Mniejsza skłonność Polaków do wydawania pieniędzy, wywołana np. powodziami, oraz rekordowo wysokie oszczędności nie powinny zagrozić koniunkturze w polskiej gospodarce - oceniają pytani przez PAP ekonomiści. Dyrektor Instytutu Rozwoju Gospodarczego prof. Elżbieta Adamowicz poinformowała PAP, że handel przeżywa obecnie gorszy okres, ale jej zdaniem nie ma w tym nic nadzwyczajnego i dalszy wzrost koniunktury nie jest zagrożony.

Reklama

"Nie traktowałabym tego w sposób alarmistyczny. Badania koniunktury w handlu pokazują, że zawsze o tej porze roku mamy dołek aktywności sezonowej. Szczyt jest przed Świętami Bożego Narodzenia i w okolicach Wszystkich Świętych" - powiedziała. Dodała, że w tym roku sytuacja w handlu jest jednak trochę gorsza niż zwykle, a składa się na to kilka przyczyn. "Już drugi kwartał z rzędu mamy wyjątkowo silne nagromadzenie czynników losowych; powodzie, upały, huragany. Spowodowało to spadek nastrojów gospodarstw domowych i rozrzutności konsumpcyjnej. Co prawda klęski nie dotykają wszystkich, ale wszyscy widzą, czym mogą one grozić i bardziej przezornie patrzą na swoją przyszłość" - uważa prof. Adamowicz.

Zaznaczyła, że zjawiska pogodowe odbiją się niekorzystnie na produkcji rolnej, co przełoży się na wzrost cen. "Konsumenci też o tym wiedzą" - tłumaczy Adamowicz. Z opublikowanych na początku sierpnia badań wynika, że w III kwartale wartość odzwierciedlającego koniunkturę barometru IRG-SGH zwiększyła się o 2 punkty, przyjmując wartość 0 pkt. W skali roku wzrost wyniósł już prawie18 punktów. W opisie do analizy napisano, że wzrost jest mniejszy niż w analogicznym okresie ub.roku, co jest spowodowane pogorszeniem koniunktury w budownictwie, handlu i przemyśle przetwórczym.

"Odnotowane zmiany koniunktury w handlu i przemyśle są zgodne z sezonowym rytmem aktywności w tych branżach. Natomiast pogorszenie koniunktury w budownictwie jest nieoczekiwane. W dużej mierze może ono być wynikiem niekorzystnego wpływu warunków pogodowych w ostatnim kwartale" - napisano. "Przewidywania zarówno przedsiębiorców jak i konsumentów na najbliższą przyszłość są umiarkowanie optymistyczne. Przewidywany wzrost zamówień, poprawa sytuacji finansowej przedsiębiorstw oraz odczuwane przez przedsiębiorstwa zmniejszenie uciążliwości bariery popytowej pozwalają oczekiwać dalszej poprawy koniunktury w gospodarce" - dodano.

Reklama

Rekordowy poziom barometr IRG-SGH osiągnął w połowie 2007 r., gdy wyniósł 17 punktów, a swoje minimum miał na początku 2009 r., spadając do minus 30 punktów.Także ekonomista z banku ING BSK Grzegorz Ogonek nie dostrzega czynników, które wskazywałyby na spadek popytu w tym roku. Ogonek przewiduje, że w 2010 r. wzrośnie on o 2,5 proc., a w przyszłym o 3,7 proc. "Co prawda to nie wyniki jak sprzed kryzysu, jednak mimo wszystko koniunktura będzie się trzymać. Ożywienie jest powolne, ale nie widać czynników wskazujących na jego załamanie" - powiedział.

Jego zdaniem z jednej strony widać większą skłonność Polaków do oszczędzania, ale z drugiej np. powodzie zmuszają osoby nimi dotknięte do ponoszenia wydatków. Z prognoz Ogonka wynika, że w drugiej połowie roku fundusz płac (odzwierciedlający płace i zatrudnienie) ma realnie wzrosnąć o 3,3 proc. a w ostatnim kwartale o 4 proc. "To oznacza, że w czwartym kwartale gospodarstwa domowe będą miały do dyspozycji realnie o 4 proc. więcej pieniędzy" - powiedział ekonomista.

Zaznaczył, że widoczne jest także ożywienie w eksporcie, na co w końcu powinien pozytywnie zareagować rynek pracy. "Zakładamy, że sytuacja gospodarstw domowych powoli będzie się poprawiać" - podsumował. Według uchwalonego niedawno przez rząd Wieloletniego Planu Finansowego Państwa popyt krajowy ma być głównym czynnikiem wzrostu gospodarczego w 2010 r. "Obserwowane tendencje na rynku pracy i utrzymująca się wysoka stopa bezrobocia wskazują, że realny wzrost popytu konsumpcyjnego gospodarstw domowych w roku bieżącym będzie nieco niższy niż tempo zanotowane w 2009 r. Tempo wzrostu popytu krajowego ogółem będzie jednak wyższe" - napisano w planie.

Reklama

Zgodnie z ostatnimi danymi GUS w czerwcu sprzedaż detaliczna wzrosła o 6,4 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2009 roku, po wzroście o 4,3 proc. rdr w maju. W ujęciu miesięcznym sprzedaż wzrosła o 4,1 proc. Realnie (czyli uwzględniając inflację - PAP) sprzedaż detaliczna wzrosła w czerwcu o 4,5 proc. rdr. Rynek spodziewa się, że w lipcu sprzedaż rdr wzrosła średnio o 4,2 proc., a mdm wzrosła o 3,3 proc.

Według firmy Analizy Online oszczędności Polaków na koniec marca 2010 r. osiągnęły rekordową wartość 835,9 mld zł. Rosną one nieprzerwanie z wyjątkiem okresu dekoniunktury na rynku akcji (od września 2007 r. do grudnia 2008 r.), a najważniejszy wpływ na wzrost ma sektor funduszy emerytalnych.