Jacek Kurski z PiS zaatakował Platformę z sejmowej mównicy. "Pragnę przypomnieć Wysokiej Izbie, że zniesienie tzw. podatku Belki znalazło się w programie PO" - mówił. Przypomniał, że w ostatnich dniach w tej sprawie trwa "niebywały kontredans i kakofonia sprzecznych komunikatów na łonie rządu". Wywołał ją minister finansów. W wywiadzie dla "Wall Street Journal” i DZIENNIKA Jacek Rostowski stwierdził, że jest przeciwny likwidacji podatku Belki. Donald Tusk zaproponował rozmowy o kompromisie między ministrem a szefem klubu PO Zbigniewem Chlebowskim.
Do porozumienia doszło we wtorek. Najpierw Rostowski porozumiał się z Tuskiem, a następnie z szefem klubu. Na czym stanęło? Zlikwidowany ma być podatek od lokat i rachunków bankowych, ale zostanie ten od dochodów z giełdy. "W ministerstwie są wyliczenia, że z giełdy wpływa do budżetu 1,8 mld zł, ale 300 mln z tej puli płaci grupa raptem kilkunastu graczy giełdowych. Dlatego nie zlikwidujemy części giełdowej, bo naprawdę dla niewielu graczy to jest dolegliwe" - tak jeden z polityków Platformy uzasadnia, że PO będzie miała identyczny projekt. Dokładnie takie samo rozwiązanie zaproponowało wcześniej PiS. "To kwintesencja Polski solidarnej, a nie liberalnej" - tłumaczy Kurski.
Jak wybrnąć z tego plagiatu - to niejedyny kłopot Platformy. Znacznie poważniejsze zadanie to wprowadzenie podatku liniowego. W czasie podsumowania stu dni rządu premier zapowiedział, że w 2010 roku wszyscy zapłacą jedną stawkę PIT. Ale z "twarzą socjalną". "Dla PSL zostawiamy dużą kwotę wolną i ulgi na dzieci" - mówili politycy Platformy.
To nie uspokoiło zaskoczonych ludowców, którzy po zawiązaniu koalicji byli przekonani, że temat podatku liniowego umarł na długie lata. Wicepremier Waldemar Pawlak, pytany w miniony piątek o powrót do koronnego pomysłu PO, asekurował się, twierdząc, że nie uwierzy, póki nie usłyszy tego z ust premiera.
W niedzielę usłyszał jednak jasno i dobitnie: liniowy jest w planie rządu na 1000 dni. Klamka więc zapadła i ruszyły koalicyjne negocjacje. Jak ustalił DZIENNIK, ostatecznie ludowcy są gotowi przystać na liniowy pod dwoma warunkami. Jeszcze na tym posiedzeniu Sejmu PSL złoży projekt ustawy dający rolnikom, bezrobotnym i rencistom zasiłki na dzieci w wysokości 1145 zł na każdą pociechę, czyli dokładnie tyle, ile wynosi ulga w PIT. Ma to kosztować budżet ok. 3,5 mld zł. "Skoro jesteśmy w stanie podarować coś najbogatszym, to znaczy, że jesteśmy w stanie i najbiedniejszym" - mówi nam szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. Ale na tym warunki ludowców się nie kończą. PSL chce też podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Choć politycy tej partii podkreślają, że i tak nad liniowym ciągle wisi widmo weta prezydenta.