W tym roku, po raz pierwszy od pięciu lat, wynagrodzenia w budownictwie są niższe niż w przemyśle. W pierwszym półroczu średnia płaca brutto w tej branży wyniosła 3633 zł i była zaledwie o 1,4 proc. wyższa niż przed rokiem. Natomiast w przemyśle średnie wynagrodzenie osiągnęło poziom 3762 zł i wzrosło o 5,1 proc. W tym czasie inflacja wyniosła 4 proc. – wynika z danych GUS. Po jej uwzględnieniu okazuje się, że siła nabywcza wynagrodzeń pracowników firm budowlanych spadła w ciągu roku o 3,5 proc., a w przemyśle zwiększyła się o 1 proc. To jednak średnia dla całego kraju. Jeśli jednak przyjrzymy się sytuacji w poszczególnych regionach, to zobaczymy, że w wielu jest znacznie gorsza. W budownictwie w woj. małopolskim na przykład spadły nawet nominalne wynagrodzenia – o 3,7 proc. Obniżyły się one również w granicach od 0,3 proc. do 2,2 proc. w pięciu innych województwach: lubuskim, mazowieckim, opolskim, podkarpackim i pomorskim.
Eksperci nie mają wątpliwości, że to efekt zdecydowanego pogorszenia się koniunktury w branży. Doprowadziło ono do strat w wielu przedsiębiorstwach. W rezultacie od początku roku do końca lipca upadło 157 firm budowlanych. Aż o 75 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku – wynika z danych firmy ubezpieczeniowej Euler Hermes. A te firmy, które utrzymują się na rynku, nie podnoszą płac, bo mają mało nowych zamówień – uważa Edward Szwarc, szef rady nadzorczej Instalexportu.
Nie tylko kurczą się prace przy wielkich inwestycjach infrastrukturalnych. Również samorządy ograniczają realizację różnorodnych przedsięwzięć w związku z narzuconymi im oszczędnościami.
Analitycy twierdzą, że obecne problemy finansowe branży budowlanej, które między innymi ograniczają wzrost wynagrodzeń, wynikają przede wszystkim z tego, że wiele firm w ostatnich latach podpisało kontrakty na granicy opłacalności. Nie uwzględniło wzrostu cen materiałów, np. asfaltu czy kruszywa, i zamiast zarobku dokłada do interesu. Do tego dochodzą zatory płatnicze, bardzo poważne w tej branży – ocenia Bogdan Porzęcki, dyrektor Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa.
Reklama
Równocześnie nasila się jeszcze i tak już mordercza konkurencja. Na przykład część firm, która zrealizowała już kontrakty infrastrukturalne albo z nich zrezygnowała, oferuje obecnie usługi w budownictwie mieszkaniowym. Wzrastająca liczba przedsiębiorstw w tym segmencie rynku powoduje więc spadek cen, co niekorzystnie wpływa na ich kondycję finansową – twierdzi Jarosław Strzeszyński z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości. W dodatku deweloperzy mają kłopoty ze sprzedażą mieszkań. Dlatego starają się budować jak najtaniej, aby uzyskać odpowiednią marżę.
Reklama
Eksperci obawiają się, że wszystko to może prowadzić do zapaści w branży i bankructw kolejnych przedsiębiorstw. W rezultacie nie tylko wynagrodzenia mogą się kurczyć, lecz także może dojść do zwalniania pracowników na dużą skalę. Jeśli sprawdzi się ta prognoza, za granicę ruszy kolejna fala pracowników budowlanych, aby tam szukać płatnego zajęcia.
Sporo pracy jest za granicą
Zagraniczne budowy czekają na polskich robotników. Adecco Poland prowadzi sporą rekrutację pracowników dla branży budowlanej. Głównie przy budowie mostów, fabryk i dróg. Największe zapotrzebowanie jest w krajach Skandynawii – Norwegii, Finlandii i Szwecji – oraz w Belgii i Niemczech.
Zarobki zależą od kraju. W Skandynawii jest to ok. 155 koron brutto za godzinę, czyli ok. 80 zł, w Belgii ok. 14 euro, czyli ok. 58 zł.
Stowarzyszenie Agencji Zatrudnienia informuje, że ich partnerzy poszukują pracowników na budowy także w Austrii, Niemczech, Czechach, a nawet Grecji. Do ostatniego z tych państw do budowy hoteli i infrastruktury turystycznej. Płace zaczynają się od 8 euro, czyli ok. 33 zł za godzinę. Holendrzy natomiast potrzebują betoniarzy, zbrojeniowców i murarzy, a także praktycznie nieograniczoną liczbę osób posiadających uprawnienia do prowadzenia wózków widłowych.
A że do budownictwa trafiają ludzie z różnymi kwalifikacjami, warto także sprawdzić w agencjach zatrudnienia, czy nie potrzeba innych fachowców. Szukamy cieśli, spawaczy, monterów rurociągów, trakcji elektrycznych i okien, a także pracowników do magazynów spożywczych oraz kucharzy i inżynierów. Wymagane jest doświadczenie – mówi Przemysław Osuch, dyrektor z Adecco Poland. Zarobki w branżach przemysłowej, budowlanej i gastronomicznej wahają się od 13 do 21 euro brutto za godzinę (53 – 86 zł), ale obowiązują też dodatki za np. pracę w nocy. Najwięcej zarobią kandydaci z wykształceniem inżynierskim – miesięcznie od 4 tys. euro w górę.