MARCIN PIASECKI, TADEUSZ SOŁTYS:
To ostatni pana wywiad jako kierującego NBP?

PIOTR WIESIOŁEK*: Mam nadzieję, że tak. Często powtarzałem, że stanowisko prezesa NBP jest tak istotne dla sektora finansowego, że nie powinno być sytuacji, w której tymczasowość trwa zbyt długo.

Reklama

Czy tymczasowość powinna trwać do piątku, czy może poczekać do zakończenia wyborów i wyłonienia nowego prezydenta?
Tej tymczasowości już dzisiaj nie powinno być. Pan zadaje pytanie o podtekście politycznym, a ja się polityką mało interesuję i nie odpowiem. Cały czas powtarzam, że w związku z tym, iż NBP jest najważniejszą instytucją w sieci bezpieczeństwa finansowego, to ten okres powinien być jak najkrótszy.

A jak pan ocenia kandydatów do objęcia stanowiska prezesa NBP? Na przykład Marka Belkę?Z zasady nie oceniam kandydatów na stanowisko prezesa NBP. Od oceny są ci, od których zależy ten wybór, ale uważam, że najlepszą ocenę może przedstawić sam rynek. Im lepsza reakcja rynku na dane nazwisko, tym lepsza kandydatura.

Reakcja rynku na nazwisko Marka Belki była entuzjastyczna.
To znaczy, że ocenił go pozytywnie.

A jak panu kieruje się NBP?
Moje odczucia nie mają tutaj większego znaczenia. Ważne jest to, że NBP funkcjonuje bez zakłóceń i wykonuje wszystkie swoje ustawowe obowiązki. Zarówno Rada Polityki Pieniężnej, jak i zarząd banku wykonują te obowiązki z należytą starannością i to jest dobre dla gospodarki.

Reklama

Jednak NBP jest uwikłany w spory. Na przykład z rządem w sprawie elastycznej linii kredytowej z MFW.
W stanowiskach NBP nigdy nie negowaliśmy potrzeby zaciągnięcia elastycznej linii kredytowej, ale zasady pozyskania i wykorzystania tej pożyczki powinny być obwarowane pewnymi warunkami. Zawsze uważaliśmy, że nie potrzebujemy tej linii po to, aby zwiększyć rezerwy dewizowe. Powtarzaliśmy i również dzisiaj konsekwentnie to podtrzymuję, że NBP chętnie poprze starania Ministerstwa Finansów o przedłużenie linii kredytowej, w momencie gdy pan minister uzna, iż są czynniki fiskalne, które mogą świadczyć o takiej potrzebie. Tydzień temu już otrzymaliśmy projekt stanowiska Ministerstwa Finansów dotyczący wystąpienia przez pana ministra do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Dokument ten miałby zostać podpisany przez pana ministra Rostowskiego i prezesa NBP. Uzyskał on pozytywną opinię banku. Jeżeli tylko Ministerstwo Finansów uzna, że należy to pismo wysłać, chętnie je podpiszę.

Niektórzy członkowie RPP są zniecierpliwieni tym, że ta sprawa się przeciąga.
Niektórzy są, ale są też tacy, którzy nie są zniecierpliwieni. RPP to ciało kolegialne i oczywiście tam ścierają się różne poglądy. Ja oceniam pracę Rady bardzo wysoko, ponieważ liczą się efekty, a efekty są bardzo pozytywne. Przypomnę tylko przyjęcie przez RPP sprawozdania finansowego NBP czy przyjęcie sprawozdania z działalności NBP.

Reklama

Ale jednocześnie Rada jest skłócona.
Nie użyłbym słowa "skłócona”. Powiedziałbym, że tam się ścierają różne poglądy. W Radzie zasiada 10 osób i każdy ma prawo inaczej patrzeć na pewne kwestie. Istotna jest zdolność do osiągania konsensusu, a to się udaje.

