Sprawa ma związek z ustawą o odnawialnych źródłach energii, która wprowadziła pojęcie drewna energetycznego, czyli przeznaczonego do spalania w elektrowniach i elektrociepłowniach. To, co konkretnie może trafiać do pieca, ma regulować rozporządzenie, wokół którego trwa zamieszanie.

Reklama

Resort rozwoju chce, by określenie przeznaczenia drewna wynikało z jego parametrów - propozycje w tym zakresie zostały skonsultowane przez leśników, producentów i naukowców. Jednak Ministerstwo Środowiska uważa, że jedynym regulatorem powinien być rynek - elektrownie mogłyby kupować to, czego producenci wykorzystujący drewno nie wylicytowali w ciągu trzech kolejnych aukcji. Jednak, jak zwraca uwagę "Gazeta Wyborcza", łatwo tu o sterowanie - wystarczy, by cena wywoławcza, określona przez kontrolowane przez resort Jana Szyszki Lasy Państwowe, trzykrotnie była zaporowa. Na to jednak nie godzi się resort Mateusza Morawieckiego.

Producenci wykorzystujący drewno stanowią 9 proc. polskiego przemysłu wytwórczego.