Rafał Sadoch z DM mBanku zwraca uwagę, że notowania polskiej waluty oddały w trakcie dzisiejszej sesji, całość poniedziałkowego, dość zaskakującego, umocnienia.Deprecjacja złotego jest wynikiem wzrostu awersji do ryzyka na globalnych rynkach finansowych wskutek wzrostu obaw o wynik przyszłotygodniowych wyborów prezydenckich w USA. W ostatnich dniach niekorzystne dla Hillary Clinton doniesienia wskazały na rosnące w sondażach poparcie dla kontrowersyjnego Donalda Trumpa, którego wybór na Prezydenta Stanów Zjednoczonych jest dużym czynnikiem niepewności, a tego rynki finansowe nie lubią - tłumaczy analityk mBanku.
Dodaje, że złoty należał dziś do słabszych walut z regionu, a jego notowaniom nie pomógł dzisiejszy odczyt PMI dla polskiego sektora przemysłowego w październiku, który wskutek zmniejszenia ilości nowych zamówień spadł do najniższego poziomu do prawie dwóch lat. Dane te są o tyle dużym zaskoczeniem, gdyż w Niemczech koniunktura w tym sektorze uległa poprawie. Wpisują się one w scenariusz wyhamowania dynamiki PKB w drugiej połowie roku. W perspektywie do końca tygodnia w dalszym ciągu oczekujemy testu poziomu 4.34-4.35 na parze EUR/PLN - komentuje Sadoch.
Konrad Ryczko z DM BOŚ także przyznaje, że w trakcie środowej sesji obserwowaliśmy wyraźne spadki na wycenie polskiej waluty, która lokalnie traciła nawet 1 proc. wobec EUR czy GBP. Powodem odwrotu od PLN, jak i innych walut EM, było wyraźne pogorszenie się sentymentu na szerokim rynku. Inwestorzy uciekali od ryzyka (stąd transfery w kierunku CHF czy JPY) czego efektem były mocne spadki na europejskich parkietach czy zniżki cen kontraktów na ropę. Wraz z podbiciem sondaży D. Trumpa na rynek powróciło ryzyko związane ze zbliżającym się wyborami prezydenckimi w USA - stwierdza Ryczko.
Dodatkowo w przypadku PLN byliśmy świadkami słabej publikacji przemysłowego indeksu PMI za październik, który wyniósł jedyne 50,2 pkt. wobec oczekiwanych 52,9 pkt. - dodaje analityk.