WIG-20, indeks największych spółek notowanych na GPW, w połowie kwietnia miał wartość ok. 2360 pkt – mniej więcej tyle, ile przed wybuchem światowego kryzysu 11 lat temu. Dla porównania, nowojorski Dow Jones od tamtego momentu zdążył się podwoić. Na dużych rynkach w Europie też jest jakby lepiej: frankfurcki DAX od 2008 r. zyskał 75 proc. Nawet targana niepewnością związaną z brexitem giełda w Londynie dała zarobić inwestorom około 20 proc. Na tym tle warszawski parkiet wypada więc bardziej niż blado.
Nie jest to jedyny symptom kryzysu. Przez wiele minionych miesięcy żadna nowa polska spółka nie wyszła z publiczną ofertą sprzedaży akcji. Zresztą w całym 2018 r. mieliśmy tylko 20 takich ofert. A zaledwie pięć spośród nich przeprowadzono na głównym rynku. Jak wylicza firma doradcza PwC w swoim corocznym podsumowaniu ofert pierwotnych w Europie, ich łączna wartość w Polsce wyniosła 81 mln euro. To najmniej od 2003 r. „Tak niski poziom aktywności na rynku IPO oznacza, że bardzo trudno mówić o znaczącej roli giełdy w finansowaniu polskich przedsiębiorstw. Perspektywy na kolejne miesiące i rok 2019 są niepewne” – napisało PwC w raporcie.
Co więcej, liczba giełdowych debiutów jest mniejsza niż liczba firm, które się z giełdy wycofują. Według statystyk GPW w 2018 r. było 25 takich przypadków, najwięcej od lat. Widać więc, że firmy nie tylko się do giełdy nie garną, lecz wręcz z niej uciekają. I nie zmienia tego fakt, że agencja FTSE Russell w zeszłym roku zaklasyfikowała Polskę do grupy rynków rozwiniętych, co politycy i władze warszawskiego parkietu świętowali z wielką pompą.
Reklama
Jakby tego było mało, najmocniejszy cios może dopiero nadejść. Ostateczna koncepcja dokończenia „reformy” otwartych funduszy emerytalnych jest tak skonstruowana, że część pakietów akcji, które dziś mają w portfelach OFE, może się znaleźć w aktywach państwowego Funduszu Rezerwy Demograficznej. Mówiąc inaczej, Skarb Państwa przejmie akcje prywatnych spółek. A to zawsze nie najlepszy sygnał dla rynku. Bo co państwo może z nimi zrobić? Sprzedać? Co prawda rząd wolałby, żeby Polacy wybrali przekształcenie OFE w prywatne indywidualne konta emerytalne (IKE), ale pozostawił im możliwość wyboru: IKE albo ZUS. To też dla inwestorów będzie pewnie źródłem sporej niepewności.