Wczoraj na krakowskiej stacji Statoil przy ul. Jana Pawła II za litr paliwa Pb98 trzeba było zapłacić aż 3,89 zł, a cena benzyny Pb95 sięgnęła 3,64 zł. To o 20 gr więcej niż niecałe trzy tygodnie temu. Nie jest to jednak rekord. Taki padł na stacji BP w Gliwicach, gdzie ceny za Pb98 skoczyły w ciągu niespełna trzech tygodni o 28 gr. Przy niektórych dystrybutorach w Polsce za Pb98 trzeba już płacić ponad 4 zł za litr, a Pb95 zbliża się do 3,80 zł. Na razie na większości stacji w dużych miastach benzyna jest droższa średnio o 10 - 15 gr. Tak jest m.in. w Lublinie, Poznaniu i Warszawie. Kierowcy są zaszokowani tak wysokim wzrostem cen.

"Wolę nie powtarzać słów tych, którzy tankowali u nas w ostatnich dniach" - mówi Sylwia Tukiendor z katowickiej stacji JET.

Właściciele stacji tłumaczą podwyżki krótko: zmusił nas do tego wzrost akcyzy o 25 gr na litrze. Podwyżkę zafundowało nam Ministerstwo Finansów. Medal ma jednak dwie strony. Analitycy nie mają wątpliwości, że dystrybutorzy pokusili się o wyższe zyski.

"Trudno uwierzyć zapewnieniom, że stacje nie wykorzystały okazji, aby dodatkowo zarobić" - mówi Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw. W jaki sposób to zrobiły? Większość z nich zgromadziła przed podwyżką akcyzy - czyli pod koniec zeszłego roku - zapasy paliw. Rezerwy były tak duże, że tak naprawdę dopiero w tym tygodniu się kończą. Teoretycznie mogli więc sprzedawać paliwa po starej, niskiej cenie przez ponad 14 dni. Jednak nic z tego - niemal natychmiast po wprowadzeniu wyższej akcyzy kazali sobie płacić więcej za paliwo.

Chyba że wykorzystali okazję, by odgryźć się konkurencji. Dlatego w ostatnich dniach można było znaleźć w najbliższej okolicy dwie stacje, na których różnice cen były kolosalne. Tak było na przykład w Łodzi, gdzie na stacjach sieci JET i PKN Orlen różnica za Pb95 wynosiła 30 gr na litrze. W Katowicach było to średnio 15 gr.







Reklama