Niedawno głośno było o przypadku ubezpieczonej J.S., której organ rentowy odmówił prawa do renty socjalnej (sygn. akt IV U 555/17), zgodnie bowiem z orzeczeniem komisji lekarskiej ZUS nie jest całkowicie niezdolna do pracy. Sprawa skończyła się w sądzie. Podczas procesu organ rentowy podtrzymując swoją decyzję argumentował, że ubezpieczona jest aktywna na Facebooku, zna obsługę komputera i umie się skupić, aby z niego korzystać. Z kolei znaczna liczba znajomych na tym portalu i zamieszczone informacje świadczą o dość dobrym funkcjonowaniu społecznym i aktywności. Powołani przez sąd biegli nie podzielili jednak zdania zakładu. W konsekwencji renta socjalna została J.S. przyznana.
Organ rentowy coraz częściej korzysta z informacji umieszczanych na portalach społecznościowych, przy czym wydaje się, że nadal większość z nich pozyskuje jednak od osób trzecich. Chociaż nierzadko także "z urzędu” korzysta ze źródeł tego rodzaju – ocenia Hubert Hajduczenia, adwokat z kancelarii DLA Piper. Taką obserwację potwierdza też adwokat Łucja Kobroń-Gąsiorowska, partner w kancelarii BCKG Adwokaci. – Sama niedawno reprezentowałam koleżankę po fachu w sprawie przed organem rentowym, w której podstawą był donos oparty na zdjęciach z uroczystości otwarcia nowej siedziby kancelarii, które zostały umieszczone właśnie na Facebooku. Chodziło o rzekomą pracę przy organizacji tego wydarzania w trakcie zwolnienia lekarskiego spowodowanego ciążą. ZUS zaczął drążyć temat, ale nie miał dowodów na to, że tak rzeczywiście było – mówi adwokat.
Sam organ rentowy przyznaje, że media społecznościowe mogą stanowić potwierdzenie materiału dowodowego, np. z kontroli zwolnienia. – Nigdy jednak nie są dowodem ostatecznie wiążącym – zastrzega Radosław Milczarski z biura prasowego ZUS.
Reklama

ZUS sprawdza, bo może

Doktor Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji UW zwraca uwagę, że ZUS ma prawo weryfikować uprawnienia do świadczenia.
– Przy zasiłku chorobowym sprawdzane jest, czy nasze zachowanie nie jest sprzeczne z celem zwolnienia. Przykładowo jeżeli lekarz nakazał leżenie w łóżku i stosując się do tego zalecenia ubezpieczony w tym czasie całymi dniami przegląda strony internetowe, to nie ma w tym nic złego. Nie narusza się bowiem celu zwolnienia. Chyba że lekarz nakazałby oszczędzanie wzroku – tłumaczy.
Zaznacza jednocześnie, że inaczej sprawa wygląda przy orzekaniu w sprawie niezdolności do pracy na potrzeby renty: zarówno tej z ubezpieczeń społecznych, jak i socjalnej. – ZUS bierze pod uwagę całość predyspozycji psychofizycznych, weryfikując, czy naruszenie sprawności organizmu na pewno uniemożliwia podjęcie pracy zgodnej z posiadanymi kwalifikacjami albo jakiejkolwiek pracy zarobkowej – podkreśla dr Lasocki. W jego ocenie umiejętność posługiwania się np. nowymi technologiami może być ważnym wyznacznikiem, czy dana osoba jest w stanie świadczyć pracę. – Nie jest to jednak takie proste, jak to widział ZUS w przywołanej sprawie dotyczącej renty socjalnej. Ani liczba znajomych na portalach społecznościowych, ani też sam fakt, że ktoś potrafi się nimi posłużyć, nie oznacza, że taka osoba jest zdolna do pracy zarobkowej, tj. takiej, dzięki której będzie w stanie się utrzymać. Od kliknięcia 'lubię to" i udostępnienia postu do posiadania takich umiejętności, które pozwolą na zarabianie w internecie, jest jeszcze długa droga – podkreśla ekspert.

Trwa ładowanie wpisu

Dowód jak każdy inny

Pytanie, czy ZUS do realizowania swoich zadań może wykorzystywać informacje o ubezpieczonych umieszczane na portalach społecznościowych? – Organ rentowy może posługiwać się środkami dowodowymi pozyskanymi zgodnie z prawem. Jeżeli sami upubliczniliśmy jakąś informację, a urzędnik nie podszywał się pod znajomego osoby kontrolowanej, to może skorzystać ze zdobytych w ten sposób danych, tak jak z każdych innych środków dowodowych – mówi dr Tomasz Lasocki. Mecenas Hajduczenia również uważa, że takie działanie organu jest zgodne z prawem, o ile nie stanowi jedynej podstawy do decyzji odbierającej określone świadczenie.
Co jednak z prawem do prywatności? – Jeżeli udostępniamy w internecie informacje o sobie, to musimy się liczyć z tym, że wiele osób je zobaczy, w tym także organ rentowy. Dlatego powinniśmy zadać sobie pytanie, czy za wiele nie obnażamy. Warto zatem poświęcić chwilę na przeczytanie zasad polityki prywatności danego portalu – konkluduje dr Lasocki.