Na nic fajerwerki promocji i coraz liczniejsze telewizyjne spoty zachwalające uroki mieszkań na kredyt. Kredyty hipoteczne sprzedawały się gorzej niż wcześniej. Gdy w poprzednich miesiącach przyrost zadłużenia na nieruchomości wynosił ok. 3,5 mld zł, tym razem przybyło około 2 mld zł. I była to wyłącznie zasługa amatorów kredytów złotowych - pisze Halina Kochalska, analityk Open Finance.



Reklama

Osób, którzy pożyczali w walucie obcej nie było prawie wcale. Nie bez powodu. Z jednej strony banki stawiają im dużo wyższe wymagania, a jednocześnie rosną wątpliwości klientów czy rzeczywiście na taki kredyt się decydować przy gwałtownych wahaniach kursów walut i niepewnej sytuacji gospodarczej na świecie. Tym bardziej, że wraz z obniżką cen hipotecznych kredytów złotowych, spada przewaga i atrakcyjność kredytów walutowych nad złotowymi.

Efekt? Gdy jeszcze w październiku kredytów walutowych przybyło o ponad 1 mld zł (po odjęciu wpływu efektu kursowego) w listopadzie nie przybyło ich wcale (po wykluczeniu efektu kursowego – w listopadzie notowania franka szwajcarskiego skoczyły o prawie 7,3 proc.). Natomiast po stronie kredytów złotowych zadłużenie na nieruchomości wzrosło w poprzednim miesiącu o 2,3 mld zł, wobec 2,4 mld zł w październiku.



Nie zmienia się natomiast sytuacja jeśli chodzi o kredyty konsumpcyjne. Wciąż ich nieznacznie ubywa, łącznie z kredytami na kartach kredytowych, które topnieją już od maja tego roku.