Premier Donald Tusk skąpił wczoraj szczegółów. Jak twierdzi rząd jest za „bardzo ostrożną” propozycją, do „przeżycia” dla banków. – Nie przyniesie budżetowi wielomiliardowych przypływów gotówki – deklarował.

Reklama

W jaki sposób będą obciążone banki? – Podatek nie będzie dotyczył obrotów, nie będzie dotyczył też transakcji – tajemniczo deklarował premier. Według profesora Witolda Orłowskiego, członka Rady Gospodarczej przy premierze najprostsze do opodatkowania są aktywa banków. Taką propozycję przedstawiło już kilka tygodni temu SLD. Chce 0,3 proc. obciążenia aktywów banków. Dałoby to budżetowi 3 mld zł rocznie.

Z naszych informacji wynika jednak, że w rządzie jest rozważany inny pomysł: opodatkowanie sum bilansowych banków, czyli mówiąc prościej ich majątków. Podatek byłby mikroskopijnej wielkości, rzędu tysięcznej procenta, a dałoby to budżetowi niewiele ponad miliard złotych rocznie. Według naszych informatorów rząd miałby się pokusić na tak niewielkie pieniądze z dwóch powodów. Po pierwsze: każdy miliard to dziś ulga dla przegrzanego budżetu. Po drugie: wprowadzenie podatku bankowego, a może nawet sama tylko zapowiedź , ostudziłaby zapał zagranicznych banków do kupna BZ WBK. Przedstawiciele rządu niejednokrotnie deklarowali, że przy tej transakcji będą wspierać polskie PKO BP. A Zbigniew Jagiełło, szef największego polskiego banku, na łamach DGP deklarował, że dla PKO BP wprowadzenie podatku bankowego byłoby neutralne.

Na pomyśle rządu suchej nitki nie zostawiają jednak inni bankowcy i ekonomiści. Wprowadzenie dodatkowego podatku, to sygnał, że chcemy, by dany sektor rozwijał się wolniej – twierdzi prof. Krzysztof Rybiński z SGH. - Nie miejmy złudzeń, banki w całości przerzucą ten podatek na klientów – dodaje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Reklama