Do końca 2011 r. 150 tys. przedsiębiorców miało zainstalować w firmach 300 tys. nowych kas – szacowało Ministerstwo Finansów w maju ubiegłego roku, kiedy obejmowało nowe grupy podatników obowiązkiem ich używania. Wśród nich byli lekarze i prawnicy. Na tej podstawie na spore zyski liczyła też branża producentów kas. Ale szacunki resortu finansów okazały się mocno zawyżone. Z sondy, jaką przeprowadziliśmy w izbach skarbowych, wynika, że od maja do grudnia 2011 r. zgłoszeń o kasach wpłynęło do skarbówki ponad 133 tys. To wprawdzie o 49 tys. więcej niż w tym samym czasie w 2010 r. Tyle tylko, że zgłoszeń takich dokonało jedynie nieco ponad 18 tys. lekarzy i zaledwie 3,4 tys. prawników. Tymczasem samych lekarzy jest 171 tys. Prawników natomiast około 60 tys.
Jeśli wziąć jeszcze pod uwagę, że większość podatników zgłaszała tylko jedną kasę – to wniosek jest prosty. Na zmianie przepisów nie obłowiły się ani branża producentów i dystrybutorów kas, ani fiskus.
Skąd taki marny wynik? Otóż okazuje się, że kasy łatwo uniknąć. I tak np. nawet dobrze zarabiający prawnik czy lekarz nie muszą jej stosować, jeśli wszystkie płatności przyjmują w formie przelewów bankowych lub kartą. Przed kasą chroni też wystawianie faktur VAT lub niewielka liczba transakcji dokonywanych w trakcie roku (nie więcej niż 50) i klientów (nie więcej niż 20).