Wszystko dlatego, że klienci nie wiedzą o swoich prawach. Po wypadku czekają tylko, jak ubezpieczyciel zapłaci za naprawę auta. A potem chcą o wszystkim jak najszybciej zapomnieć.
Tymczasem to właśnie kierowca musi wystąpić do firmy ubezpieczeniowej z wnioskiem o wypłacenie różnicy między wartością samochodu przed wypadkiem a po wypadku.
Firmy ubezpieczeniowe nie mówią o takiej możliwości. Dzięki temu oszczędzają na odszkodowaniach. "Wiele towarzystw ubezpieczeniowych celowo nie informuje klientów o takiej możliwości" - mówi "Newsweekowi" prof. Marek Idzior, rzeczoznawca Polskiego Związku Motorowego.
Nie wiadomo, ilu kierowców złożyło takie wnioski. Bo żaden z ubezpieczycieli nie ich liczy. Michał Makarczyk, dyrektor departamentu likwidacji szkód w grupie Generali, ujawnia tylko, że to zaledwie kilka procent z ogółu zgłaszanych szkód i że z reguły dotyczą aut nowych - pisze "Newsweek".
A jest o co walczyć. W przypadku skody fabii (jednego z najpopularniejszych w Polsce aut) z 2005 r., wycenionej na 25 tys. zł, spadek wartości po stłuczce sięgnie nawet 2,5 tys. zł - wylicza "Newsweek".