Tak duży spadek wywoła znaczące zmiany w naszej gospodarce i będą to zmiany na gorsze. Nie będziemy wyjątkiem w naszej części świata. Ukraina, Łotwa i Bułgaria doświadczą jeszcze większej obniżki. W przypadku Czech, Węgier, Litwy, Słowenii, Chorwacji, Rumunii, Estonii, Białorusi i Rosji spadek siły roboczej do 2050 r. przekroczy 20 proc. Tak wyglądają najnowsze prognozy demograficzne Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Europy Środkowej i Wschodniej.
Kluczowe w raporcie MFW jest to, że zdaniem jego analityków pogorszenie jest nieuniknione. Dojdzie do niego niezależnie od tego, jakie kroki jako państwo podejmiemy. Jakiekolwiek reformy mogą co najwyżej lekko złagodzić kryzys demograficzny, ale nie będą w stanie całkowicie mu zapobiec. Raport wskazuje na trzy sposoby walki ze zmianami demograficznymi: zachęty wspierające wzrost dzietności, otwarcie na imigrantów i polityka sprzyjająca wzrostowi aktywności zawodowej.
Główną wadą starań o wzrost liczby urodzeń jest to, że nawet jeśli przyniosłyby one pożądany skutek, to efekt na rynku pracy pojawi się dopiero za około 20 lat, czyli w momencie, w którym kryzys demograficzny będzie już znacznie głębszy niż dziś. Dlatego nawet w scenariuszu pełnego sukcesu w podnoszeniu współczynnika dzietności spadek liczebności siły roboczej do 2050 r. w Polsce nadal będzie przekraczać 25 proc.
Reklama
Imigracja? W naszej części Europy mamy w większości przypadków państwa, z których ludzie emigrują na Zachód, więc jak dotąd zmiany związane z migracjami nie poprawiają sytuacji na rynku pracy, tylko ją pogarszają. W Polsce według raportu do 2050 r. nie doświadczymy takiego napływu imigrantów, który zrównoważyłby wyjazdy Polaków na Zachód.
Reklama
MFW uważa, że najwięcej można by osiągnąć poprzez zachęty poprawiające aktywność zawodową, zwłaszcza jeśli chodzi o kobiety i osoby po 55. roku życia.
Jednak nawet zakładając wzrost aktywności kobiet do średniego poziomu Zachodu oraz podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat, efekty w przypadku Polski będą niewielkie. W takim scenariuszu siła robocza do 2050 r. nadal kurczy się o 20 proc. Podniesienie wieku emerytalnego powyżej 70. roku życia także oznaczałoby spadek ludności w wieku produkcyjnym, tyle że w tym przypadku o ok. 15 proc.
Poważny spadek liczby osób gotowych do pracy jest więc nie do uniknięcia. A towarzyszyć mu będzie wzrost liczby emerytów przypadających na osobę w wieku produkcyjnym, z 3 na 10 w 2020 r. do 6 na 10 w 2050 r. Oznaczać to będzie konieczność zwiększenia wydatków państwa na emerytury i ochronę zdrowia. Stopa zastąpienia, czyli relacja wysokości emerytury do wysokości ostatniego wynagrodzenia, spadnie w Polsce z ponad 50 proc. obecnie do mniej niż 30 proc. MFW zakłada, że w związku z tym rząd znajdzie się pod presją i wprowadzi mechanizmy zwiększające stopę zastąpienia do 40 proc., czyli minimum rekomendowanego przez Międzynarodową Organizację Pracy. Będzie to jednak oznaczać dodatkowe zwiększenie wydatków budżetowych. W efekcie w 2050 r. Polska na zdrowie i emerytury będzie przeznaczać 25 proc. dochodu narodowego wobec ok. 16 proc. obecnie.
Aby sfinansować te zwiększone wydatki, będziemy musieli się pogodzić albo z wyższymi podatkami, albo z wyższymi deficytami budżetowymi. Z raportu MFW wynika, że z punktu widzenia całej gospodarki między jednym i drugim nie ma większej różnicy. Wyższe podatki będą spowalniać wzrost gospodarczy, a wyższy deficyt będzie zwiększał ryzyko refinansowania długu, co także będzie spowalniać wzrost gospodarczy.
W efekcie nasz produkt krajowy brutto w latach 2020–2050 będzie rósł o 1,3 pkt proc. rocznie wolniej niż w sytuacji, w której zmian demograficznych by nie było. To oznacza, że w 2050 r. nasz PKB będzie o 40 proc. niższy w porównaniu do scenariusza bez kryzysu demograficznego.
Skutek będzie taki, że nie dogonimy pod względem poziomu rozwoju gospodarczego Europy Zachodniej. Dziś pod względem PKB na mieszkańca jesteśmy na poziomie 71 proc. średniej dla Zachodu, a cały region na poziomie 52 proc. Według MFW wskaźnik dla regionu bez zmian demograficznych urósłby do 2050 r. o 22 pkt proc. Przez demografię urośnie tylko o 8 pkt proc. Można więc uznać, że Polska mogłaby w tym czasie dotrzeć już do okolic 100 proc., czyli faktycznie dogonić Zachód. Ale według MFW w 2050 r. będziemy mieć PKB na mieszkańca tylko w okolicach 80 proc. średniej zachodniej.
Będziemy więc doganiać Zachód cztery razy wolniej niż w ostatnich latach. Ostatni krok do przodu o 8 pkt proc. w PKB per capita zajął nam osiem lat – od 2010 do 2018 r. Kolejny taki krok, przez demografię, zajmie nam ponad 30 lat.