I tak np. Warszawa oczekuje wpływów większych o prawie 270 mln zł, Łódź - o ok. 38 mln, a Lublin - o 18 mln. W całym kraju według szacunków Ministerstwa Finansów gminy w ubiegłym roku otrzymały z PIT 28,7 mld zł, a powiaty - 7,8 mld. W 2016 r. te wpływy mają wynieść odpowiednio: 30,8 mld oraz 8,3 mld zł. Z czego wynika tegoroczny wzrost? Przede wszystkim wielkość udziału gmin we wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych wynosi obecnie 37,79 proc. To o 0,12 pkt proc. więcej niż w roku 2015.

Zdaniem miast to także efekt poprawy koniunktury - znacznego spadku bezrobocia oraz wzrostu średniego wynagrodzenia w mieście. W ciągu minionego roku odnotowaliśmy spadek stopy bezrobocia o 2 pkt proc. - z 7,5 proc. w grudniu 2014 r. do 5,5 proc. w analogicznym miesiącu ubiegłego roku - tłumaczy Anna Strzelczyk-Frydrych z urzędu miasta w Bydgoszczy.

Reklama
Trzeci powód, choć dotyczący głównie największych miast, to efekty kampanii promujących rozliczanie PIT w miejscu zamieszkania. Warszawa prowadzi takie kampanie od 2010 r. W tym czasie przybyło nam prawie 60 tys. nowych podatników, dając łącznie dodatkowe 211 mln zł do budżetu miasta - wskazuje Magdalena Jadziewicz-Kasak ze stołecznego ratusza.
Kraków za tegoroczną kampanię zapłaci 300 tys. zł. Pierwsza akcja promująca rozliczanie PIT w miejscu zamieszkania ruszyła w 2012 r. W jej wyniku 6715 osób niezameldowanych w Krakowie zdecydowało się właśnie tam zapłacić podatek. Dla miasta oznaczało to dodatkowy zastrzyk gotówki w postaci ponad 10 mln zł. Jak mówią nam urzędnicy, w sumie w latach 2012–2014 wydano na kolejne kampanie podatkowe ok. 265 tys. zł, a pozyskano ponad 22 tys. nowych podatników. Wpływy z udziału w PIT w roku 2014 wzrosły o 13 mln, a w roku 2015 o kolejne 21 mln zł od 13 tys. podatników, którzy zdecydowali się zapłacić podatek w miejscu zamieszkania, a nie zameldowania.
Reklama
Na nieszczęście dla samorządów prawdopodobnie to podatkowe eldorado wkrótce się skończy - w związku z planowanym podwyższaniem kwoty wolnej od podatku. Jak wyliczyła Warszawa, gdyby kwota wolna doszła do poziomu 8 tys. zł już w 2017 r., efektem byłoby obniżenie dochodów z PIT o ok. 20 proc. we wszystkich jednostkach samorządu terytorialnego już od pierwszego miesiąca obowiązywania nowych zasad. W przypadku Warszawy spowodowałoby to ubytek w kwocie ok. 850 mln zł w pierwszym roku funkcjonowania tych zmian.
Problem nie będzie tak dotkliwy, bo kwota wolna będzie rosła stopniowo - co roku o 1 tys. zł. Przykładowo dla Torunia oznaczałoby to ubytek dochodów po ok. 10 mln zł każdego roku w tym okresie. Z kolei Gdańsk wyliczył, że o ile w 2017 r. straciłby 26,5 mln zł, to w końcowym okresie (2021 r.) ten ubytek w dochodach sięgnąłby już 133 mln zł.
Lokalne władze najbardziej niepokoi fakt, że rząd już wykluczył możliwość bezpośredniej rekompensaty ubytków np. poprzez zwiększenie udziału w PIT (samorządy wyliczyły, że wyrównanie im strat wiązałoby się ze zwiększeniem udziałów gmin, powiatów i województw z obecnych niemal 50 proc. do ok. 59 proc.). Dotychczasowe propozycje obozu PiS – chociażby te z projektu prezydenckiego, wskazującego korzyści dla samorządów ze wzrostu CIT, VAT i akcyzy - nie satysfakcjonują lokalnych władz. Udział samorządów w podatku CIT jest znikomy, a w podatkach pośrednich: VAT i akcyzie jednostki samorządu terytorialnego, w przeciwieństwie do budżetu państwa, nie partycypują - zwraca uwagę Związek Gmin Wiejskich w stanowisku z ubiegłego tygodnia.
Część miast w związku z tym dochodzi do prostego wniosku: umiesz liczyć, licz na siebie. Oznacza to, że jedyną realną opcją zniwelowania strat, które zaczną się pojawiać po stronie dochodów z PIT w 2017 r., jest zwiększenie liczby podatników. Radni z Krakowa zwracają uwagę, że w mieście jest ponad 100 tys. osób, które tam mieszkają, a podatki płacą gdzie indziej. Tymczasem gdyby wszystkie te osoby złożyły deklaracje podatkowe w Krakowie, do kasy miasta wpłynęłoby dodatkowych 200 mln zł.
Nic dziwnego, że do walki o podatnika przekonują się nawet te miasta, które nie prowadziły żadnych kampanii informacyjnych. Dotychczas nie promowaliśmy w specjalny sposób rozliczania się w mieście, choć oczywiście do tego gorąco zachęcamy. Myślimy jednak o przygotowaniu osobnej kampanii w przyszłym - zapowiada Dariusz Wołodźko z urzędu miasta w Gdańsku.