- Będzie drożej, gorzej i bez pomysłu – w ten sposób wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski ocenił podczas konferencji prasowej skutki wprowadzenia w życie projektowanych zmian w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw. Pod koniec maja projekt nowelizacji przyjął rząd.

Reklama

Według UMP nowe przepisy doprowadzą do przerzucenia kosztów związanych z gospodarką odpadami na mieszkańców. Wiceprezydent Bydgoszczy Michał Sztybel wyjaśnił, że projektowana nowelizacja przewiduje, aby przedsiębiorcy mogli sami wybierać firmy, które będą od nich odbierały odpady. Obecnie to gmina decyduje o wyborze firmy zajmującej się odbiorem śmieci.

- Nie możemy się zgodzić, aby nieruchomości niezamieszkałe, czyli takie, w których prowadzona jest działalność gospodarcza, wchodziły do systemu (odbioru nieczystości – PAP). Bo kiedy na jednej ulicy są np.: dwie nieruchomości zamieszkałe, a dwie, w których znajdują się firmy i podpiszą one umowę z innymi odbiorcami niż miasto, to może dojść do sytuacji, że przynajmniej część śmieci będących wynikiem działalności gospodarczej trafi do pojemników mieszkańców. To oni zapłacą za ich odbiór – powiedział Sztybel.

Przedstawiciele miast wchodzących w skład Unii Metropolii postulowali, aby zapisać w nowelizacji, że osoby, które nie segregują śmieci, płacą co najmniej dwa razy więcej za odbiór odpadów niż te, które segregują odpady. - W wielu miastach – tak, jak na przykład w Bydgoszczy – osoby niesegregujące odpadów płacą trzy razy więcej od segregujących. Obniżając opłatę nie możemy zachęcać mieszkańców do segregacji – wskazał Sztybel, który ma reprezentować Unię podczas prac legislacyjnych w Sejmie.

Reklama

W opinii Centrum Informacyjnego Rządu opublikowanej pod koniec maja, celem nowych przepisów ma być m.in. zachęta do segregowania śmieci przez wprowadzenie sztywnej różnicy w cenie dla tych segregujących i nie. "Dlatego w projekcie noweli ustawy śmieciowej zaproponowano sztywną różnicę w wielkości opłat, a osoby, które nie segregują śmieci, zapłacą nawet dwa razy więcej" – napisało CIR w komunikacie.

Rządowy projekt zakłada ponadto, że gminy nie będą mogły - tak jak obecnie - ryczałtowo rozliczać się z firmami odbierającymi śmieci. Według Ministerstwa Środowiska, które jest autorem projektu noweli, dotychczasowe przepisy utrudniały lokalnym władzom kontrolę nad rachunkami, co mogło prowadzić do przeszacowania kosztów odbioru odpadów. Po zmianie prawa gminy będą rozliczać się z firmami śmieciowymi np. na podstawie masy odpadów, jakie zostały przekazane do przetworzenia.

Projekt noweli promować będzie posiadanie kompostowników. Właściciele domów jednorodzinnych, którzy je mają i przetwarzają część odpadów powstających w gospodarstwie, będą mniej płacić za śmieci. Decydować będą o tym gminy w drodze uchwały. Samorządy będą mogły jednak skontrolować właścicieli i jeżeli okaże się, że mimo deklaracji nie kompostują oni odpadów, to stracą upust w opłacie śmieciowej. Ze zwolnienia z części opłaty będą mogli skorzystać ponownie dopiero po pół roku.

Reklama

Zmiany dotyczyć będą również zasad ustalania rocznej ryczałtowej opłaty śmieciowej od domków letniskowych i nieruchomości wykorzystywanych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe. Będzie ona nie wyższa niż 10 proc. przeciętnego miesięcznego dochodu rozporządzalnego na jedną osobę za rok. Biorąc pod uwagę rok bieżący, to roczna opłata wynosiłaby 169,3 zł.

Nowe przepisy pozwolą m.in. niezwłocznie usuwać odpady zagrażające życiu lub zdrowiu ludzi przez właściwe organy ochrony środowiska. Właściciel odpadów będzie zobowiązany do zwrotu kosztów za to. Jak wynika z projektu, inspekcja środowiska będzie mogła korzystać w takiej sytuacji ze wsparcia finansowego Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Nowela ustawy śmieciowej zaostrzać ma kary za gospodarowanie odpadami niezgodne z przepisami. W jednym z przepisów projektu czytamy, że ci, którzy składują, usuwają, unieszkodliwiają, lub transportują odpady, powodując zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi, dla środowiska naturalnego, muszą się liczyć z karą więzienia od trzech miesięcy do nawet pięciu lat.