W odniesieniu do polityki pieniężnej powściągliwość jest raczej wskazana, jak pokazują ostatnie doświadczenia, chociażby jeśli chodzi o wypowiedzi członków rządu węgierskiego.No rzeczywiście, dzisiaj rząd węgierski sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie, jak źle albo jak dobrze jest na Węgrzech. Po tym, co jego przedstawiciele mówili w zeszłym tygodniu, a także po późniejszych komentarzach, trudno mi ocenić, jaka jest rzeczywista sytuacja w tym kraju.

Na razie reakcje rynku są takie, jeżeli chodzi o złotego: euro 4,19, dolar 3,50, frank 3 zł. Myślicie o interwencji?
Tego typu wahania kursowe nie mogą za każdym razem powodować myślenia o jakiejś interwencji. Ja patrzę na to tak: polskie fundamenty makroekonomiczne są zdrowe. Inwestorzy wierzą w Polskę. Ale to, co się zdarzyło na Węgrzech, musiało w jakiś sposób wpłynąć na notowania polskiej waluty i rzeczywiście tak się stało. Ale to była reakcja, powiedziałbym, bardzo emocjonalna i szybka. Natomiast kiedy popatrzymy w dalszej perspektywie, myślę, że inwestorzy zagraniczni docenią to, że Polska jest dużo bardziej stabilnym krajem i w dalszym ciągu będą odróżniać nas od tych w regionie, które mają problemy.

Co musiałoby się zdarzyć, żeby państwo poważnie myśleli o interwencji?
Nie będę państwu zdradzał tego typu tajemnic, naszego podejścia czy też naszej taktyki.

Jakie powinny być, przy tych solidnych fundamentach polskiej gospodarki, priorytety, jeśli chodzi o politykę monetarną?
Podstawowy cel to dążenie do utrzymywania inflacji w celu inflacyjnym, który wynosi 2,5 proc. Rada powinna robić wszystko, aby oscylowała jak najbliżej tego poziomu. Jestem optymistą i uważam, że inflacja będzie się poruszać bardzo blisko wyznaczonego celu. Czy to będzie nieco ponad czy nieco poniżej, tego nie jestem w stanie jednoznacznie określić. Prawdopodobieństwo zarówno takiej, jak i innej sytuacji jest podobne. Istnieją oczywiście pewne zagrożenia, jak chociażby te wynikające z potencjalnego wzrostu cen żywności, spowodowane skutkami powodzi czy w ogóle z sytuacją pogodową w kraju. Więc gdyby to ryzyko zaczęło się w jakiś sposób materializować, to oczywiście RPP zastosuje odpowiednie, adekwatne do tej sytuacji działania.

Ale na razie stóp nie powinna zmieniać?
Sądzę, że do końca roku jest to mało prawdopodobne.

Jednym z efektów kryzysu finansowego jest transakcja, która dojdzie do skutku jesienią. Irlandzka grupa AIB sprzeda 70 proc. udziałów w banku BZ WBK. Czy powinny one przejść w polskie ręce?
Ta transakcja jest dowodem na to, iż polski system bankowy jest w dobrej kondycji. Bank ten był wart więcej niż reszta grupy we wszystkich pozostałych krajach. Pokazuje to, z jaką rozwagą banki funkcjonowały w Polsce i zarządzały ryzykiem. Świadczy także bardzo dobrze o organach nadzorczych sprawujących kontrolę nad sektorem bankowym. Szczególna rola przypadła tu Komitetowi Stabilności Finansowej, w skład którego wchodzą Komisja Nadzoru Finansowego, minister finansów i Narodowy Bank Polski.

Czy BZ WBK powinien być w rękach polskich, czy nie?
Przede wszystkim powinniśmy patrzeć na to systemowo. Nowy właściciel tego banku powinien mieć cechy bardzo mocnego partnera – być mocnym bankiem, z dużym doświadczeniem i zdrowym bilansem.

Mocny bank, ale niekoniecznie polski, tak?
Ten bank kupi inwestor, który więcej zapłaci i spełni przedstawione wymogi. Oczywiście dzisiaj nie możemy przesądzić o tym, czy ma to być bank polski, czy z jakiegoś innego kraju

*Piotr Wiesiołek, p.o. prezes NBP