Już co piąty Polak, wliczając w to niemowlęta, nosi w kieszeni dwa telefony komórkowe. Reszta ma tylko po jednym aparacie. Z najnowszych danych opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że pod koniec ubiegłego roku w Polsce było łącznie 47,2 mln aktywnych kart SIM. Połowa z nich działa w systemie abonamentowym, reszta to pre-paidy, popularnie nazywane telefonami na kartę.
Polski rynek doszedł już do ściany i dynamika przyrostu nowych komórek będzie w tym roku znacznie niższa niż w ostatnich latach. Teraz operatorzy będą walczyli o zatrzymanie klientów, których już mają, oraz przyciągnięcie tych z konkurencji. Na stronach internetowych sieci komórkowych w widocznym miejscu pojawiają się promocje dla stałych abonentów oraz zachęty dla zmieniających operatora. Pytanie, jak wybrać naprawdę korzystną ofertę.



Taryfa taryfie nierówna

Reklama
Prosty podział na taryfy dla abonentów indywidualnych i biznesowych mają wszyscy operatorzy, jednak w ich ramach pojawiają się usługi sprofilowane pod kątem konkretnej grupy. – Czego innego oczekuje biznesmen, a czego innego 14-letni uczeń gimnazjum, który wysyła dziennie po kilkaset SMS-ów i siedzi na Facebooku – mówi Wojciech Jabczyński, rzecznik Grupy TP, do której należy sieć Orange.
Reklama
Tylko klientom indywidualnym Orange oferuje trzy rodzaje abonamentów: Delfina dla rozmawiających, Pelikana dla esemesujących i Panterę dla tych, którzy dużo korzystają z internetu w telefonie. Era nie ma podobnych taryf, ale oferuje mnóstwo usług dodatkowych. Np. „Wieczory i weekendy”, gdzie za zryczałtowaną miesięczną opłatę można rozmawiać nawet 1000 minut w godzinach 16 – 7 oraz przez całe soboty i niedziele. Podobnie jest w Plusie. Za to praktycznie pozbawioną usług dodatkowych, choć dzięki temu najbardziej przejrzystą ofertę ma sieć Play należąca do spółki P4.
Ze skomplikowanych niekiedy usług dodatkowych możemy korzystać pod warunkiem, że dokładnie obliczymy, czy będzie się nam to opłacało, i sprawdzimy, czy w ofercie nie ma haczyków. Szczególnie trzeba uważać na sposób rozliczania minut. Może się zdarzyć, że do abonamentu, w którym mamy 100 minut, dokupimy np. pakiet 500 minut na rozmowy z jednym numerem w promocyjnej cenie. Tyle że jeśli będziemy rozmawiali z tą osobą na początku okresu rozliczeniowego, operator najpierw potrąci nam minuty z samego abonamentu, a dopiero później z puli dedykowanej wybranemu numerowi.



Uważaj, z kim rozmawiasz

Zanim przystąpimy do wyboru konkretnego abonamentu u konkretnego operatora, powinniśmy dokładnie sprecyzować, jak będziemy używać telefonu, jak często dzwonić, i obliczyć, ile będzie nas to kosztowało. Wbrew pozorom różnice mogą się okazać spore.
Gdy przeważającą część rozmów telefonicznych prowadzimy z jedną bądź z kilkoma tymi samymi osobami, warto kupić abonament u tego samego operatora co oni. Często oferuje on pakiety minut na wybrane numery w ramach abonamentu lub za niewielką, zryczałtowaną opłatą.
Gdy dzwonimy do różnych osób i w dodatku mających telefony w różnych sieciach, musimy obliczyć, który z operatorów daje nam najwięcej darmowych minut w abonamencie i w najbardziej przystępnej cenie. Trzeba też sprawdzić, ile zapłacimy za każdą dodatkową minutę po przekroczeniu limitu. Np. dla abonamentów za 50 – 60 zł w przypadku Plusa będzie to 48 groszy, a w Play – 29 groszy.
Co więcej, Era, Plus i Orange pobierają znacznie wyższe opłaty za połączenia z numerami Play. W przypadku Plusa wynoszą one aż 73 grosze. Jeszcze bardziej dyskryminuje dzwoniących do Playa sieć Era. Minuty wliczone w abonament nie dotyczą połączeń z numerami Play. Za nie płacimy dodatkowo – po 59 groszy za minutę. Co więcej, tę informację bardzo trudno znaleźć w cennikach Ery. W oczy rzuca się jedynie cena „Do wszystkich sieci”, czyli – co sprecyzowano w nawiasie – „Ery, Plusa, Orange i na stacjonarne”.



