Służby specjalne i prokuratorzy podejrzewają, że trzy największe działające w kraju firmy budowlane ustawiły przetarg na odcinek trasy S8 znanej jako węzeł Konotopa - Powązkowska - ustalił "DGP”.Zmowa pozwoliła im pobić rekord kosztów budowy jednego kilometra drogi w Europie.

Reklama

Śledztwo w rękawiczkach

Służby i prokuratura prowadzą sprawę niezwykle dyskretnie. O przeszukaniach i zatrzymaniach w największych firmach drogowych poinformowaliśmy jako pierwsi w ubiegłym tygodniu, ale dopiero kilka dni po tym zdarzeniu. Ujawniliśmy wtedy, że funkcjonariusze ABW zatrzymali siedem osób. Wśród nich Pawła A. – prezesa firmy nr 1 spośród budujących drogi w Polsce, czyli Strabagu, oraz Wojciecha D., byłego dyrektora warszawskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). A wśród osób, którym postawiono zarzuty, są również członkowie zarządu Mostostalu Warszawa. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie lakonicznie informowała, że śledztwo dotyczy czynnej i biernej korupcji, a także udziału w zmowie cenowej.

Ustaliliśmy, że śledztwo dotyczy 10-kilometrowego odcinka drogi ekspresowej S8 z Konotopy do Warszawy. Choć ten konkretny odcinek S8 jest bardzo krótki i ma status drogi ekspresowej, a nie autostrady, jest najdroższy w Europie. Budowa jednego kilometra kosztuje budżet państwa przeszło 200 mln zł, czyli ok. 50 mln euro. Według hipotezy przyjętej przez śledczych firmy z premedytacją zawyżyły te koszty. W tym celu porozumiały się między sobą w czasie serii dyskretnych spotkań. Szczegóły uzgadniali osobiście najważniejsi menedżerowie, także za pomocą telefonów i e-maili. "Markowali jedynie konkurencję, a w rzeczywistości chcieli zmaksymalizować swoje zyski kosztem publicznej kasy" - twierdzi nasz rozmówca z wymiaru sprawiedliwości.

Reklama

Zamiast stanąć do przetargu oddzielnie trzy firmy – Strabag, Budimex i Mostostal Warszawa – zawiązały konsorcjum. Do wspólnego złożenia oferty zaprosiły jeszcze Warbud. Trzy pierwsze spółki objęły po 27 proc., ta ostatnia – 19 proc. Konkurująca z tym konsorcjum portugalska Mota Engil za realizację kontraktu chciała 300 mln zł więcej, czyli 2,4 mld zł. Decyzja o wygranej polskiego konsorcjum zapadła w GDDKiA pod koniec 2007 roku. Najpierw przetarg został unieważniony, gdyż drogowcy chcieli zapłacić co najwyżej 1,7 mld zł. A oferty były wyższe. Potem GDDKiA zmieniła decyzję i przyznała wygraną konsorcjum. Jej władze tłumaczyły, że powtórzenie przetargu nie zagwarantowałoby ani większej konkurencji, ani obniżenia cen oferowanych.

Kosztorys z sufitu

"Dwukrotnie przeanalizowaliśmy rynek i ceny. Doszliśmy do wniosku, że ponowne rozpisanie przetargu narazi nas jedynie na stratę kolejnego roku, nie gwarantując niższych cen" - broni tamtych rozstrzygnięć Zbigniew Kotlarek, wówczas szef GDDKiA. Śledczy podejrzewają, że w zmianie decyzji swoją rolę odegrał Wojciech D.

Reklama

"Mamy twarde dowody, że zarządy firm z premedytacją zawyżały koszta i nie miały one nic wspólnego z rzeczywistym kosztorysem, a ich czysty zysk mógł sięgnąć nawet 500 mln zł" - ujawnia nasz rozmówca znający dowody w sprawie. W rok po podpisaniu umowy przez dyrekcję GDDKiA kryzys zmusił firmy do szaleńczej konkurencji o każdy kontrakt. Budowa 19-kilometrowego odcinka (dwukrotnie dłuższego od Konotopy) autostradowej (droższa technologia) obwodnicy Wrocławia będzie kosztować do 2 miliardów złotych.

Maciej Szczepaniuk