Kampania ACN na wielką skalę ruszy w Polsce jutro. Amerykańska firma od Gdańska po Poznań i Kraków będzie werbować swoich handlowców, którzy zapukają do naszych drzwi na wzór dystrybutorów Amwaya. W ciągu kilku najbliższych dni w największych miastach Polski odbędzie się kilka spotkań, podczas których ACN będzie przekonywał, że na pracy dla niego można dorobić się fortuny.
Taką wizją kuszony był Bartosz Wojtoń, przedsiębiorca z Wrocławia, który w ubiegłym tygodniu pojechał na mityng ACN w Kopenhadze. Z perspektywy bajecznych zarobków szybko zrezygnował, gdy dowiedział się, że aby prowadzić działalność, trzeba wykupić licencję, która kosztuje 499 zł. Za pozyskanie dwóch kolejnych handlowców, którzy mieli wykupić licencję i pozyskanie pięciu abonentów ACN, Wojtoń miał otrzymać 800 euro (2400 złotych) plus niewielki procent z tego, co wydzwonią abonenci.
Prawnicy ostrzegają, że taki system przypomina piramidę finansową, której uczestnicy sponsorują siebie nawzajem, ale śmietankę spijają znajdujący się na szczycie menedżerowie. "Będziemy przyglądać się działalności ACN na rynku telekomunikacyjnym" - zapowiada Jacek Strzałkowski z Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
Pod lupę wziął go już w Australii tamtejszy urząd antymonopolowy. Zarzucił ACN, że koncern funkcjonuje na zasadzie piramidy finansowej pod przykrywką usług telekomunikacyjnych. Jednak ACN nie zraża się oskarżeniami i wypływa na coraz szersze wody.
Całkiem możliwe, że polscy abonenci złapią haczyk, bo ceny połączeń mogą być niższe nawet o 20 proc. od obowiązujących na rynku. Różnica wynika z tego, że firma chce hurtowo odkupować minuty od operatorów, a potem je odsprzedawać abonentom. Do współpracy z ACN przyznaje się na razie tylko Netia. Duzi gracze wolą dmuchać na zimne, bo pomimo że ACN kreuje się na globalny koncern działający w 18 krajach i chwali się przychodami 500 mln euro rocznie, nie jest powszechnie znaną firmą.
Ludzie, którzy ulegną wizji szybkich zarobków, ryzykują sporo. Zdaniem Piotra Rutkowskiego, model biznesowy działania ACN koncentruje się na budowaniu sieci handlowców, a nie sprzedawaniu usług telekomunikacyjnych. Do tego, zdaniem Magdaleny Borowik, polski rynek nie musi dawać takich profitów, jak obiecuje ACN. A to znaczy, że osobom sprzedającym usługi trudno będzie osiągnąć obiecywane przez koncern wielkie zyski.