Spełnienie propozycji wyborczych kilku opozycyjnych partii mogłoby zrujnować budżet państwa, a tym samym doprowadzić do zapaści gospodarczej - stwierdza "Puls Biznesu", powołując się na wyliczenia Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA. Szczególnie niebezpieczne są zapędy PJN. Jak wylicza szef CenEA Michał Myck, program tego ugrupowania pozostawia lukę w budżecie w wysokości 40 mld zł. "Partia nie wskazuje jak zamierza sfinansować te ubytki" - podkreśla.

Reklama

Bolesne dla budżetu są też pomysły SLD - podniesienie rent i emerytur oraz ulg dla dzieci kosztowałoby rocznie prawie 10 mld zł - oraz PiS - wzrost świadczeń rodzinnych i dodatek dla emerytów i rencistów oznaczałyby rocznie o 6,8 mld zł mniej w kasie państwa.Na drugim biegunie jest Ruch Palikota, jedyne ugrupowanie forsujące podwyżki podatków. Szef CenEA stwierdza, że łączny zysk dla finansów publicznych z realizacji planów tej partii sięgnąłby 38,6 mld zł.

Myck mówi, że partie tworzące koalicję rządową - PO i PSL - "cechuje ostrożność, skupienie na stabilności finansów publicznych i obawach o poziom deficytu w najbliższych latach". Platforma chce jedynie podnieść ulgę na trzecie i kolejne dziecko (koszt dla budżetu - 320 mln zł rocznie). Ludowcy, poza pomysłem kwotowej waloryzacji emerytur i rent (niewielki zysk dla beneficjentów), nie proponują niczego groźnego dla budżetu ani szczególnie korzystnego dla obywateli.