W nowej Alitalii znalazło zatrudnienie w sumie 12 tys. osób z dotychczasowej 19-tysięcznej załogi. Przyjęci zostali również pracownicy małych komercyjnych linii Air One, których właściciel jest jednym z inwestorów narodowego przewoźnika.

Autorem koncepcji powołania grupy kilkunastu przedsiębiorców, którzy przejęli "zdrową" część firmy i z niej utworzyli nowe linie sprzedając jej pozostałe części, jest premier Włoch Silvio Berlusconi. Od początku swego zaangażowania w operację ratunkową powtarzał on, że Alitalia musi pozostać we włoskich rękach.

Radości polityków z tego, że linie zostały uratowane towarzyszą protesty części pracowników i związkowców. Twierdzą oni, że firma została przekazana w prywatne ręce za bezcen. "To pogrzeb Malpensy" - brzmiało jedno z haseł na transparentach podczas protestów w dniu debiutu nowej linii. Część naziemnej załogi obawia się bowiem, że partnerstwo z Air France - KLM doprowadzi do osłabienia pozycji tego lotniska, które przestanie być jedną głównych baz narodowego przewoźnika.



Reklama