Jeśli ktoś, zwiedzając Shenzhen – miasto będące hubem nowoczesnych technologii – zabłąkałby się do dzielnicy Longgang, to z pewnością rzuciłby mu się w oczy kampus firmy Huawei. A jeśli ciekawski turysta dostałby się na teren gigantycznego kompleksu, to w jednej ze stref dostrzegłby staw, po którym pływają czarne łabędzie.
Zagadując dowolnego pracownika firmy, dowiedziałby się, że wybór ptaków jest nieprzypadkowy i że dokonał go sam założyciel Huaweia Ren Zhengfei. Chciał w ten sposób codziennie przypominać swoim podwładnym, że firmie nie zawsze będzie się dobrze wiodło i że może kiedyś ją spotkać jakieś niespodziewane nieszczęście – katastrofa, której nie można przewidzieć. Wygląda na to, że Huawei spotkał na swojej drodze właśnie takiego czarnego łabędzia.
W tym tygodniu Departament Handlu USA wprowadził kolejne ograniczenia wycelowane w firmę. Zakładają one, że żaden podmiot produkujący procesory i inne komponenty elektroniczne (np. pamięci) nie może ich sprzedawać Huaweiowi, o ile do ich produkcji lub projektowania wykorzystano technologię „made in the USA”, bez względu na to, czy chodzi o oprogramowanie, czy maszyny. A że produkując takie elementy, nie sposób obejść się bez amerykańskich zdobyczy, zakaz dotyczy de facto całej branży. – W efekcie Huawei jest prawdopodobnie skończony jako producent sprzętu do sieci telefonii komórkowej 5. generacji i smartfonów – napisał Dan Wang, analityk firmy Gavekal, w komentarzu zatytułowanym "Wyrok śmierci na Huaweia”. Jego zdaniem, kiedy koncernowi wyczerpią się obecne zapasy komponentów, nie będzie miał gdzie się w nie zaopatrzyć.
Reklama
Chiński tydzień w Białym Domu
Reklama
Huawei od dawna był na celowniku obecnej administracji w Waszyngtonie. Urzędnicy Białego Domu uważali, że korzystanie ze sprzętu koncernu przy budowie sieci telekomunikacyjnych jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego. Jak jednak piszą Bob Davis i Lingling Wei w wydanej w czerwcu książce „Superpower Showdown: How the Battle Between Trump and Xi Threatens a New Cold War” (Starcie superpotęg: jak bitwa między Trumpem a Xi grozi nową zimną wojną), pomysł, aby dokręcić chińskiej korporacji śrubę, zrodził się w głowie byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona. Ten nie bał się przekonywać do swojego stanowiska, sięgając po historyczne analogie: Podczas zimnej wojny Stany Zjednoczone nie zleciłyby budowy sieci telekomunikacyjnej firmie z Moskwy – miał powiedzieć Bolton.