W ślad za indeksami azjatyckimi (japoński indeks Nikkei stracił 2,5 proc.) GPW otworzył poniedziałkową sesje spadkami. Około godziny 9.15 główny indeks warszawskiego parkietu WIG 20 tracił 4,7 proc., a WIG 30 4,9 proc.
Tanieje także złoty, za euro trzeba płacić 4,39 zł, a za franka 4,16 zł, dolara wycenia się na 9,93 zł, a funta na 4,95 zł.
Analitycy Domu Maklerskiego BDM w porannym poniedziałkowym komentarzu przypominają, że mamy za sobą najgorszy w historii tydzień na GPW, podczas którego WIG20 stracił 22,6 proc., co od początku roku daje stopę zwrotu w wysokości minus 36,5 proc.
Niestety mimo że hossa ostatnich lat ominęła Warszawę, to obecnie należymy do najsłabszych rynków na świecie - oceniono. Na GPW najmniej w ubiegłym tygodniu straciły spółki informatyczne, spożywcze (minus 10 proc.) czy budowlane (minus 15 proc.). Największe straty dotyczą spółek odzieżowych (w piątek po sesji rząd zdecydował o ograniczeniu działalności galerii handlowych), gdzie strata sięgnęła 33 proc. Słabiej od rynku radzą sobie również banki (otoczenie spadających stóp), chemia, energetyka, górnictwo (obawy o recesję), media (kina) czy nawet „gaming”.
Przy panice nie ma "bezpiecznej przystani". Inwestorzy chcą mieć płynność czyli gotówkę - dodano w komentarzu.
Podsumowując zeszły tydzień o panice na rynkach walutowych mówią też ekonomiści z PKO BP. W ostatnich dniach widać to było przede wszystkim po zachowaniu giełd, ale też i innych aktywów ryzykownych - napisano.
Zaznaczają, że uwaga rynków skupia się głównie na bankach centralnych, które próbują ratować sytuację obniżając stopy procentowe i rządach, które ogłaszają dodatkowe środki mające na celu złagodzenie negatywnych skutków epidemii koronawirusa.
Złoty pozostaje więc pod silną presją podaży w związku z masowym odpływem kapitału z rynków wschodzących - dodano.