Plastic tax to danina, która ma zacząć obowiązywać od stycznia 2021 r. Założenie jest takie, by producenci tworzyw sztucznych, np. plastikowych butelek, zapewnili ich recykling. Jeśli tego nie zrobią, zapłacą podatek. Za każdy kilogram nieprzetworzonego surowca trzeba będzie odprowadzić 80 eurocentów.
Podatek został uchwalony przez Radę Europejską w lipcu tego roku, choć jak wskazują nasi rozmówcy z rządu, Komisja Europejska nie wydała dotąd żadnych aktów wykonawczych. To komplikuje przygotowania do wdrożenia daniny, która co do zasady ma być jednym z nowych źródeł zasilania unijnego budżetu.
Nasz rząd rozważa dwie koncepcje. Pierwsza zakłada, że polski wkład w ramach plastic tax będzie pochodzić z budżetu państwa. Druga, że obciąży producentów (w ramach rozszerzonej odpowiedzialności producenta, nad którą wciąż trwają prace).
Reklama
Te przygotowania zamierzają jednak storpedować ziobryści. Dotarliśmy do treści pisma, które wiceminister klimatu Jacek Ozdoba (Solidarna Polska) skierował do Konrada Szymańskiego, ministra ds. europejskich w kancelarii premiera. Pismo zostało wysłane w wakacje, ale politycy Solidarnej Polski podkreślają, że zastrzeżenia są aktualne. Ozdoba powołuje się w nim na to, że Parlament Europejski (PE) proponuje podwyższenie stawki nowej daniny z 0,8 do 2 euro za kilogram. Podane są także koszty rozwiązania dla Polski. Dla stawki 0,8 euro to 393 mln euro rocznie, a przy propozycji Parlamentu Europejskiego to aż 1,277 mld euro. „Ministerstwo Klimatu wyraża jednoznaczny sprzeciw wobec tej propozycji” – wynika z dokumentu. Dalej czytamy, że „minister klimatu kwestionuje zasadność wprowadzenia tego zasobu własnego UE już od momentu pojawienia się tej propozycji”. „Niezależnie czy opłata ta będzie wnoszona do budżetu UE bezpośrednio z budżetu państwa czy w jakimś stopniu zostanie ona przeniesiona na producentów tworzyw sztucznych, będzie stanowiła ogromny ciężar finansowy dla Polski” – czytamy w dalszej części pisma.
Reklama
Wiceminister Ozdoba nie chciał komentować sprawy. Ze strony KPRM słyszymy, że stawka i mechanizm kompensacyjny jest zawarty w konkluzjach Rady Europejskiej z lipca i to nie Parlament Europejski będzie o tym decydować. – Już prostowaliśmy te błędy – mówi nasz rozmówca z KPRM. W konkluzjach faktycznie jest wskazanie stawki opłaty „ze stawką poboru równą 0,80 euro na kilogram oraz z mechanizmem służącym unikaniu nadmiernego regresywnego wpływu na wkłady krajowe”.
Na twardo nie jest nic ustalone. Owszem, to PE proponuje wyższą stawkę, ale jeśli pojawi się potrzeba zwiększenia wpływów do budżetu unijnego, ktoś może pójść za sugestią parlamentu – ripostuje polityk koalicji rządzącej przeciwny plastic tax.
Pytanie, jak w całej sprawie pozycjonuje się bezpośredni zwierzchnik Jacka Ozdoby, czyli minister klimatu Michał Kurtyka. – Minister Ozdoba wypowiada się raczej w imieniu swoim i swojego ugrupowania. Był trochę hamowany przez ministra Kurtykę, by rozdzielać tę działalność. Kurtyka nie chce się tłumaczyć za Ozdobę. On może nie jest wielkim zwolennikiem plastic tax, ale nie jest też przeciwnikiem, nie zamierza iść z szabelką na czołgi. Raczej szuka możliwości wyjścia, które będzie dla nas najkorzystniejsze – twierdzi nasze źródło zbliżone do szefa resortu klimatu.
Także sam resort, jak słyszymy, wbrew twierdzeniom, które padają w przywoływanym piśmie, nie jest wprost przeciwny idei plastic tax. – Chodzi o to, by nie wdrożyć regulacji, których koszty poniosą obywatele. Już mamy do czynienia z dużymi podwyżkami za odbiór odpadów, za co odpowiedzialność samorządy zrzuciły na rząd. Jeśli dojdą do tego np. kaucje czy wyższe ceny w sklepach, pojawią się głosy, że rząd daje zielone światło kolejnym przepisom, które uderzają ludzi po kieszeni – uzasadnia jeden z naszych rozmówców z rządu.
Z Komisji Europejskiej słyszymy, że ostateczne decyzje w sprawie podatku zapadną po tym, jak szczyt UE da zielone światło dla wieloletniego budżetu i funduszu odbudowy.
Sprawa ma jednak także bieżące polityczne tło. Plastic tax to jeden z efektów lipcowego szczytu, którego zawetowania – z powodu rozwiązań mechanizmu praworządności – chciała Solidarna Polska. Nowa danina i inne zadekretowane w lipcowych konkluzjach dochody UE mają służyć do finansowania funduszu odbudowy, którego entuzjastami ziobryści nie są. Teraz, by zablokować rozporządzenie, domagają się weta, którego bezpośrednim efektem byłoby zablokowanie także funduszu (budżet wieloletni byłby realizowany w takim przypadku jako prowizoria). To kolejny objaw napięcia w obozie władzy na tle strategii negocjacyjnej w sprawie mechanizmu praworządności, weta do budżetu UE i budowania swojej pozycji przez Solidarną Polskę. Partia Zbigniewa Ziobry przyjęła w tej sprawie konsekwentnie twardy kurs i chociaż takie jest też stanowisko rządu, to różnice mogą się ujawnić, jeśli trzeba będzie wynegocjować kompromisowe rozwiązania. Partia Ziobry uważa, że rozporządzenie w obecnej wersji ma zwiększyć rolę Komisji kosztem mniejszych państw.