Mowa o najnowszej nowelizacji kodeksu spółek handlowych. Dematerializacja akcji spółek akcyjnych i komandytowo-akcyjnych niebędących spółkami publicznymi w praktyce unicestwi sens posiadania papierów na okaziciela. Walory te staną się bliźniaczo podobne do akcji imiennych. A wszyscy akcjonariusze będą ujawniani w specjalnych rejestrach prowadzonych przez podmioty odpowiedzialne (m.in. domy maklerskie). Sęk w tym, że oprócz imion i nazwisk w rejestrach znajdą się również dane adresowe i liczba posiadanych walorów. A to zdaniem wielu prawników o krok za daleko i niedopuszczalna ingerencja w prywatność akcjonariuszy, skoro do rejestru dostęp będą miały osoby posiadające choćby jedną akcję.
Dyskusyjne ujawnienie adresu
Prywatność jest prawem podstawowym, chronionym zarówno na poziomie konstytucyjnym, jak i konwencji międzynarodowych. Zatem każda ingerencja ustawodawcy w to prawo powinna być oparta o zasadę proporcjonalności. Może więc następować tylko wówczas, gdy jest niezbędna do osiągnięcia założonego celu legislacyjnego, a cel ten nie może być zrealizowany inaczej - wskazuje radca prawny Witold Chomiczewski, wspólnik w kancelarii Lubasz i Wspólnicy. Jego zdaniem w przypadku dostępu każdego akcjonariusza do imienia, nazwiska i adresu zamieszkania lub adresu do doręczeń każdego innego akcjonariusza tej niezbędności brakuje.
Podobne zastrzeżenia ma radca prawny Artur Bilski z Centrum Badań nad Prawnymi Aspektami Technologii Blockchain UW. Przypomina on, że co prawda możliwość zapoznania się z danymi na temat akcjonariuszy jest już przy akcjach imiennych, ale teraz dojdzie do tego jawność informacji o posiadaczach walorów na okaziciela. Tymczasem prawo powinno określać cel przetwarzania. Projektodawca zaś odniósł się jedynie do regulacji dotychczasowych dotyczących innego rodzaju walorów. Dyskusyjne jest więc, czy udostępnianie wskazanego w ustawie zakresu danych posiadaczy akcji na okaziciela będzie uzasadnione z punktu widzenia celu nowej regulacji - twierdzi Bilski.
Reklama
Ale są też prawnicy, którzy kłopotu w uchwalonych przez Sejm przepisach nie widzą. Należy do nich dr Anne-Marie Weber-Elżanowska, counsel w kancelarii NGL Legal i adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji UW.
Reklama
Choć ujawnienie w rejestrze akcjonariuszy adresów zamieszkania można postrzegać jako ingerencję w prywatność posiadaczy walorów, to moim zdaniem jest ona uzasadniona celem ustawy oraz proporcjonalna. Nie jest to też bynajmniej rewolucja w prawie spółek – z przywileju anonimowości również nie korzystają wspólnicy spółki z ograniczoną odpowiedzialnością - przypomina prawniczka. I dodaje, że przecież akcjonariusze będą mieli wybór. Jeśli ktoś nie godzi się na ujawnianie danych, to może akcje sprzedać.
Radca prawny Andrzej Lewiński, zastępca generalnego inspektora ochrony danych osobowych w latach 2006–2016, uważa jednak, że nie należy zrównywać sytuacji udostępniania danych o akcjonariacie w takiej formie, jak to ma miejsce dotychczas – czyli w praktyce po pojechaniu przez akcjonariusza do spółki i otrzymaniu wglądu lub wydruku listy rekordów – z tym, co jest szykowane.
Istotą jest prostota w przetwarzaniu informacji. Nie chodzi przecież o to, by chronić dane akcjonariuszy przed samymi akcjonariuszami, lecz by chronić je przed ich nieuprawnionym wykorzystywaniem. Tymczasem dostęp do rejestru akcjonariuszy w postaci elektronicznej spowoduje, że w ciągu chwili będzie można przystąpić do przetwarzania setek tysięcy danych. Wystarczy mieć jedną akcję - zauważa mec. Lewiński.

Pomysły na poprawę

Eksperci zastanawiają się, jak rozwiązać kłopot. Senat przecież mógłby zaproponować poprawkę, a Sejm ją przyjąć.
Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych w swej opinii do projektu, przedłożonej w toku konsultacji, proponowało wprowadzenie dwóch korekt. Po pierwsze, prawo do identyfikacji akcjonariuszy powinno przysługiwać tylko spółkom, a nie osobom fizycznym. Wtedy wykluczy się ryzyko, że ktoś nabywa walory po to, by wejść w posiadanie wrażliwych danych o akcjonariacie. Po drugie, uprawnienie uzyskania informacji należy ograniczyć do możliwości identyfikacji jedynie tych akcjonariuszy, których udział w liczbie głosów w spółce wynosi co najmniej 0,5 proc. Skoro bowiem celem ustawy jest przeciwdziałanie przestępczości gospodarczej, do czego przyczynić ma się ograniczenie anonimowości akcjonariatu, wystarczy ograniczyć anonimowość tych osób, które mają przyzwoity pakiet walorów.
Zdaniem Andrzeja Lewińskiego jednak nie należy ograniczać praw drobnych akcjonariuszy.
Problemem nie jest to, że ktoś posiadający jedną akcję będzie miał dostęp do rejestru akcjonariuszy, lecz to, jakie dane w tym rejestrze się znajdą - wskazuje. Prawnik sugeruje, by po prostu wykreślić informacje o miejscu zamieszkania z rejestru. Nie służą one przecież identyfikacji akcjonariusza. A jeśli ich rolą jest to, by spółka mogła się bez problemu z posiadaczem walorów skontaktować, to można przecież przyjąć model, w którym co prawda dane adresowe akcjonariuszy spółka będzie miała, ale nie będą one ujawniane w rejestrze.
Resort sprawiedliwości jednak potrzeby korygowania ustawy nie widzi. Jan Kanthak, szef gabinetu politycznego ministra sprawiedliwości, mówi nam, że nieuzasadnione jest twierdzenie, iż wskutek wejścia w życie przepisów dojdzie do naruszenia prywatności akcjonariuszy poprzez ujawnienie w rejestrach ich adresów. Gdyby bowiem tak miało być, już teraz Polska naruszałaby prywatność posiadaczy akcji imiennych, których adresy pozostali akcjonariusze mogą pozyskać. A takiego zarzutu przecież nikt nie stawia.
W obecnym i w nowym stanie prawnym zawsze można podać adres do doręczeń inny od adresu zamieszkania. Takie rozwiązanie z jednej strony chroni prywatność akcjonariuszy, którzy mogą nie być zainteresowani ujawnianiem ich adresu zamieszkania, z drugiej strony pozwala na skuteczną komunikację z akcjonariuszem pod adresem, pod którym odbiera on korespondencję – doradza Jan Kanthak.