Rządzący nie ukrywają, że kilkunastoprocentowe podwyżki dla pasażerów ogłoszone przez PKP Intercity zaskoczyły ich.

– Jeszcze w październiku, listopadzie, gdy opracowywano budżet na 2023 r., przedstawiciele spółki kolędowali po dodatkowe pieniądze, więc dorzuciliśmy im kilkaset milionów złotych. A teraz, w roku wyborczym, wycięli nam taki numer – przyznaje nasz rozmówca z KPRM.

Reklama

Teraz, jak słyszymy, rząd rozważa kolejną transzę pomocy publicznej dla spółki, ale obwarowaną warunkami. W grę wchodzi nawet kwota 200–300 mln zł, choć na taki ruch zapewne musiałaby się zgodzić Bruksela.

– Ale najpierw niech PKP znajdzie oszczędności u siebie i zwiększy efektywność. Już im np. wskazaliśmy lukę w systemie elektronicznej rezerwacji biletów, wskutek której część składów jeździ pusta. Tyle że łatanie tej luki trwa już kilka miesięcy. Poza tym czemu by nie wprowadzić obniżki cen biletów na najmniej oblegane dziś składy? – mówi osoba z rządu.

Reklama

Obniżki VAT nie będzie

Nasi rozmówcy chcą, by sprawa się rozstrzygnęła jeszcze w tym miesiącu. I żeby rezultatem były tańsze bilety. Jednocześnie słyszymy, że nie ma szans na obniżkę VAT, co postuluje m.in. opozycja.

– To spin sprytnie dystrybuowany przez kolejarzy, bo takie działanie zwalnia ich z odpowiedzialności – ripostuje rozmówca z rządu.

Eksperci mają jednak wątpliwości, czy w tak krótkim czasie rządowi uda się osiągnąć pożądane efekty. Z kolei sama spółka, pytana o możliwości obniżki, nie odpowiada wprost. "Ceny biletów PKP Intercity zostały dostosowane do aktualnej sytuacji na rynku” – napisało nam biuro prasowe.

CZYTAJ WIĘCEJ WE WTORKOWYM WYDANIU "DZIENNIK GAZETA PRAWNA">>>