Kiedy nie kupować smartfona

Każdy operator ma obecnie w ofercie specjalne abonamenty skierowane do klientów, dla których telefon jest mobilnym biurem bądź centrum rozrywki – odbierają na nim pocztę, surfują po Internecie, odwiedzają portale społecznościowe. Warto jednak zachować zdrowy umiar, wybierając konkretną ofertę. Wielu operatorów namawia klientów na duże pakiety danych, rzędu 1 czy nawet 3 gigabajtów, które kosztują dodatkowo 30 – 50 zł. Tymczasem do odbierania e-maili w telefonie, przeglądania stron internetowych dostosowanych do przeglądarek w komórkach, a nawet przeglądania serwisów społecznościowych wystarczy nam 100 – 200 MB miesięcznie. 1 GB to już oferta dla tych, którzy ściągają z sieci muzykę albo oglądają w internecie filmy.
Jeżeli w ogóle nie zamierzamy korzystać w telefonie z internetu, powinniśmy darować sobie zakup smartfona – nowoczesnego telefonu z systemem operacyjnym i bogatą ofertą multimediów. Bardzo często aplikacje zainstalowane w takich urządzeniach automatycznie się aktualizują. Jeżeli nie mamy wykupionego ryczałtu na internet, taka aktualizacja może się okazać bardzo kosztowna. W Orange transmisja danych według tradycyjnego cennika kosztuje 25 groszy za każde rozpoczęte 50 kilobajtów. Wystarczy zatem, że aplikacje zainstalowane w telefonie samoczynnie ściągną skromne 10 MB, a będzie nas to kosztowało aż 50 złotych.



Kiedy zmienić operatora

Częstą praktyką wśród operatorów jest namawianie klienta do przedłużenia umowy już na 3 – 4 miesiące przed terminem wygaśnięcia starej. Kusi się go nowym telefonem czy dodatkowymi minutami wliczonymi w abonament. Nie warto jednak pochopnie podejmować decyzji, lecz dokładnie porównać to, co oferuje nam dotychczasowa sieć, z propozycjami konkurencji. Między największymi operatorami trwa bowiem podbieranie klientów.
Choć oficjalnie firmy się do tego nie przyznają, to ich przedstawiciele często telefonują do klientów konkurencji i zachęcają ich do zmiany operatora, obiecując lepszą ofertę. Era nie ukrywa, że każdy klient biznesowy, który przeniesie do niej swój numer, otrzyma 10-proc. rabat na abonament, i to na cały okres trwania umowy. Play gwarantuje załatwienie wszelkich formalności związanych z przenosinami numeru. W salonie nowego operatora wystarczy podpisać odpowiednie upoważnienie, a już on sam zajmie się przeprowadzką. Jej koszty są zerowe.



