Gdańska nie ma na opublikowanej przez Transnieft w ubiegłym tygodniu liście portów, którymi w drugim kwartale ma być eksportowana rosyjska ropa i nic nie wskazuje na to, by latem ta sytuacja mogła się zmienić.

Reklama

Koncern Transnieft, który odpowiada za transport surowca najważniejszymi ropociągami w Rosji i ustala szlaki dostaw za granicę - poprzez porty i rurociągi tranzytowe, zakłada, że w kwietniu przez porty nad Bałtykiem na eksport trafi w sumie 7,2 mln t ropy, czyli o 28 proc. więcej niż w marcu. Znacząco wzrosną przeładunki tylko w krajowych terminalach - w Primorsku i Ust Ługa.

Z grafiku eksportowego Transnieftu wynika, że w całym drugim kwartale Rosjanie zamierzają sprzedać za granicą 54,8 mln ton ropy, czyli o 4,6 proc. więcej niż w okresie styczeń-marzec 2012 r. Na liście portów nadbałtyckich nadal są tylko Ust Ługa i Primorsk, nie ma Gdańska. Terminal Ust Ługa został uruchomiony dwa tygodnie temu, a wcześniej oddano do użytku wielki rurociąg (tzw. BTS2). Rosyjskie władze zdecydowały się na obie inwestycje, chcąc zmniejszyć uzależnienie od eksportu do Europy drogą lądową i krajów tranzytowych - Ukrainy i Białorusi.

Do tej pory to właśnie system rurociągów "Przyjaźń" - istniejący od ponad 40 lat, a biegnący przez Białoruś i Polskę do Niemiec oraz przez Ukrainę, Słowację i Czechy - był dla Rosjan najważniejszym naftowym szlakiem dostaw. Poza tym istotną rolę w tranzycie i eksporcie ropy odgrywał Naftoport w Gdańsku, który ma połączenie z Płockiem, dokąd dociera rurociąg "Przyjaźń".

Reklama

W ubiegłym roku przez gdański port Rosjanie wyeksportowali 3,8 mln ton ropy. W tym roku w pierwszym kwartale w sumie 1,3 mln ton i - jak przyznał Kobierecki - "kolejnych zleceń nie ma". W 2011 roku Naftoport przyniósł ponad 11 mln zł zysku netto przy przychodach sięgających 55 mln zł. Eksport rosyjskiej ropy miał w tym 30 proc. udział. Na pewno sobie poradzimy i wynik finansowy będzie dodatni - zapewnił prezes. Szef Naftoportu liczy na przychody z przeładunku innych towarów i paliwa.

Rekompensatą za utracony eksport rosyjskiej ropy mogą być dodatkowe dostawy na potrzeby polskich i niemieckich rafinerii. Terminal w Gdańsku jest bowiem przystosowany do odbioru ropy i na tym już wkrótce może zarobić.

W przypadku ograniczenia dostaw ropociągiem "Przyjaźń" - co już jest widoczne w grafiku Transnieftu na drugi kwartał - Grupa Lotos i PKN Orlen na potrzeby swoich rafinerii w Gdańsku i Płocku będą bowiem część potrzebnego surowca odbierać poprzez Naftoport. Obie firmy mają kontrakty na import ropy tak sformułowane, że nie ponoszą dodatkowych kosztów związanych ze zmianą drogi transportu (z rurociągu na Naftoport), bo te obciążają sprzedawcę ropy.

Reklama

"Wydaje się mało prawdopodobne, by ropa rosyjska do polskich rafinerii płynęła tylko ropociągiem +Przyjaźń+" - powiedział PAP prezes Kobierecki. Możliwa jest też presja ze strony firm traderskich (handlujących rosyjską ropą), by Gdańsk wrócił na listę Transnieftu, bo jest konkurencyjnym portem w porównaniu z innymi na Bałtyku Północnym - dodał.

Mniej optymistycznie sytuację ocenia branża. Rosjanie mogą bowiem wykorzystywać Gdańsk do eksportu ropy tylko incydentalnie i nie ma szans do powrotu sytuacji z 2010 roku, gdy wynosił ok. 8 mln ton. Sytuacja jest o tyle poważna, że uruchomienie terminalu Ust Ługa zmieniło trwale drogi eksportu - powiedział PAP doradca jednej z polskich firm paliwowych, chcący zachować anonimowość.

Inny specjalista podkreślił, że Rosjanie nie po to wydali kilka miliardów dolarów na BTS2 i terminal, by z nich nie korzystać. "To polski PERN +Przyjaźń+ i Naftoport są największymi przegranymi i to jest nieuniknione. Gdańsk może wrócić na listę eksportową, lecz dopiero zimą, gdy zamarznie Primorsk, ale to i tak zależeć będzie od wielu czynników, także politycznych" - dodał.

Spółka PERN, która kontroluje Naftoport, jest właścicielem m.in. polskiego odcinka "Przyjaźni". Ograniczenie dostaw z Rosji tym rurociągiem do polskich i niemieckich rafinerii, oznacza spadek jej przychodów. Trudno prognozować, jak duży.