Santander Bank Polska – drugi co do wielkości gracz na naszym rynku – jako pierwszy opublikował wyniki za II kwartał. Zysk okazał się niższy od przewidywań rynkowych. Między kwietniem a czerwcem bank zarobił 607 mln zł, o prawie 7 proc. mniej niż rok wcześniej. Powiększył się wynik odsetkowy, czyli różnica między kosztem depozytów a przychodami z kredytów czy papierów dłużnych. Obniżyły się za to dochody prowizyjne. W górę poszły koszty działania oraz rezerwy.
Sytuacja Santandera jest o tyle specyficzna, że jesienią ubiegłego roku przejął on podstawową działalność Deutsche Banku Polska. Dzięki temu przybyło mu klientów, urósł bilans, zwiększyły się możliwości dochodów i baza kosztowa. Ale niektóre zjawiska w drugim co do wielkości banku na naszym rynku oddają też to, co dzieje się w całym sektorze. Chodzi np. o wyższe rezerwy. Podobny problem będą mieć także inne instytucje. W przypadku Santandera odpisy dotyczyły dwóch klientów z sektora nieruchomości. Dla innych banków, jak Alior czy Handlowy, problemem będą Zakłady Mięsne Kania.
Do niedawna nie było przypadków gwałtownego pogorszenia się kondycji dużych firm – nie było więc też znaczących rezerw. Większe rezerwy mogą zaskakiwać, bo pojawiają się w czasie dobrej koniunktury gospodarczej. – Na początku roku wydawało się, że ryzyko dla portfela przedsiębiorstw mogło być większe niż dla portfela detalicznego. Ale poza nieruchomościami komercyjnymi nasz portfel bankowości korporacyjnej nie zachowuje się źle. Z kolei po stronie detalicznej poprawa nie następuje w takiej skali, jakiej można się było spodziewać – mówił na wtorkowym spotkaniu z dziennikarzami Maciej Reluga, odpowiedzialny za finanse w zarządzie Santander BP.
Reklama
To ma jeszcze jedną konsekwencję, wynikającą z obowiązujących od kilku kwartałów zasad rachunkowości. Zgodnie z nimi banki muszą robić prognozy jakości swoich portfeli kredytowych. I część rezerw robią w zależności od tego, jak te prognozy wypadają, niezależnie od bieżącego wywiązywania się ze zobowiązań przez kredytobiorców. Jeśli sytuacja w gospodarce jest dobra, można się spodziewać również lepszej jakości portfela. Ale gdy tej poprawy nie widać, to nawet jeśli klienci sumiennie spłacają kredyty, też trzeba stworzyć dodatkowe rezerwy. Tak właśnie było w minionym kwartale w Santanderze.
Reklama
W skali całego sektora już w I kwartale odpisy na utratę wartości aktywów wyniosły 2,1 mld zł. Były o niemal jedną piątą wyższe niż rok wcześniej. W kolejnych dwóch miesiącach (danych za cały kwartał jeszcze nie ma) wzrost odpisów wyniósł 7 proc. Rezerwy pomniejszają wynik finansowy. W I kwartale zysk całego sektora bankowego w Polsce wyniósł niespełna 2,9 mld zł. Był o 15 proc. mniejszy niż rok wcześniej. Początek roku jest pod tym względem najsłabszy ze względu na konieczność zaksięgowania składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. W II kwartale składki są już mniejsze i wystarczyły kwiecień i maj, by osiągnąć prawie 3 mld zł zysku. Nadal nie ma jednak mowy o wzroście.
Bankowcy nie ukrywają, że aby poprawić wyniki, będą musieli głębiej sięgnąć do kieszeni klientów. Niedawno podwyżki opłat zapowiedział mBank, numer cztery na naszym rynku. – Na bieżąco przeglądamy cenniki, ale nie przewidujemy znaczącego podnoszenia cen – stwierdził wczoraj Michał Gajewski, prezes polskiego Santandera. Banki mają jednak możliwość modyfikowania oprocentowania depozytów i kredytów. – Zakończyliśmy niektóre promocje, jeśli chodzi o depozyty. W lipcu jest to już widoczne w wynikach banku – stwierdził Gajewski. Średnie oprocentowanie depozytów dla klientów indywidualnych w krajowych bankach wynosiło w maju 1,52 proc. wobec 1,83 proc. pod koniec 2018 r.
Problemem dla części sektora może być niekorzystne orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie kredytów walutowych. Na razie znana jest opinia rzecznika TSUE – niekorzystna dla instytucji finansowych. Banki dyskutują teraz z audytorami na temat warunków, w jakich konieczne będzie wykazywanie strat na takich kredytach. – Opinia rzecznika odnosi się do indywidualnej sprawy jednego z banków, dotyczącej kredytu indeksowanego – zaznaczał Gajewski. Ujawnił, że w jego instytucji trwa ponad 700 spraw indywidualnych i jeden pozew zbiorowy dotyczący kredytów walutowych. Miesięcznie Santanderowi przybywa 20–25 tego typu spraw.