15 kwietnia rząd będzie rozmawiał o działaniach, które mają przekonać Komisję Europejską, że w 2015 r. Polska spełni kryterium z Maastricht dotyczące deficytu sektora finansów publicznych. Ministerstwo Finansów przeanalizowało ponad 100 propozycji. Ostateczny wniosek: nie będą konieczne żadne radykalne ruchy. – Jeśli nie będzie niespodzianki, trzy procent jest osiągalne. Na korzyść rządu działa szybszy wzrost – uważa Maciej Reluga, główny ekonomista banku BZ WBK.
Komisja Europejska szacuje, że w tym roku nasz deficyt sektora finansów publicznych wyniesie w okolicach 3,8 proc. PKB, a w kolejnym spadnie do 2,9 proc. (po odjęciu jednorazowej nadwyżki wynikającej ze zmian w OFE). Z kolei MF nie wyklucza, że na koniec roku deficyt spadnie jeszcze bardziej do 3,5 proc. Brukseli zostanie zapewne podana wyższa wartość, zbliżona do jej prognozy, bo fiskus nie chce ryzykować przestrzelenia. To oznacza, że aby osiągnąć cel, rząd w 2015 r. musi zmniejszyć różnicę między dochodami a wydatkami o ponad 8 mld zł.
Co usłyszy Bruksela? Będzie to wykaz kilkudziesięciu już podjętych lub właśnie wprowadzanych zmian, które pozwolą deficyt ograniczyć.

Budżetówka i PIT w zamrażarce

Reklama
Pierwszy krok to utrzymanie zamrożenia funduszu płac w budżetówce. Nie znaczy to, że nie są możliwe indywidualne podwyżki. Tyle że globalna suma przeznaczona w całości na wynagrodzenia nie rośnie. To działanie raportowane Brukseli od 2009 r. Jak wynika z wyliczeń resortu finansów, każdy punkt procentowy podwyżki w budżetówce kosztowałby 450 mln zł, z czego koszt podwyżki dla sędziów, prokuratorów i żołnierzy to około 100 mln zł. Jednak poszczególne grupy zawodowe związane z budżetówką zamierzają walczyć o swoje, nie ma więc pewności, że rząd będzie nieugięty. Kolejnym krokiem będzie zamrożenie progów podatkowych. Jak wynika z naszych wyliczeń, dla budżetu to oszczędności ok. 1 mld zł Progi podobnie jak fundusz wynagrodzeń w budżetówce nie były zmieniane od 2009 r., gdy weszły dwie stawki PIT zamiast trzech.
Reklama

OFE i drobiazgi

Duże oszczędności dają tegoroczne zmiany w OFE. Dzięki umorzeniu obligacji koszty obsługi długu w tym roku spadły o 4,8 mld zł. W kolejnym mają być niższe o 5,9 mld zł? Dodatkowe efekty da także tzw. suwak. Przewiduje, że składki osób, którym zostało najwyżej 10 lat do emerytury, nie trafią już do OFE, które muszą oddać ZUS oszczędności takiej osoby. Pieniądze, które z obu źródeł trafią do ZUS, obniżają potrzeby pożyczkowe tej instytucji i przez to także zmniejszają deficyt sektora finansów publicznych. Jak szacował resort w uzasadnieniu do ustawy wprowadzającej OFE, pozytywne skutki dla sektora finansów tych zmian w 2015 r. mają wynieść ok. 1 proc. PKB. Ale większość tych efektów Komisja Europejska uwzględniła już w prognozach. Inne zabiegi to np. przeprowadzane właśnie ozusowanie zbiegów umów-zleceń, które w kolejnych dwóch latach ma zmniejszyć deficyt o blisko 300 mln zł. Kolejna pozycja to wygasająca ulga na zwrot VAT na materiały budowlane, która ma zwiększyć w 2015 r. dochody podatkowe o 340 mln zł.

