To różnica zasadnicza – gdyby sprawdził się optymistyczny scenariusz, mielibyśmy zasoby wystarczające na pokrycie krajowych potrzeb przez minimum 200 lat, przy wariancie pesymistycznym gaz skończy się po kilku latach.
Rząd zaczął budować scenariusze wzrostu gospodarczego, wymyślono fundusz pokoleń, który miałby gromadzić zyski z wydobycia, roztaczano wizje niezależności energetycznej – mówi Hubert Kiersnowski, geolog z Państwowego Instytutu Geologicznego (PIG). Sugeruje, że politycy niepotrzebnie rozbudzali nadzieje związane z eksploatacją surowca. I dodaje: – Pierwotne szacunki spowodowały nie tylko masowy napływ zagranicznych inwestorów zainteresowanych poszukiwaniami, ale także wywarły duży wpływ na działania rządu.
Według niego politycy podeszli jednak do tematu zbyt optymistycznie, a teraz gazowa bańka pęka. Geolodzy nie ukrywają, że zasoby niekonwencjonalnego surowca są po prostu małe, a jego wydobycie będzie bardziej kosztowne niż w USA, gdzie nastąpił łupkowy boom.
Być może produkcja gazu w naszym kraju nigdy nie będzie opłacalna – zaznacza Kiersnowski. – Według naszego pesymistycznego scenariusza mamy 34–76 mld m sześc. gazu z łupków. Te szacunki potwierdzili Amerykanie.
Reklama
To jednak bardzo prawdopodobne, bo wczoraj kolejne dwie zagraniczne firmy poszukujące gazu łupkowego ogłosiły, że wycofują się z Polski. To kanadyjski Talisman i amerykański Marathon Oil. Wcześniej zrobił to już ExxonMobil. Jak tłumaczy Paweł Pudłowski, dyrektor w Marathonie, spółka nie znalazła pokładów gazu nadających się do komercyjnej eksploatacji.
Reklama
Koncerny mają też inny problem. Tomasz Gryżewski z Talismanu wyjaśnia, że na decyzję o wyjściu z Polski wpływ miał również brak uregulowań sprzyjających branży wydobywczej. Według Grażyny Piotrowskiej-Oliwy, byłej prezes PGNiG i wiceprezydent Pracodawców RP, wycofanie się kolejnych firm potwierdza, że bez przepisów zachęcających i ułatwiających wydobycie trudno myśleć o sukcesie.
Prace nad regulacjami łupkowymi trwają od dwóch lat, a dotąd nie przybrały realnego kształtu. Ostatnią wersję branża zgodnie skrytykowała. W Polsce zebranie wszystkich pozwoleń i załatwienie spraw administracyjnych ciągnie się miesiącami. W USA formalności dla jednego odwiertu trwają... 21 dni.