Dla Adama Gizickiego to broń, która jest niezbędna w walce z urzędnikami - pisze "Gazeta Wrocławska". Jego firma była potentatem na rynku handlu metalami. Dziś stoi na skraju bankructwa. Według Gizickiego winni są urzędnicy.
Dzięki wyrokowi sądu będzie mógł zrealizować swoją zapowiedź o pociągnięciu do odpowiedzialności naczelnika legnickiego Urzędu Skarbowego oraz dyrektora i inspektora wrocławskiego Urzędu Kontroli Skarbowej. - W UKS panuje strach. Doskonale zdają sobie tam sprawę ze swoich nadużyć. Mogę nawet powiedzieć, że każdy kto wchodzi do UKS boi się, a u mnie jest na odwrót - gdy ja tam wchodzę, pracownicy UKS zaczynają się bać. Obiecałem sobie, że nie odpuszczę i słowa dotrzymam - mówi Gizicki.
Przedsiębiorca blisko dwa lata czeka na zwrot zaległego podatku. Wyrok sądu to dla niego dopiero początek walki z urzędniczymi absurdami. - Czekamy na zaległe 1,5 miliona złotych plus odsetki. Przez niekompetencję urzędników nasza firma stanęła na skraju bankructwa. Tego udało się uniknąć ze względu na dobrą wolę banków. Zrobię wszystko, żeby osoby za to odpowiedzialne, poniosły konsekwencje swoich rażących zaniedbań - mówi "Gazecie Wrocławskiej" Gizicki.
Przedsiębiorca korzystny dla siebie wyrok usłyszał 24 września br. Decyzja jest precedensem, na który przedsiębiorcy z całego kraju czekali od lat. - Osób takich jak ja w całej Polsce są setki. Dziesiątki firm, przez takie bandyckie działania urzędników, wieczne odwlekanie zwrotu podatków stoi na skraju bankructwa - dodaje Gizicki.