Wiesz, że droga może być oblodzona, dopuszczasz myśl, że ścinanie zakrętu jest ryzykowne, ale kusi cię, by zaciągnąć ręczny i na pełnej prędkości przelecieć przez niego bokiem. Trochę adrenaliny, a i do celu można szybciej dojechać. Chyba że popełni się błąd.

Wszystkie światła na Kanię

Strajk ukraińskich pracowników w Polsce nie zdarza się często. Owszem, znalazłyby się przykłady łamania praw pracowniczych czy zmuszania ich do pracy na czarno – ale trudno wymienić masowe protesty Ukraińców, którymi na dodatek zainteresowałyby się media. A na przełomie maja i czerwca do takiej akcji doszło. I to nie byle gdzie, bo w Zakładach Mięsnych Henryk Kania z Pszczyny. To jedna z bardziej rozpoznawalnych marek polskich wędlin, zarazem jeden z największych zakładów produkcyjnych w branży z rocznymi obrotami przekraczającymi miliard złotych. A tu nagle informacja, że około stu Ukraińców żąda wypłaty zaległych pensji, i to aż za dwa miesiące – kwiecień i maj.
Strajk momentalnie przyciąga uwagę mediów, również tych, które na co dzień nie zajmują się branżą spożywczą ani giełdą, na której są notowane akcje ZM Kania. Bo, po pierwsze, wybuchł w czasach, gdy firmy skarżą się na brak rąk do pracy, a ekonomiści zastanawiają się, jak duże może być tempo wzrostu płac, a nie ich spadku. A po drugie, dzieje się w firmie, którą zna każdy, kto robi zakupy w dużych sieciach handlowych, zwłaszcza w Biedronce. Padają pytania: jak to możliwe, że przedsiębiorca o takiej marce i pozycji nie płaci ludziom?
Reklama
Jak zawsze w takich przypadkach zaczyna się informacyjny ping-pong: ZM Kania twierdzą, że to nie jest ich wina, a agencji pracy, która zatrudnia Ukraińców. Że to kwestia rozliczeń między dwiema firmami i o wykorzystywaniu cudzoziemców nie ma mowy. A agencja, New Work Poland, odbija piłeczkę, informując, że ZM Kania od dłuższego czasu mają problem z regularnym płaceniem należności. – Pierwsze kłopoty zaczęły się w styczniu. Z własnych środków płaciliśmy pracownikom, ale już na kwiecień i maj nie mieliśmy pieniędzy. Do dziś ZM Kania zalegają nam z płatnościami za ten okres, nie odpowiadają na monity – mówi nam Volodomyr Storozh, wiceprezes New Work Poland.
Reklama