Gdy większość krajów UE podniosła lub podnosi wiek emerytalny do 65 lat, rozważa też już 67 lat w Polsce na ten temat cisza. Kandydaci na prezydenta traktują ten temat jak gorący kartofel. Rząd - chce debatować. A jak wynika z najnowszych danych ZUS, mężczyźni odchodzący w ubiegłym roku na emeryturę mieli zaledwie 61 lat, a kobiety – 57,8 lat. To niemal tyle samo co w 2008 roku, kiedy wciąż obowiązywały bardzo szczodre przywileje. Na emerytury mogły np. odchodzić bez problemu 55-letnie kobiety czy 60-letni mężczyźni. Wiek odejścia z rynku pracy wynosił więc wtedy odpowiednio 56,2 lata i 61,1 lat.

Reklama

Na razie więc, mimo wygaszenia części przywilejów, nie udało się podnieść tzw. efektywnego wieku emerytalnego, tj. faktycznego momentu odejścia z rynku pracy. Co gorsza wciąż poza systemem powszechnym pozostają mundurowi (mogą odchodzić na emeryturę po 15 latach służby), górnicy (po 25 latach pracy) czy rolnicy ubezpieczeniu w KRUS (prawo do emerytury mają gdy ukończą 55 lat).

Eksperci biją na alarm. Starzejemy się, a do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ZUS, funduszu emerytalno-rentowego KRUS i systemu emerytalnego służb mundurowych budżet musi coraz więcej dopłacać. W tym roku rekordową kwotę 64,7 mld zł. To ponad 20 proc. wszystkich jego wydatków. To właśnie świadczy o chorobie systemów emerytalnych. Zdrowe - powinny finansować się ze składek, a nie z budżetu.

Kosztowne odstępstwa

- Nie przygotuję projektu ustawy przewidującej wydłużenie wieku emerytalnego – deklaruje Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej.

Reklama

Uważa, że jej rząd i tak dokonał dużo bo udało mu się po 11 latach od wprowadzenia reformy wygasić przywileje emerytalne.

- To my podnieśliśmy wiek emerytalny o 5 lat – przekonuje Fedak.

Reklama

Te argumenty nie mają na razie potwierdzenia w danych za 2009 rok. Jednak ta sytuacja będzie się poprawiać. Po pierwsze coraz mniej osób będzie mieć prawo do emerytur na starych zasadach. Po drugie rok 2009 był wyjątkowy i mogło to wpłynąć na statystyki, zaniżając wiek emerytalny. Od stycznia zaczęły bowiem obowiązywać przepisy, które umożliwiają korzystanie z emerytur bez konieczności rozwiązywania stosunku pracy. Na świadczenia mogło więc jednorazowo przejść sporo młodszych osób, które miały przyznane świadczenia, ale ZUS ich nie wypłacał bo nie rozstały się z firmą.

Tak czy inaczej rok 2009 udowadnia jak trudno jest poprawiać wydolność systemu emerytalnego i jak bardzo ciągną się za nim przywileje przyznane w przeszłości. Dlatego więc, jak uważają eksperci, rząd chcąc uniknąć zupełnej niewydolności finansowej budżetu, powinien podjąć niezwłocznie decyzje o dalszych reformach.

Reformy nie tylko w ZUS

Nie chodzi tu wyłącznie o ZUS, gdzie trzeba m.in. zlikwidować specjalne emerytury górników (kosztują 8 mld zł rocznie), podnieść wiek emerytalny kobiet, czy ograniczyć prawo do emerytur pomostowych czy świadczeń kompensacyjnych dla nauczycieli. Potrzebne są także likwidacja przywilejów służb mundurowych, podniesienie składek do KRUS dla zamożniejszych rolników i wygaszenie prawa do przechodzenia przez nich na wcześniejsze emerytury.

- Łączny deficyt w systemach emerytalnych FUS, KRUS i służb mundurowych to 5 proc. PKB. To nie żadna wirtualny kwota, ale realny deficyt w wysokości ponad 5 tys. zł przypadający na każdego Polaka pracującego poza rolnictwem – mówi Wiktor Wojciechowski, z Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Tłumaczy, że ten dług będą spłacać nie tylko ci, którzy dzisiaj pracują, ale także dzieci i wnuki.

- Zamiast doganiać poziom życia w UE Polska, z najmłodszymi emerytami w Europie będzie się od niej oddalać – mówi Wiktor Wojciechowski.