Loteria paragonowa

Komisja Europejska ma też usłyszeć o działaniach miękkich, których resort nie przelicza na konkretne zyski, ale które miałyby zachęcać do płacenia podatków i zwiększać budżetowe wpływy. Jeden z pomysłów to loteria paragonowa. Pomysł zakłada, że raz na kwartał lub raz na miesiąc szczęśliwy podatnik mógłby wygrać nagrodę. Na przykład średniej klasy samochód. Zwycięzcą byłby ten, którego numer paragonu zostałby wylosowany, co zachęci do brania ich przy każdym zakupie i ograniczy w ten sposób szarą strefę. Zapewne loteria dotyczyłaby określonych branż, w których najłatwiej o nadużycia – jak budowlana czy gastronomiczna. Dodatkowy bonus: nagroda będzie zwolniona z podatku. Na Słowacji taka loteria zwiększyła wpływy podatkowe i zachęciła rząd do obniżki VAT. Resort finansów będzie raportował Brukseli o czarnej liście dłużników podatkowych (wykaz osób zalegających fiskusowi z prawidłowo naliczonym podatkiem może trafić do informacji kredytowej). Inne pomysły z grupy miękkich to wypełnianie PIT przez urzędników skarbowych, e-podatki i edukacja ekonomiczna w szkole.
Ekonomiści widzą dwa zagrożenia dla planów ministerstwa. Pierwsze nie ma bezpośredniego związku z ekonomią. Chodzi o militarny konflikt między Rosją a Ukrainą. – Może on zwiększyć niepewność wśród przedsiębiorstw i konsumentów. Oba te czynniki hamowałyby wzrost konsumpcji i inwestycji i popytu krajowego. W tej sytuacji przyspieszenie wzrostu byłoby słabsze – uważa Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Drugim zagrożeniem może być powtórka spowolnienia w strefie euro. Taki scenariusz przerabialiśmy już w 2012 i 2013 r.
AAAOPINIA
ANDRZEJ ROZENEK (Twój Ruch)
Jesteśmy za przyspieszeniem naszego wejścia do strefy euro. Rok 2015 na spełnienie kryterium deficytowego jest realnym terminem i zbieżnym z naszymi przewidywaniami.
Niestety nie widzimy żadnej realnej dyskusji na temat wejścia Polski do strefy euro. A szkoda, bo to temat być może ważniejszy niż zbrojenia. To wspólna waluta w postaci euro może się okazać naszą „tarczą antyrakietową” w relacjach z Rosją. Putin wciąż nie może się pogodzić, że niektóre państwa wyszły z rosyjskiej strefy wpływów, a przyjęcie przez nas eurowaluty zadziałałoby być może jak zimny prysznic dla Rosji.
Oczywiście będą koszty wprowadzenia euro, ale pamiętajmy też o kosztach przewalutowania, które dziś ponoszą polscy przedsiębiorcy. Problemem może być niewielkie poparcie społeczne, co wiąże się ze słabą kampanią informacyjną na temat wejścia do strefy, a właściwie jej brakiem.
JERZY ŻYŻYŃSKI (PiS):
Wspólny pieniądz jest dobrą rzeczą, pod warunkiem że państwa są na podobnym poziomie rozwoju. Polska zmarnowała gospodarczo ostatnie 25 lat, gdyż utraciła część swojego potencjału po latach komunizmu. Kraje europejskie podzieliły się na te, które są eksporterami netto, i te będące importerami netto. Wspólny pieniądz stawia te pierwsze kraje w wyjątkowo korzystnej sytuacji, a te drugie – w zupełnie odwrotnej, bo nie może stymulować swoich relacji zagranicznych poprzez stymulowanie kursu waluty.
Kryteria konwergencji nie mogą być celem samym w sobie. Powinny być efektem dobrego funkcjonowania gospodarki. Cięcia wydatków budżetowych są rzeczą szkodliwą, bo wiele z nich powinno wzrosnąć, by właściwie finansować obszary odpowiedzialności państwa.
