Urzędy pracy przeżywają w styczniu oblężenie. Ci, którzy chcą uzyskać status bezrobotnego, muszą stać w długich kolejkach albo odchodzą z kwitkiem. Ekonomiści spodziewają się, że stopa bezrobocia przekroczy 13 procent. Z dnia na dzień przybywa bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy. – W styczniu ich liczba może się zwiększyć o około 140 tysięcy, do ponad 2,1 mln – mówi Karolina Sędzimir, ekspert rynku pracy, ekonomista w PKO BP.

Reklama

Mieć ubezpieczenie

Jeśli sprawdzi się ta prognoza, wtedy wzrost liczby bezrobotnych będzie ponaddwukrotnie większy niż w grudniu. – Tak duży wzrost bezrobocia w styczniu nie jest przypadkowy – mówi prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Gwałtownie przybywa zarejestrowanych osób bez zajęcia, ponieważ na ogół właśnie w grudniu kończą się umowy na czas określony, z których część nie jest odnawiana – wyjaśnia profesor. Dodaje, że ponadto kończą się prace sezonowe w budownictwie i na przykład w handlu – związane ze sprzedażą świąteczną. – Ci, którzy je wykonywali, często rejestrują się w urzędach pracy między innymi dlatego, aby uzyskać ubezpieczenie zdrowotne – ocenia prof. Wiśniewski. Zastrzega jednak, że w tym roku pogoda sprzyjała pracom budowlanym.

Dlatego zwolnień w tej branży jest mniej niż przed rokiem, co nieznacznie ogranicza wzrost bezrobocia. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele urzędów pracy przeżywa oblężenie. – W tym miesiącu mamy takie dni, że ci, którzy chcą się zarejestrować, muszą czekać w długich kolejkach, bo takich klientów jest bardzo wielu. Czasem muszą przychodzić następnego dnia, ponieważ nie jesteśmy w stanie wszystkich obsłużyć – przyznaje Jerzy Bartnicki, dyrektor PUP w Kwidzynie.

Reklama

Podobny problem jest m.in. w PUP w Puławach. – Pracujemy pełną parą, ale nie zawsze rejestrujemy wszystkich zainteresowanych. Bywa tak sporadycznie, ale wtedy umawiamy się z daną osobą na następny dzień na określoną godzinę – mówi Krzysztof Gumieniak, dyrektor urzędu.

Podobne rozwiązanie stosuje PUP w Bielsku-Białej, gdzie też zgłasza się dużo osób bez zajęcia. – W tym miesiącu zarejestrowaliśmy 319 bezrobotnych – mówi Leszek Stokłosa, dyrektor urzędu.

Pod tym względem lepiej jest w Gorzowie Wielkopolskim. – Rejestrujemy wszystkich, którzy się do nas zgłoszą, ale jest ich dużo. W rezultacie mamy już o ponad tysiąc więcej zarejestrowanych bezrobotnych niż w grudniu – mówi Ryszard Rzemieniecki, dyrektor PUP w Gorzowie Wielkopolskim. Z kolei w PUP Łódź-Wschód, obejmującym kilka podmiejskich gmin, zarejestrowało się w styczniu już 400 osób. – Część z nich straciła pracę w wyniku zwolnień grupowych i zakończenia prac sezonowych. Ale są i tacy, którzy rejestrują się tylko po to, aby uzyskać ubezpieczenie zdrowotne – mówi Krzysztof Błaszczyk, dyrektor urzędu. To jednak nie wszystkie powody. – Zdarza się, że niektórzy rejestrują się tylko po to, aby dzięki temu uzyskać odpowiednie zaświadczenie, które umożliwi im uzyskanie wsparcia z opieki społecznej – uważa Bartnicki.

Reklama

W lutym będzie gorzej

Eksperci są zgodni, że pogarszanie sytuacji na rynku pracy nie skończy się w styczniu. Podobnie jak w latach poprzednich najtrudniej będzie w lutym. – Wtedy stopa bezrobocia może skoczyć do 13,5 proc., czyli najwyższego poziomu, jaki w tym roku możemy osiągnąć – uważa Sędzimir.

Wtedy liczba bezrobotnych będzie aż o około 180 tysięcy większa niż pod koniec ubiegłego roku. Jednak – mimo to – nie powinno już być kolejek do rejestracji w urzędach pracy. Ich pracownicy będą bowiem mieli do obsłużenia znacznie mniej osób, bo w lutym armia bezrobotnych zwiększy się o około 40 tys.

Potem bezrobocie powinno się zmniejszać, ponieważ zaczną się pojawiać prace sezonowe w budownictwie i rolnictwie. W całym jednak roku sytuacja będzie gorsza niż w 2011 r. – W grudniu stopa bezrobocia może wynieść 12,9 proc. Jeśli tak się stanie, będzie o 0,4 pkt proc. wyższa niż przed rokiem – twierdzi Sędzimir.

Jeszcze większą pesymistką jest Urszula Kryńska, ekonomista banku Millennium. Według jej prognoz w końcu tego roku stopa bezrobocia osiągnie poziom 13,3 proc. To aż o 1 pkt proc. więcej, niż przewiduje rząd w projekcie ustawy budżetowej na ten rok.

Niezależnie jednak od tego, kto z nich ma rację, sytuacja na rynku pracy i tak będzie skrajnie trudna. Nowych etatów będzie bardzo mało, bo – na co wskazują prognozy makroekonomiczne – wyraźnie osłabnie koniunktura gospodarcza.