Wystarczy, żeby rząd nie nakręcał co roku spirali wydatków. Z obietnic wyborczych trzeba się wywiązywać, ale wydatki budżetowe w Polsce to gruba przesada. Z roku na rok politycy coraz bardziej szastają publicznymi pieniędzmi. Jakby zapominali, że mają je z naszych podatków - wskazują autorzy raportu, zatytułowanego "Jak podatki mogą nas przybliżyć do cudu gospodarczego?".
Tymczasem tempo wzrostu wydatków publicznych zaczyna być szaleńcze. W tym roku przekroczy 10,5 procenta. FOR i PricewaterhouseCoopers szacują, że wskaźnik ten powinien wynosić nie więcej niż 3,5 procenta. Tylko wtedy będzie można obniżyć podatki, czyli dać ludziom więcej pieniędzy do rąk.
Eksperci twierdzą, że przy ograniczeniu wydatków państwa można byłoby obniżyć np. podatek VAT. Stawki 0 procent, 3 procent i 7 procent mogłyby być całkowicie zlikwidowane. Niższy VAT to również tańsza benzyna. A trzeba pamiętać, że od jej ceny zależy też to, ile kosztuje np. chleb czy materiały budowlane.
Państwo mogłoby być tańsze także dzięki likwidacji mnóstwa przepisów podatkowych i zinformatyzowaniu fiskusa. Na przykład w Bułgarii całkowicie zrezygnowano z papierowych rozliczeń - przypominają FOR i PricewaterhouseCoopers.