Sprzedaż żywności na krajowym rynku jest stabilna – w pierwszych trzech kwartałach br. była zaledwie o 0,9 proc. większa niż przed rokiem. Za to apetyt jej producentów rośnie cały czas, więc szukają dla swoich produktów nowych rynków zbytu. I – sądząc po twardych danych finansowych – znajdują je.
Jak wynika z danych resortu gospodarki, w pierwszych trzech kwartałach tego roku wysłaliśmy za granicę artykuły rolno-spożywcze za 12,4 mld euro. To oznacza skok o imponujące 12 proc. w porównaniu z tym samym okresem ub.r.
Co więcej, zdaniem specjalistów eksport będzie rósł także w kolejnych miesiącach, choć już nie tak szybko. – Szacujemy, że w całym roku zwiększy się o blisko 7 proc. do 16,3 mld euro – mówi Wiesław Łopaciuk z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Natomiast Michał Koleśnikow z BGŻ nie wyklucza, że w całym roku tempo wzrostu sprzedaży artykułów rolno-spożywczych będzie takie samo, jak po trzech kwartałach. – Bardziej prawdopodobne jest jednak, że wyniesie ok. 10 proc. – mówi.
Nie brakuje jednak także superoptymistów. Zdaniem Andrzeja Kalickiego, kierownika zespołu monitoringu zagranicznych rynków rolnych FAMMU/FAPA, w całym roku eksport żywności może się zwiększyć o 12 proc. Jeśli ta prognoza się sprawdzi, jego wartość przekroczy 17 mld euro i będzie to kolejny historyczny rekord. Oznaczałoby to, że od czasu naszego wstąpienia do Unii Europejskiej sprzedaż polskich produktów rolno-spożywczych na rynki zagraniczne zwiększyła się trzykrotnie.
Reklama
Eksperci są zgodni, że polskie firmy konkurują na rynkach zagranicznych nie tylko jakością, lecz także ceną. – Przy spowolnieniu gospodarczym i kryzysie w wielu krajach klienci wybierają tańsze produkty, a więc oferowane przez naszych dostawców. To sprzyja wzrostowi eksportu – wyjaśnia Kalicki.
Reklama
Do polskich hitów eksportowych zalicza się mięso, produkty mleczarskie oraz warzywa i owoce. I tak na przykład w pierwszych trzech kwartałach nasze firmy wyeksportowały wieprzowinę za ponad 530 mln euro – to o 25 proc. więcej niż przed rokiem. Jednak eksport tego mięsa będzie w przyszłości spadać. W sytuacji gdy rolnicy mocno ograniczyli stado świń (obecnie jest ono najmniejsze od ponad 40 lat), po prostu zabraknie surowca. Nic natomiast nie ogranicza wzrostu eksportu mięsa drobiowego. Od stycznia do końca września wysłaliśmy kury i kaczki warte 690 mln euro – o 11 proc. więcej niż przed rokiem.
Sprzedaż rodzimej żywności rośnie także dzięki ekspansji polskich firm na bardzo dalekich rynkach. I tak na przykład Japonia jest drugim po Białorusi odbiorcą naszego mięsa wieprzowego. Natomiast zagęszczone mleko i śmietana trafiają do Algierii (największy odbiorca), Jemenu, na Kubę, do Wietnamu, a nawet Peru. Z kolei Wyspy Owcze sprowadzają naszą pszenicę, a polskie jaja lądują na stołach w Angoli i Hongkongu.
Co istotne, żywność jest jednym z niewielu obszarów, w którym mamy nadwyżkę w handlu. W ub.r. dodatnie saldo wyniosło 2,6 mld euro, a w tym roku może zbliżyć się do 4 mld euro.