Polskie tiry ugrzęzły na przejściu granicznym z Rosją. Nie są przepuszczane, bo 15 stycznia wygasła polsko-rosyjska umowa tranzytowa.

Rosjanie znaleźli pretekst, by pozbyć się polskich przewoźników ze swojego rynku. Od 15 stycznia nie wpuszczają na swoje terytorium polskich ciężarówek. Nasi kierowcy koczują na wschodniej granicy. Oficjalnie winny jest brak porozumienia między Warszawa a Moskwą w sprawie nowej umowy tranzytowej. Stara przestała obowiązywać w połowie stycznia, a negocjacje w sprawie nowej utknęły w martwym punkcie. Powodem konfliktu jest to, że Rosjanie chcą ograniczyć limity o niemal 50 tys. ładunków, czyli niemal o jedną czwartą. Wiceminister infrastruktury Tadeusz Jarmuziewicz wycenił wartość spornej części na prawie 500 mln euro.

Reklama

Negocjacje od 31 stycznia

Polscy przewoźnicy otwarcie przyznają, że ich pozycja na rosyjskim rynku transportowym znacznie osłabła. – Od 2 – 3 lat Rosjanie chcą nas wyprzeć z rynku – mówi Jan Buczek ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. – Rosyjski rząd udziela firmom wsparcia na zakup tirów i potrzebny im jest niezakłócony dostęp do rynku. A my też nie chcemy dać się wyprzeć – tłumaczy.

Reklama

Jak się dowiedzieliśmy, w poniedziałek ZMPD będzie rozmawiać na temat kryzysu ze swoim rosyjskim odpowiednikiem (ASMAP) w Kaliningradzie.

Negocjacje mają zostać wznowione dopiero 31 stycznia w Paryżu. Rzecznik Ministerstwa Infrastruktury Mikołaj Karpiński przyznaje, że rozmowy z Rosjanami są bardzo trudne. – Warunki Rosjan dotyczące limitu przewozów są nie do przyjęcia – mówi.

Do czasu wznowienia negocjacji kierowcy tirów będą musieli stać wraz z przewożonym towarem w gigantycznych korkach. Obecnie jest to już kilkaset samochodów, bo w czwartek zawieszono warunkowe przepuszczanie pojazdów przez granicę.

Reklama



Co prawda Rosjanie zaproponowali warunkową wymianę tysiąca pozwoleń na tranzyt (liczba tirów nadal byłaby większa niż liczba pozwoleń), ale Polska odrzuciła taką możliwość. – Zgodzenie się na to podkopałoby naszą pozycję negocjacyjną i wprowadziło niepotrzebne zamieszanie. To będzie negocjowane w Paryżu, nie godzimy się na półśrodki – mówi nam zorientowany w negocjacjach urzędnik resortu infrastruktury.

Promem się nie da

W rzeczywistości przyjęcie rosyjskich warunków oznaczałoby zgodę na ograniczenie limitów. Resort infrastruktury podkreśla, że przedłużający się konflikt uderza nie tylko w polskie firmy, ale przede wszystkim w rosyjskie. – Przez Polskę przejeżdża 80 proc. rosyjskich ciężarówek, podczas gdy do Rosji jedzie jedynie 8 proc. polskiego transportu – twierdzi wiceminister Jarmuziewicz.

Ominięcie Polski od strony północnej jest również niemożliwe, bo zapisów na prom z portu w Helsinkach do Niemiec jest tak dużo, że najbliższe wolne miejsca będą dopiero w marcu. Południowe trasy przez Słowację czy Węgry są również zablokowane.

Adrian Furgalski, ekspert od transportu z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, uważa, że polski rząd za późno rozpoczął negocjacje. – Każdy dzień zwłoki wywołany tą kłótnią powoduje ogromne straty dla polskich firm, które i tak już mocno odczuły podwyżki cen paliw – mówi Furgalski. Jego zdaniem wskutek paraliżu na wschodniej granicy polskie przedsiębiorstwa straciły łącznie ok. 120 mln zł.



Jego zdaniem negocjacje z Rosją w sprawie limitów powinny się zaczynać w pierwszym kwartale każdego roku, ponieważ zawsze są one trudne i się przeciągają. Wtedy rozmowy nie odbywają się pod presją czasu i nie grożą kryzysem. Tymczasem tym razem resort infrastruktury w 2010 r. zaczął negocjować na przełomie maja i czerwca.

Polska z 130 tys. tirów ma największą flotę w Europie.

PRAWO

Konflikt bez wyjścia

Od 15 stycznia polskie firmy transportowe straciły 120 mln zł. Straty dla gospodarki są jednak większe, bo pieniędzy za towary wysyłane do Rosji pieniędzy nie otrzymają eksporterzy. W efekcie mogą nie stracić także klientów, ponieważ odbiorcy będą szukać kontrahentów, którzy są w stanie zapewnić płynność dostaw.

Polska nie ma jednak żadnych narzędzi do rozwiązania konfliktu poza negocjacjami z Moskwą. Teoretycznie możliwy jest arbitraż ze strony Brukseli, ale na to na pewno nie zgodzą się Rosjanie. Polska mogłaby wystąpić również do Komisji Europejskiej po wsparcie w sprawie negocjacji. Tu jednak nie ma gwarancji sukcesu. Interwencja Brukseli pomogła Polsce w przypadku negocjacji w sprawie umowy gazowej. Nic nie dała jednak w przypadku rosyjskiego embarga na polskie mięso.