W czwartek ekonomiści Komisji Europejskiej podwyższyli prognozę dynamiki polskiego PKB w 2017 r. do 3,5 proc. z 3,2 proc. wcześniej, a w 2018 r. do 3,2 proc. z 3,1 proc.

Reklama

Jest to kolejna prognoza zweryfikowana in plus, tym razem przez podmiot międzynarodowy, (...) wszystko wskazuje na to, że świat patrzy na przyszłość polskiej gospodarki coraz bardziej optymistycznie. Trudno się temu dziwić, bo twarde dane makroekonomiczne jak eksport (...) czy bezrobocie, które spadło w kwietniu do rekordowo niskiego poziomu 7,7 proc. były bardzo dobre - powiedział PAP dr Marian Szołucha.

Jego zdaniem właściwie jedynym wskaźnikiem, który rzuca nieco cienia jest dynamika inwestycji. Jej poprawy spodziewamy się na przełomie drugiego i trzeciego kwartału. Jeśli te oczekiwania się spełnią, to będziemy mogli mówić o trwałej poprawie i o naprawdę dobrych prognozach na przyszłość dla naszej gospodarki właściwie we wszystkich wymiarach. Zarówno w tych wymiarach stricte ekonomicznych, mam tu na myśli wzrost PKB, inwestycje, konsumpcję, produkcję przemysłową, a także w wymiarach bardziej społecznych jak stopa bezrobocia, poziom wynagrodzeń, malejący obszar ubóstwa - dodał.

Jego zdaniem, jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, w negatywnym tego słowa znaczeniu i jeśli żaden czynnik nie zadziała ujemnie na naszą gospodarkę, żaden czynnik zewnętrzny, to powoli będziemy zbliżali się do "szklanego sufitu", którego od dobrych kilku lat nie możemy przebić, a którym jest poziom wzrostu naszej gospodarki wynoszący 4 proc. Jeśli ten poziom przebijemy, będzie to ostatecznym potwierdzeniem pozytywnego trendu - powiedział Szołucha.

Reklama

Uważa on, że progu 4 proc. nie uda się przekroczyć w tym roku i prawdopodobnie nie w przyszłym. Będzie to możliwe dopiero w 2019 roku, chyba, ze poprawi się koniunktura, także u naszych najważniejszych partnerów gospodarczych, handlowych na czele z Niemcami. Wtedy ten poziom mógłby być osiągnięty już w 2018, ale własnymi siłami mamy możliwość dojść do niego w 2019 - stwierdził.

Poprawia się sytuacja na każdym polu, zarówno wyników naszej gospodarki jak i na polu wyników finansów publicznych. Coraz więcej pieniędzy wpływa do budżetu państwa, deficyt jest mniejszy niż zakładano w ustawie budżetowej. Nawet te optymistyczne założenia, które krytycy nazywali nierealistycznymi, (...) okazują się możliwymi do przebicia i są przebijane - powiedział Szołucha.

Uważa on, że mamy prawo być optymistami, choć rząd, a zwłaszcza ministrowie odpowiedzialni za politykę gospodarczą, spoczywać na laurach nie powinni. Jego zdaniem poprawia się sytuacja zwłaszcza w budżecie, jest lepiej zwłaszcza w wymiarze społecznym, niemniej jednak dopiero rozruszanie drugiej strony gospodarki - strony podażowej, produkcyjnej, pozwoli na osiągnięcie równowagi makroekonomicznej na przyzwoitym poziomie.

Reklama

Jak wiadomo z podstaw ekonomii, popyt musi być równoważony przez podaż, to znaczy zgłaszany przez gospodarstwa domowe coraz większy popyt musi się spotkać z odpowiedzią polskich przedsiębiorstw, czyli z odpowiednim poziomem podaży - powiedział.

Jeśli zostaną zrealizowane ułatwienia dla prowadzenia i zakładania działalności gospodarczej założone w planie wicepremiera Morawieckiego, jeśli tego wzmożonego popytu nie przejmie zagranica i jeśli w wyniku tego spodziewanego popytu nie wybuchnie inflacja, a odpowiedzą na niego polskie przedsiębiorstwa za pomocą swoich inwestycji i większej produkcji, wówczas będziemy mogli mówić, że znaleźliśmy się na takiej dynamicznej ścieżce zrównoważonego wzrostu gospodarczego - zaznaczył.