliśmy przed sobą perspektywę sezonu, który zaczyna się w okolicach marca-kwietnia i trwa do października. W tej chwili weszliśmy - można powiedzieć, że w sposób naturalny - w nowy lockdown. Obecnie mamy przed sobą perspektywę niskiego sezonu, który potrwa do marca - powiedział Marek. Dodał, że w poprzednich latach "martwe" miesiące przewoźnicy byli w stanie przetrwać głównie dzięki wiosenno-letnim zarobkom.