Mimo jedenastu godzin morderczych negocjacji ministrowie finansów UE i przedstawiciele MFW musieli wczoraj nad ranem przyznać się do porażki. Nie ma porozumienia w sprawie wypłaty 31 mld euro kolejnej transzy pomocy dla Grecji i 13 mld euro zaległych płatności przypadających do końca tego roku. Tego porozumienia brak, mimo że Ateny wywiązały się ze swoich zobowiązań dotyczących cięć wydatków budżetowych.
Rząd Antonisa Samarasa znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Grecki premier dwa tygodnie temu rzutem na taśmę zatwierdził w parlamencie program cięć i podwyżek podatków wart 11,5 mld euro, a mimo to nie otrzymał pomocy z zagranicy.
Powodem porażki jest spór między Niemcami i innymi krajami o najwyższej ocenie wiarygodności kredytowej (Holandia, Finlandia i Luksemburg) z jednej strony a MFW i pozostałymi państwami strefy euro z drugiej. Fundusz, powołując się na swój status, nie zgadza się na wypłatę pomocy państwu, które „nie stwarza nadziei na uniknięcie bankructwa”. Zgodnie z porozumieniami zawartymi jeszcze w 2010 i 2011 roku ustalono, że warunkiem wypłaty łącznie 240 mld euro dla Grecji jest realizacja przez Ateny takiego programu oszczędnościowego, dzięki któremu kraj zredukuje do 2020 roku dług do 120 proc. PKB. To by oznaczało, że za 7 lat Grecja będzie w stanie sama się finansować i spłaci własne zobowiązania.
Dziś widać już jednak, że jest to zupełnie nierealne. Dług Grecji w przyszłym roku wzrośnie ze 182,5 proc. PKB do 189,1 proc. PKB. To aż o 25 pkt proc. (50 mld euro) więcej, niż zakładano na tym etapie programu naprawczego.
Reklama
Program okazał się nierealny przede wszystkim dlatego, że zbyt optymistycznie założył perspektywy przełamania recesji przez grecką gospodarkę – zwraca uwagę Neil Shearing, ekspert londyńskiego instytutu Capital Economics.
Reklama
W ciągu minionych czterech lat grecka gospodarka skurczyła się o 20 proc., w tym roku zmniejszy się o dalsze 6 proc. a w roku przyszłym o 4,2 proc. A to powoduje, że dług w stosunku do PKB wciąż rośnie i jest absolutnie nie do spłacenia przez Grecję.
Zdaniem MFW jedynym wyjściem jest w tej sytuacji darowanie części greckich zobowiązań przez rządy UE. Taki właśnie ruch pozwolił po upadku komunizmu na szybkie odbicie polskiej gospodarki. Ponieważ wierzyciele prywatni już spisali większość greckiego długu na straty, dziś przeszło 2/3 zobowiązań Grecji należy do władz publicznych.
Na taki warunek wczoraj niemiecki minister finansów Wolfgang Schaueble powiedział jednak twarde „nein”. Kanclerz Merkel obiecała, że Grecja odda każde euro, które jej pożyczyły Niemcy, i nie chce się z tego wycofać przed wyborami do Bundestagu w przyszłym roku.
MFW odrzuca z kolei pomysł Niemiec, aby odsunąć o 2 lata (do 2022 r.) moment, w którym grecki dług miałby zostać sprowadzony do 120 proc. PKB.

Ateny dostały miliardy euro pomocy, ale tylko w teorii

"DGP": Grecja powinna być nadal na unijnej kroplówce czy powinna zbankrutować jak Argentyna?
Ladislau Dowbo: Problem polega na tym, że zamiast zwalczać źródło choroby, Bruksela i MFW starają się pozbyć jedynie symptomów.
Gdzie jest zatem źródło problemów?
To nie zwykli Grecy są przyczyną kłopotów tego kraju, tylko banki. A mianowicie brak kontroli prawnej i przejrzystości operacji finansowych dokonywanych przez te instytucje.
Nikt nie zmuszał Greków czy Hiszpanów do brania kredytów, których nie są w stanie spłacić.
Nie każdy rozumie, jak działają mechanizmy bogacenia się banków. Nawet mój brat, który ma wyższe wykształcenia, nie rozumie, że działa tzw. mechanizm oprocentowania składanego. Banki za każdy okres rozliczeniowy odliczają nie tylko odsetki, lecz także odsetki od odsetek. Ci, którzy rozumieją ten mechanizm, zarabiają. Ci, którzy nie, płacą. Jak Grecja.
Kiedy sytuacja napęcznieje do tego stopnia, że Grecja będzie musiała ogłosić bankructwo?
Podobnie było w Argentynie w 2001 r. Jednak banki wiedzą, że ten scenariusz nie wydarzy się w Europie. Przecież trudno o lokalne bankructwo w strefie euro.
Dlaczego Grecja nie potrafiła wykorzystać poprzednich transz pomocy finansowej?
Grecja nie widziała ani jednego euro z tych wszystkich wielomiliardowych transz. Pieniądze trafiają na konto takich gigantów, jak Goldman Sachs czy J.P. Morgan. To im Bruksela zwraca pieniądze za dług Aten.
To gdzie powinny trafiać miliardy euro unijnej pomocy?
Te pieniądze powinny wesprzeć najbardziej zagrożone sektory gospodarki Grecji. Pieniądze powinny zostać przeznaczone na pomoc przedsiębiorcom. Oni inwestują, przybywa miejsc pracy, a zatem i podatków. Z drugiej strony należy zaostrzyć kontrolę nad rynkiem finansowym. Choćby poprzez ograniczenie handlu instrumentami pochodnymi (derywatami).
Ladislau Dowbor, brazylijski ekonomista polskiego pochodzenia, doradca byłego prezydenta Brazylii Luli da Silvy