Nowa wersja daniny ma obowiązywać już od początku 2017 r. – zapewnia Ministerstwo Finansów. Możliwe wersje nowego projektu będą też dyskutowane na początku października w Sejmie - twierdzi poseł Adam Abramowicz, przewodniczący parlamentarnego zespołu na rzecz wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego. Poseł zapewnia, że nowa formuła podatku będzie omówiona z branżą, a zwycięski projekt nie zostanie wprowadzony bez uzyskania jej opinii. Wydaje się jednak, że Ministerstwo Finansów stanęło przed trudnym, o ile nie niemożliwym zadaniem. Musi bowiem połączyć ogień z wodą. Jeśli wybierze model, który zadowoli Komisję Europejską, może narazić się dużej części handlowców. Jeśli znów pójdzie na kurs kolizyjny z Brukselą, to i tak część branży stanie po jej stronie.

Reklama

Mali bez pomocy

Najbardziej prawdopodobna wydaje się rezygnacja z progresji. Wiceminister finansów Wiesław Janczyk zapowiedział niedawno powrót do jednego z wcześniejszych projektów ustawy. Wydaje się, że chodzi o dokument zarekomendowany w kwietniu br. przez parlamentarny zespół na rzecz wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego. Projekt przewidywał opodatkowanie sprzedaży detalicznej według liniowej stawki 0,9 proc. oraz wprowadzenie wysokiej kwoty wolnej (204 mln zł rocznie). Nasi rozmówcy nie kryją jednak do niego niechęci.
Jak potwierdza niedawna decyzja Brukseli, może ona zakwestionować zarówno stawki progresywne, jak i wysoką kwotę wolną od daniny – uważa Andrzej Maria Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Wydaje się, że zakwestionowane zostanie każde inne rozwiązanie niż podatek liniowy - bez symbolicznej kwoty wolnej albo z nią. Czy rząd naprawdę potrzebuje kolejnego konfliktu? – pyta Andrzej Maria Faliński.
Wysoka kwota wolna może być też kwestionowana przez unijną organizację handlowców EuroCommerce. W lipcu br. organizacja opublikowała oświadczenie, w którym wyraziła niepokój m.in. polskim podatkiem jako faworyzującym lokalne sieci handlowe i nakładającym nieproporcjonalne obciążenia na inwestorów zagranicznych. EuroCommerce zapewniła wtedy, że rozważa złożenie skargi do KE, ale do tej pory nie jest pewne, czy skarga, o której wspomniał niedawny komunikat Brukseli, była właśnie ich autorstwa.
Reklama
Wątpliwości ma również Radosław Piekarz, doradca podatkowy i partner w A&RT Rynkowska, Kosieradzki, którego zdaniem Bruksela mogłaby uznać zarówno progresję stawek, jak i wysoką kwotę wolną jako niedozwoloną pomoc publiczną w rozumieniu art. 107 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. KE określiła w decyzji wszczynającej śledztwo w sprawie polskiego podatku, że progresja powinna być uzasadniona m.in. celem redystrybucyjnym. Z drugiej strony zasady pobierania nowego podatku nie mogą faworyzować żadnej grupy przedsiębiorców, np. mniejszych sieci handlowych - tłumaczy Radosław Piekarz. Nie tylko więc progresja, ale i wysoka kwota wolna grozi konfliktem z Brukselą – dodaje. Tym bardziej że bardzo podobna decyzja wydana już została w sprawie węgierskiej opłaty za kontrolę żywności, tzw. podatku Tesco.

Brońmy progresji

Jeśli wybrany ma zostać podatek liniowy, to na pewno nie powinien być pobierany według stawki 0,9 proc. - uważa Waldemar Nowakowski, prezes zarządu Polskiej Izby Handlu. Dla małych podmiotów byłoby to zbyt wysokie obciążenie, jeśli weźmie się pod uwagę m.in. ich rentowność.
Lepszym rozwiązaniem jest podatek progresywny, ale powszechny i pobierany bez żadnych zwolnień - uważa Waldemar Nowakowski. To rząd powinien tak opracować stawki i uzasadnienie nowej progresji, aby nie zakwestionowała jej Bruksela. Być może lepszym rozwiązaniem byłaby rezygnacja z CIT i wprowadzenie powszechnego podatku obrotowego od handlu. To spełniłoby zarówno cel fiskalny, jak i ochronę mniejszych podmiotów - zastanawia się ekspert.

Danina lokalna

Uniknąć zainteresowania Brukseli można też w inny sposób - mówi Radosław Piekarz. Wystarczy zmienić przedmiot opodatkowania z obrotu na powierzchnię i oddać w ten sposób wpływy z daniny samorządom. Gdyby to one ustalały stawki nowego podatku (podobnie jak ten pobierany od nieruchomości), to KE powinna uznać, że nowa danina ma charakter lokalny i nie narusza jej zasad – uważa ekspert. Część miast już pobiera od marketów podatek według wyższych stawek. Chodzi m.in. o Kraśnik, Janów Lubelski i Białą Podlaską. Jest to w pełni zgodne z prawem, o czym pisaliśmy w DGP nr 232/2015 „Duże markety zapłacą więcej”.
Ponadto podatek handlowy pobierany od powierzchni wprowadzały już Szkocja, Irlandia Północna, Hiszpania i Francja. Jednak tylko w tym ostatnim kraju przetrwał on próbę czasu. Na Wyspach obowiązywał krótko i motywowany był głównie profilaktyką zdrowotną. Zdążył też poróżnić lokalne rządy z handlowcami. Podatek pobierany w Hiszpanii został zaskarżony do TSUE, a przetrwał tylko ten we Francji. Nasi rozmówcy z branży handlowej są zgodni i twierdzą, że to, co udało się nad Sekwaną, może być trudne do przeprowadzenia nad Wisłą. – Inaczej w dzisiejszej rzeczywistości oceniane będzie wprowadzanie nowego podatku, a inaczej "stan zastany" - komentuje Waldemar Nowakowski.
Zarówno jego organizacja, jak i POHiD deklarują niechęć do kryterium powierzchniowego. O kompromis może więc być trudno.