KRZYSZTOF KOSIŃSKI (PSL):
Może warto pomyśleć o stopniowym wdrażaniu euro, na przykład w pierwszej kolejności w ramach rozliczeń między przedsiębiorcami – nie traciliby wówczas na przewalutowywaniu. I dopiero wówczas, kiedy społeczeństwo to zaakceptuje, gdy makroekonomia na to pozwoli, powinniśmy zdecydować o pełnym wejściu Polski do strefy euro.
Wszystko będzie zależało od uwarunkowań gospodarczych – silnej złotówki, wysokiego wzrostu gospodarczego, zniwelowania aktualnych problemów budżetowych czy bardziej pozytywnych nastrojów społeczeństwa w zakresie konsumpcji czy zatrudnienia.
Na pewno nie należy na siłę naciągać pewnych rozwiązań tylko po to, by wszystko pasowało do kryteriów konwergencji. Weźmy pod uwagę, że Grecja księgowała dość kreatywnie pewne rzeczy tylko po to, by sprostać wymogom, jakie stawiała jej Unia, i wszyscy wiemy, jak to się skończyło.
Na pewno kryteria polityczne nie powinny decydować o wejściu Polski do eurostrefy. Trudno wskazać konkretną datę, próbowaliśmy już tego kilka razy i jeszcze nigdy do tej pory nie udało się trafić.
DARIUSZ JOŃSKI (SLD):
Polska musi wejść do strefy euro jak najszybciej. Wszystkie najważniejsze decyzje – tak prawne, jak i w kwestiach finansowych – podejmowane są w strefie euro, tak więc im szybciej wstąpimy do tego grona, tym lepiej dla Polski.
SLD zrobiło pierwszy krok, wprowadzając kraj do UE, czas na drugi krok. Jeżeli rządu na to nie stać, chętnie mu w tym pomożemy. Niestety premier już kilkukrotnie podawał daty, z których potem kilkukrotnie się wycofywał. To wpłynęło na odbiór społeczny całej sprawy.
Naszym zdaniem łatwiej będzie osiągnąć kryteria konwergencji – czyli dostosować nasz deficyt, dług czy inflację do wymagń unijnego prawa – niż przekonać społeczeństwo i zdobyć w związku z tym większość parlamentarną. Na dziś takiej większości, zwłaszcza w sprawie zmian w konstytucji, rządowi nie uda się zebrać. Rząd wie, że poparcie dla eurowaluty jest na poziomie 25–30 proc. i dlatego niewiele robi w tym zakresie.
DARIUSZ ROSATI (PO):
Wejście do strefy euro jest ekonomicznie i politycznie korzystne dla Polski, o czym świadczą m.in. analizy Narodowego Banku Polskiego. Kwestia spełnienia kryteriów z Maastricht nie będzie dla nas wielkim problemem. Na pewno w 2015 roku zejdziemy z deficytem poniżej 3 proc. PKB. Problem jest natury politycznej. W tej chwili nie ma większości w Sejmie na zmianę konstytucji ze względu na sprzeciw PiS i SP. Musimy liczyć na większość konstytucyjną po wyborach. Brakuje też poparcia społecznego dla tej inicjatywy, dlatego konieczna jest szeroka kampania informacyjna.
Im szybciej wejdziemy do strefy euro, tym lepiej dla Polski. Oznaczałoby to np. obniżenie stóp procentowych i kosztów kredytów czy zwiększenie możliwości inwestycyjnych polskich przedsiębiorstw. Według ostrożnych szacunków wejście do eurostrefy oznacza korzyści ekonomiczne rzędu 1,5 proc. PKB rok do roku.
Dodatkowym argumentem są aspekty polityki bezpieczeństwa. Kraje strefy euro jadą na jednym wózku i w razie kłopotów mogą liczyć na pomoc i gwarancje bezpieczeństwa ze strony pozostałych państw.
Trzeba jedynie zapewnić odpowiedni poziom nadzoru bankowego, by maksymalnie ograniczyć ryzyko związane ze zmianą waluty.