Nie ma telefonu za złotówkę

Decydując się na przedłużenie umowy lub zawarcie nowej z innym operatorem, powinniśmy przemyśleć, czy warto wybierać ofertę z nowym telefonem. Aparaty za symboliczną złotówkę, którymi kusi się klientów, to chwyt marketingowy. W rzeczywistości kosztują więcej, a spłacamy je w ramach abonamentu.
Wybierając abonament All Inclusive 59 w Play z telefonem Nokia X3-02, miesięcznie będziemy płacili 59 złotych. Jeżeli zdecydujemy się na tę samą ofertę, ale bez aparatu, zapłacimy 39 złotych miesięcznie.
Innymi słowy, 20 złotych oszczędności miesięcznie razy 24 miesiące (czas obowiązywania umowy w opcji z telefonem) daje 480 złotych. Tymczasem Nokię C3 kupimy w sklepie internetowym za 400 zł. Operator zapłacił za nią jeszcze mniej, i to o kilkadziesiąt procent.
Mówiąc prościej, telefon za złotówkę to często nic innego jak pożyczka, którą zaciągamy u operatora.



Polscy matematycy pomogą oszczędzić na rozmowach przez komórki
BluPill – tak nazywać się będzie serwis internetowy, w którym od 17 lutego będzie można sprawdzić, ile dokładnie przepłacamy za rozmowy komórkowe i jaką ofertę wybrać, by zaoszczędzić. I to nawet 70 proc.
Wystarczy podać numer telefonu komórkowego i hasło do internetowego konta, w którym są informacje na temat posiadanej taryfy, czasu spędzanego na rozmowach, wysłanych SMS-ach i MMS-ach, korzystania z internetu, a także kosztów połączeń z sieciami innych operatorów. Dane przeanalizuje specjalny algorytm stworzony przez matematyków, informatyków i ekonomistów z poznańskiego start-upu Entellico, który zacznie za chwilę działać pod nazwą BluPill.
Jego szef Sebastian Barylski podkreśla, że samemu nie ma się co silić na podobne analizy. Z góry założyć możemy bowiem, że przepłacamy za usługi operatorom, nawet jeśli wydaje się nam, że mamy względnie niski abonament. Po pierwsze dlatego, że jako klienci, wybierając dla siebie taryfę, kierujemy się głównie przekonaniem, ile jesteśmy w stanie zapłacić, a nie realnymi potrzebami. Po drugie zgubieni w promocjach i pakietach dodatkowych często wybieramy przypadkowo te, które wydają się nam najkorzystniejsze. – To jak rzucanie kostkami do gry do mętnego stawu – podkreśla Barylski.
Przeciętny klient nie jest w stanie samodzielnie wybrać optymalnej oferty, bo na rynku – jak podkreśla Barylski – dostępnych jest 41 taryf podstawowych, do których operatorzy dołączają w sumie 71 promocji oraz około 100 usług dodanych. – Przy dodatkowym wyborze pięciu preferowanych numerów telefonu daje to w sumie miliardy różnych kombinacji dostępnych dla konsumenta. Żeby znaleźć dobrze dopasowane rozwiązanie, należałoby liczyć wszystkie opcje od 0,5 roku do 18 tys. miesięcy – dodaje Barylski.
Kombinacja algortymów analizy i optymalizacji ofert telefonii komórkowej pomoże szybko przeanalizować dane i dopasować ofertę dla każdego klienta. Barylski wie, że usługa może się nie spodobać telekomom, bo gdy ich klienci zobaczą, ile rzeczywiście przepłacają, zaczną przebierać w ofertach i będą płacić mniej.



SMS za ponad 30 złotych
Branie udziału w SMS-owych konkursach może się okazać bardzo kosztowne. Wiadomości wysyłane na specjalne numery nie są wliczane do pakietu darmowych SMS-ów w abonamencie. SMS-y wysyłane na numery premium zaczynające się od cyfry 7 kosztują od 0,6 do ponad 11 złotych. Te zaczynające się od dziewiątki są jeszcze droższe. Ich dokładną cenę netto można na szczęście łatwo określić – druga i trzecia cyfra w numerze to cena netto wiadomości. Tak więc jeżeli numer zaczyna się od „910”, SMS będzie kosztował 10 zł + VAT. Najwięcej z naszej kieszeni wyciągną wiadomości wysłane na numer zaczynający się cyframi 925 – kosztują one 25 zł netto, czyli 30,75 zł brutto.